Tłumacz języka migowego
Przenośny system do tłumaczenia amerykańskiego języka migowego (ASL) na normalną mowę opracowali amerykańscy naukowcy z teksańskiego A&M University. Urządzenie składa się z dwóch sensorów odczytujących gesty osoby migającej. Jeden analizuje ruchy rąk za pomocą akcelerometru i żyroskopu, drugi zaś, zwany czujnikiem elektromiograficznym (sEMG), mierzy aktywność mięśni przy ich wykonywaniu. Sensory pracują w tandemie, zapewniając dokładną interpretację gestów. Urządzenie zapięte na prawym nadgarstku przesyła sygnał do laptopa za pośrednictwem Bluetooth. Ten zaś dzięki specjalnym algorytmom tłumaczony jest na tradycyjny język angielski – wyświetlany na ekranie komputera. Twórcy przyznają jednak, że sporo jest jeszcze pracy przy ulepszaniu wynalazku. Urządzenie rozpoznaje bowiem niewielki zasób ruchów, przy czym proces ich tłumaczenia jest strażnikiem. Wprawdzie tak jak inni strażnicy on również pilnował, strzegł czegoś (czy nie ma przypadkiem zagrożenia pożarowego), ale do jego zadań w razie czego należało w pierwszej kolejności gaszenie pożaru, walka z ogniem. Był to więc ktoś wyjątkowy... Dlatego ówcześni leksykografowie, czyli osoby, które wtedy opracowywały słowniki, postanowili, że lepiej się stanie, jeśli ‘żołnierz straży ogniowej’ otrzyma inną nazwę – strażak (straż + przyrostek -ak). Przyrostek -ak także (choć rza- dość długi. No i zawsze trzeba mieć przy sobie komputer.
Amerykańskim językiem migowym posługuje się od 500 tys. do 2 milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Kanady. dziej niż -nik) służył do tworzenia nazw wykonawców czynności (np. żebrak, pływak).
Dodam, że początkowo w dawnej Polsce rozróżniano osoby jedynie pilnujące w nocy, czy gdzieś nie wybuchł pożar, od strażaków gaszących ogień. Cywilów nazywano stróżami ogniowymi. Jak widzicie, teoretycznie i na mężczyzn biegających w czasie pożaru z sikawką moglibyśmy dzisiaj mówić strażnik. Upowszechniła się jednak forma strażak. I chyba dobrze się stało...