Oblicz, ilu uchodźców zepchnąć z tratwy
Szokujące zadanie na lekcji fizyki
Nauczyciel chciał pokazać uczniom, że fizyka jest fajna. Wymyślił makabryczne zadanie o uchodźcach. – Szkoła ma uczyć tolerancji – oburzają się rodzice.
To dobrze, jeśli nauczyciele sięgają po interesujące metody, by zachęcić dzieci do nauki, ale ten pan przekroczył wszelkie granice! Jak on mógł zadać coś takiego młodzieży?! – pyta wzburzona matka jednej z uczennic Grzegorza Nowika.
To ten nauczyciel podyktował gimnazjalistom w Zespole Szkół Społecznych nr 3 Białostockiego Towarzystwa Oświatowego kontrowersyjne zadanie. Młodzież fizyki uczyła się, obliczając, ilu uchodźców z Syrii trzeba zepchnąć z przepełnionej tratwy, by pozostali mogli dotrzeć do brzegu.
– Zareagowaliśmy natychmiast, gdy poinformowali nas o tym rodzice – zapewnia Elżbieta Stasiewicz, wicedyrektorka tej szkoły. – Dyrektor szkoły przeprowadziła z nauczycielem rozmowę dyscyplinującą. Podkreśliła, że jeżeli powtórzy się podobna sytuacja, współpraca będzie zerwana. Nauczyciel przeprosił i wyraził skruchę.
Wicedyrektorka uważa, że sprawa została już załatwiona. Jednak rodzice nie podzielają jej zdania. – Dyrekcja zamiotła sprawę pod dywan! – oburza się matka jednego z uczniów.
Jak mówi, zadanie zostało podyktowane we wrześniu. Nie rozumie, dlaczego dyrekcja, wiedząc o całej sytuacji, nie poinformowała o niej rodziców. I nie zrobiła nic, by wytłumaczyć dzieciom, że tego typu myślenie jest niedopuszczalne.
– To znaczy, że w szkole jest pozwolenie na tego typu myślenie, na traktowanie człowieka z pogardą tylko dlatego, że jest słabszy – nie ma wątpliwości matka ucznia. – W szkole, która ma uczyć tolerancji, zrozumienia, która ma łamać stereotypy, nie może być sytuacji, że nauczyciel dyktuje takie zadanie. Bo ono równie dobrze mogłoby brzmieć – ile osób trzeba zabić, żeby dotrzeć do celu?
Matka ma proste oczekiwania wobec szkoły: – Chciałabym, żeby przede wszystkim nie wyciszali sprawy. Żeby dyrekcja przeprosiła i uczniów, i rodziców.
Uważa, że dyktując takie zadanie, szkoła uczy nienawiści. – A nie reagując na to, potwierdza, że nauczyciel postąpił słusznie, że nic złego się nie stało. Szkoła powinna zrobić pogadanki, zaprosić uchodźców, aby młodzież zrozumiała, że to nie jest śmieszne.
Przeprowadzenie rozmowy z uczniami szkoła zleciła nauczycielowi fizyki. Czy rozmawiał? Wicedyrektor Stasiewicz milczy.
Sam Grzegorz Nowik w rozmowie z nami wielokrotnie przepraszał za sformułowania zawarte w zadaniu dla uczniów. – Jak się poda jakąś historyjkę, czasami głupawą albo – jak w tej sytuacji – niefortunną, to młodzież jest bardziej zainteresowana tym, jak dojść do wyniku – uważa.
Oprócz prowadzenia lekcji w prywatnym gimnazjum przy Kalinowej Nowik – pedagog z wieloletnim doświadczeniem – uczy fizyki w jeszcze dwóch publicznych szkołach w Białymstoku. Jest lubiany i ceniony. Czy tam też dyktował uczniom zadania o spychaniu ludzi z tratwy? – Te zadania muszą być ubarwione. Na przykład mieliśmy zadanie o Czerwonym Kapturku, który strzelał do wilka. Oczywiście, można zauważyć, że są tam zasady dynamiki Newtona, zasada zachowania pędu, zachowania energii. A można zauważyć, że ja nawołuję do strzelania do zwierząt. To zależy, jak kto na to spojrzy – mówi Grzegorz Nowik.
Jak uczniowie zareagowali na zadanie z tonącymi Syryjczykami? – 100 procent klasy chciało dowiedzieć się, jaki jest wynik – przyznaje nauczyciel fizyki.
Podlaski kurator oświaty nie podjął jeszcze decyzji, co dalej z fizykiem. – Treść zadania podyktowanego uczniom jest bez wątpienia skandaliczna – ocenia Hanna Marek, rzeczniczka kuratorium. – Rozważane jest wszczęcie postępowania wyjaśniającego celem skierowania wniosku o ukaranie przez komisję dyscyplinarną dla nauczycieli.
– Ten nauczyciel powinien być zwolniony z pracy. Ale nie w trybie dyscyplinarnym za rasizm, bo nie ma przesłanek ku temu. Natomiast w normalnym, ustawowym trybie – za głupotę – komentuje etyk prof. Jerzy Kopania.