Rowerem przez życie
– Co może pana zatrzymać w domu i uniemożliwić codzienną jazdę na rowerze?
– Dla mnie pora roku nie ma znaczenia. Przeszkodą może być jedynie kopny śnieg albo temperatura poniżej -10 stopni. tkania rowerzystów. Ostatnio zjawiło się na nim ponad 300 osób.
– Jesień i zima narzuca jednak rowerzystom sporo ograniczeń. Na co trzeba zwracać uwagę?
– Przede wszystkim konieczna jest większa dbałość o rower. Po każdej jeździe należy go dokładnie oczyścić z błota i brudu. Nie tylko dlatego, by nie zardzewiał. Ważna jest też estetyka, bo kolarstwo to po prostu sport eleganckich ludzi. pewnić nam ochronę przed zimnem, wiatrem, deszczem i śniegiem. Obecnie producenci odzieży kolarskiej zapewniają rowerzystom fantastyczne produkty. Nie trzeba być zbytnio opatulonym, choć jeszcze gorzej było kilka lat później, gdy w zimnie i deszczu pokonywaliśmy trasę na niemieckim brzegu Odry.
– Po co w ogóle męczyć się na rowerze w chłodzie, deszczu czy zimnie?
– Ja po prostu czerpię niesamowitą energię z jazdy na rowerze. Uwielbiam też z poziomu siodełka podziwiać piękno krajobrazu. Jestem szczęściarzem, bo wokół Poznania mamy kilkaset kilometrów rowerowych szlaków prowadzących wokół pięknych jezior czy przez cudowne lasy. Teraz, jesienią bardzo lubię jeździć wśród wirujących, kolorowych liści. Po kilku dniach bez roweru czuję, że czegoś mi brakuje. Ponadto jazda na rowerze świetnie wpływa na moje zdrowie. Przez minione 20 lat nie byłem ani razu przeziębiony.
– A co w ogóle sprawiło, że tak bardzo pokochał pan jazdę na rowerze?
– Zawsze kochałem sport i jeździłem na rowerze. Jednak od 20 lat robię to znacznie intensywniej. Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy wybrałem się do Karpacza na pierwsze mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim. Rok później zostałem mistrzem w kategorii 50+. Odkryłem potencjał, jaki we mnie drzemie. I mogę wszystkich zapewnić, że na rower nigdy nie jest za późno, choćby w wydaniu rekreacyjnym. Jeżdżę wycieczkowo, ale także od 20 lat startuję w różnych zawodach. Trzykrotnie brałem udział w kultowym maratonie Riva del Garda we Włoszech. W Polsce przejechałem prawie 100 maratonów, w tym 41 w ramach Skandia MTB Maraton. Od lat jeżdżę też ze znajomymi na wyprawy rowerowe. Kilka lat temu np. pokonaliśmy w trzy tygodnie 1700 km, przemierzając drogi i bezdroża na Litwie, Łotwie, w Estonii, Finlandii i Szwecji. W taki właśnie sposób zwiedziłem już pół Europy. Mimo siedemdziesiątki na karku ciągle startuję w zawodach oraz prowadzę różne rowerowe imprezy. I nie mam zamiaru przestać. Bo ja po prostu kocham rowery. nie trzeba też wkładać na siebie zbyt wielu grubych rzeczy. Ja najczęściej wkładam najpierw obcisłą koszulkę z mikrowłókna, a na nią koszulkę kolarską. Pod ręką mam też zawsze lekką kurtkę. Na nogi czasem wystarczą legginsy, ale gdy jest bardzo zimno, lepiej włożyć cieplejsze spodnie. Koniecznie trzeba zadbać o głowę i pod kask włożyć czapeczkę chroniącą przed chłodem i deszczem. W moim przypadku nieodzownym elementem stroju jest też pulsometr do kontrolowania tętna w czasie wysiłku.
– Co rowerzyście sprawia największy problem: deszcz, wiatr czy chłód?
– Na chłód można się przygotować i odpowiednio ubrać. Najbardziej uprzykrza życie deszcz, choć silny wiatr też może dać w kość. Na zimę mam zaplanowaną 30-kilometrową trasę, której pokonanie zajmuje mi ok. 1 godz. 45 minut. I nawet przy -7 stopniach daję radę. Jeśli chodzi o trudne warunki, to przypominam sobie, jak kiedyś w sierpniu byłem na wyprawie po zachodniej Ukrainie iw deszczu przejechaliśmy jednego dnia 130 km. Nie było to przyjemne,
Kolumny opracował: ANDRZEJ MARCINIAK