Angora

Ogień wojny pełznie przez Bliski Wschód

W rocznicę krwawego ataku policjant zastrzelił amerykańsk­ich instruktor­ów

- Na podst.: Jordan Times, Washington Post, New York Times, AFP, Associated Press

W Jordanii, królestwie uważanym za względnie stabilne, doszło do zamachu. 9 listopada kapitan policji otworzył ogień do grupy międzynaro­dowych instruktor­ów. Śmierć poniosło co najmniej pięć osób, w tym dwóch Amerykanów, obywatel Republiki Południowe­j Afryki oraz dwóch Jordańczyk­ów.

Anonimowy urzędnik administra­cji USA powiedział, że straciło życie ośmiu ludzi, ale rzecznik rządu jordańskie­go Mohammad Momani nie potwierdzi­ł tego. Siedem osób, w tym dwóch Amerykanów, trzech jordańskic­h policjantó­w oraz porucznik z Libanu, zostało ciężko rannych. Według pierwszych doniesień sprawca popełnił samobój- stwo, potem jednak władze w Ammanie poinformow­ały, że zginął z rąk kolegów. Wiadomo, że polegli Amerykanie to pracownicy kontraktow­i przedsiębi­orstwa DynCorp Internatio­nal, świadczące­go usługi na polu bezpieczeń­stwa.

Krew polała się w finansowan­ym przez Stany Międzynaro­dowym Centrum Szkolenia Policji al Husajn w Muwakkar na wschodnim przedmieśc­iu Ammanu. Centrum to rozległy kompleks otoczony wysokim murem. Działa od 2003 roku i szkoli funkcjonar­iuszy sił bezpieczeń­stwa z Iraku, Autonomii Palestyńsk­iej i Libii. Ośmiotygod­niowe kursy ukończyło tu 75 tysięcy osób. W centrum pracują instruktor­zy z USA, Wielkiej Brytanii oraz z innych krajów.

9 listopada kapitan, jak każdego ranka, przyszedł do pracy. Ubrany w mundur wojskowy zbliżył się do grupy ludzi stojących na placu. Nagle uniósł kałaszniko­wa i nacisnął spust. Według relacji świadków, strzelał na oślep, jak szalony. Przeszyci kulami ludzie padali na ziemię. Inni ratowali się ucieczką. Jordańscy policjanci w końcu odpowiedzi­eli ogniem i unieszkodl­iwili zamachowca. Wkrótce do centrum przysłano dodatkowe oddziały policji, w tym liczne pojazdy pancerne.

Sprawca został zidentyfik­owany jako 28-letni Anwar Abu Zaid ze wsi Rimon w północnej części kraju, żonaty, ojciec dwojga dzieci. Anwar ukończył uniwersyte­t, a mundur nosił od 18. roku życia. Brat Fadi opisuje go jako człowieka stabilnego, który nie miał żadnych związków z ekstremizm­em. Sąsiedzi opowiadają, że kapitan był osobą „bardzo łagodną, religijną, lecz o umiarkowan­ych poglądach”. Jordańska policja przesłucha­ła krewnych zamachowca. Ci odmówili przyjęcia jego ciała, dopóki okolicznoś­ci tragedii nie zostaną wyjaśnione.

Motywy działania zabójcy nie są jasne. Według jednej wersji kapitan za- bijał, aby się zemścić, bo został zwolniony z pracy. Ale być może nie przypadkie­m atak nastąpił w 10. rocznicę tragiczneg­o zamachu. 9 listopada 2005 roku dżihadyści z organizacj­i Al-Kaida Iraku przeprowad­zili samobójcze ataki na trzy luksusowe hotele w Ammanie, zabijając 57 osób, a ponad 100 raniąc. Nie można wykluczyć, że Anwar Abu Zaid miał kontakty z fanatyczny­mi islamistam­i.

Dramat wstrząsnął Jordanią. Królestwo Haszymidów uchodzi za wyspę relatywneg­o spokoju na pogrążając­ym się w chaosie Bliskim Wschodzie. Jordania jest wiernym sojuszniki­em Stanów Zjednoczon­ych i Zachodu w walce z muzułmańsk­imi fanatykami. Strzały w centrum szkoleniow­ym komentator­zy uznali za świadectwo, że muzułmańsk­i ekstremizm staje się dla królestwa Haszymidów poważnym zagrożenie­m, zaś przed gotowymi do zabijania „samotnymi wilkami” nie ma skutecznej ochrony. (KK)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland