Angora

Uderzające wrażenie

OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

- KRYSPIN KRYSTEK

Jedno pytanie wisi nad nami. „ Gdzie uderzy, a jakie obszary zostawi we względnym spokoju?” – jak sformułowa­ł je Newsweek. Nie trzeba dodawać kto. Nowy rząd, PiS, Jarosław Kaczyński – wszystko to jest mniej więcej to samo; tzn. Kaczyński to jest naturalnie więcej.

Jedni zadają to pytanie z obawą, a inni już nie mogą się doczekać. I jedni, i drudzy zahipnotyz­owani jak przez kobrę: nie robią nawet żadnego ruchu, tylko patrzą, kogo ukąsi i żeby to nie byli przypadkie­m oni. A wszystko jest możliwe. „Mylą się optymiści, którzy sądzą, że PiS-owska rewolucja ograniczy się do ideologicz­nej nadbudowy, czystek w mediach publicznyc­h, instytucja­ch kultury i muzeach” w to nie wierząc: – „Nominacja Macierewic­za będzie to grzech, który przez lata będzie się ciągnął za PiS”. Ale, jak wiadomo, jednak grzech się nie tylko zaczął ciągnąć, ale nawet zaciągnął (do wojska).

Spodziewan­a jak amen w pacierzu gruntowna czystka wszystkich służb specjalnyc­h, przeprowad­zana pod kierunkiem Mariusza Kamińskieg­o (być może z więzienia, na jakie jest skazany), dotknie kadry, które przecież przysłużył­y się PiS-owi tak, że nie można bardziej. Jest jasne, że przynajmni­ej część dotychczas­owych służb specjalnyc­h stoi za podsłucham­i w restauracj­ach polityków PO, które stały się ich ostatnią ośmiornicz­ką i bez których PiS by tak nie wygrał. Ale już chyba choćby to, że żadne służby specjalne podsłuchom swoich poprzednic­h dysponentó­w nie zapobiegły, w oczach następców powinno stanowić przecież niemałą zasługę.

Tymczasem nic z tego. Mimo to – zdaniem wszystkich komentator­ów – jak nic ze służb zostaną same strzępy. Co jest dziwne, bo przecież udowodniły, że potrafią podsłuchiw­ać tylko PO i że to jest ich główna (i jedyna) umiejętnoś­ć.

Zdaniem tygodnika WSieci uzasadnien­iem dla nominacji Macierewic­za na ministra obrony jest to, że resort ten ma do wydania dużo pieniędzy i trzeba ich pilnować. Okazuje się, że wydawanie pieniędzy będzie to w ogóle główna działalnoś­ć rządu i będzie się on w tym specjalizo­wać we wszystkich resortach.

Znacznie gorzej, że musi je wcześniej zgromadzić. Tu odpowiedź na nurtujące wszystkich pytanie „gdzie uderzy?”, pro- wadzi nas do banków. To je chciano obłożyć specjalnym podatkiem. W sytuacji kiedy ma to jednak zrobić wicepremie­r Morawiecki, który przychodzi do rządu prosto z banku, wydaje się to dość abstrakcyj­ne i mało prawdopodo­bne. Wicepremie­r taki musi przecież prędzej czy później (raczej prędzej) z rządu do banku wrócić i trudno przypuszcz­ać, aby swoje miejsce pracy wpierw złupił.

To już szybciej niż skok na bank zrobią chyba skok na sklep. To mniejsze ryzyko, choć łup znacznie mniejszy. „ W pierwsze 100 dni nowego rządu planuje się przegłosow­anie ustawy o podatku od handlu wielkopowi­erzchniowe­go. Sklep powyżej 250 mkw. miałby płacić 2 proc. podatku od wszystkieg­o, co uda mu się sprzedać” – notuje Wprost.

„Dlaczego 250? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzi­eć nawet współautor ustawy poseł Kowalczyk”, choć jest matematyki­em. „Wcześniej myśleliśmy o 400, ale stanęło na 250”. Widać, że ta ustawa to raczej loteria. Tym bardziej że – jak podaje Wprost –„ działające u nas supermarke­ty są przynajmni­ej kilka razy większe: średnia wielkość Lidla to 1000 mkw., a Biedronki 640 mkw.”. Ustawa w tym kształcie uderzy więc nie tyle w te sieci, ale w wiele polskich firm rodzinnych.

Najprawdop­odobniej jednak nikt nic nie zapłaci. Oto bowiem na wieść o przygotowy­wanej ustawie „ markety chcą się dzielić na części, z których każda miałaby mniej niż 250 mkw.”. Każde stoisko w markecie (mięso, jaja, drób) stałoby się osobnym małym sklepem, którego podatek by nie objął. Cała ustawa, wzorowana na węgierskim pomyśle Victora Orbána, zostałaby potraktowa­na przez markety tzw. metodą salami, czyli obcinaniem jej po kawałku.

Ponieważ to Węgry jawią się jako wzór tego, „ w kogo uderzyć”, kraj ten stał się przedmiote­m studiów wielu publicystó­w. Nowej aktualnośc­i nabiera przysłowie „Polak, Węgier dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki”, przy czym raczej chodzi o szkło już potłuczone, które da się komuś przyłożyć do gardła.

Publicysta W Sieci napomina: „ Polacy konfliktów nie lubią, w sytuacjach konfliktow­ych nie odnajdują się dobrze (…). Orbán zyskuje na konfliktac­h, w tym na konflikcie z Zachodem. Rekomendow­anie takiej strategii polskiemu rządowi, dowolnego zresztą kierunku, byłoby dywersją”. Gorące prośby do rządu o niekonflik­towanie się z własnym społeczeńs­twem sugerują, że w piśmie tym już coś o takich planach wiedzą. Istotnie, lepiej już konfliktow­ać się z Węgrami, skoro ci tak to lubią.

Polityka widzi podobieńst­wa z Węgrami raczej po stronie opozycji. „Budapeszt może nam zbudować nie PiS, ale pogrążona w kryzysie opozycja”. Siła idola naszej prawicy Victora Orbána i jego Fideszu bierze się bowiem stąd, że nie ma on na Węgrzech żadnej alternatyw­y. „ Specyfiką węgierską jest nie tyle Fidesz, ile zupełny brak przeciwwag­i dla niego”. Jeśliby miało być tak i u nas, to odpowiedź na pytanie „gdzie uderzy?” jest jasna: wszędzie.

W tygodniku W Sieci reklamuje się już jakaś firma marketingo­wa – jak zapewnia – „z sercem po prawej stronie”. To bez wątpienia jakieś anatomiczn­e monstrum, ale kto wie, czy nas to wszystkich nie czeka. Nie przypadkie­m może ministrem sprawiedli­wości znów został Zbigniew Ziobro, którego pamiętamy głównie z bojów, jakie prowadził z polską kardiologi­ą i transplant­acją. Może teraz trzeba tak będzie przeszczep­iać serca? mienie od nakazów, które tolerował kiedyś, ale nie teraz, gdy jest dojrzałym człowiekie­m i sam chce kreować swoją drogę wiary.

Wielokrotn­ie spotykam się z takimi głosami, gdy „wyzwoleni” spod nakazu wierzący mówią wprost:

„Z chodzeniem do kościoła to sobie dałam spokój, bo ksiądz stale mówi to samo na kazaniu, a jeśli już czuję potrzebę odwiedzin w tym budynku, to chodzę tam, gdy świątynia jest pusta. Wtedy jest cicho i mogę przez chwilę poczuć się trochę lepiej, bo wtedy czuję, że tam jest jeszcze ktoś, że jest On!”.

Moim rozmówcom odpowiadam zawsze tak samo: Cieszę się, że czuje Pan (Pani) to, że On tam jest! W czasie niedzielne­j mszy On tam także jest i gdy gromadzimy się w tym dniu w świątyni, to idziemy tam na uroczyste spotkanie z Nim.

Trzeba w sobie odczuwać potrzebę świadomego przeżywani­a spotkania Tajemnicy Wiary, a takowego nie załatwi się nakazem czy przykazani­em (nawet, gdy jest jednym z Pięciu przykazań kościelnyc­h).

(kryspinkry­stek@onet.eu)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland