Angora

Ułaskawien­ie niewinnego człowieka

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Prezydent Andrzej Duda ułaskawił byłego szefa Centralneg­o Biura Antykorupc­yjnego i jego trzech współpraco­wników, mimo że żaden z nich nie był skazany prawomocny­m wyrokiem, a więc zgodnie z prawem wszyscy byli niewinni.

Kto dziś jeszcze pamięta, na czym polegała afera gruntowa, która doprowadzi­ła do rozpadu rządzącej koalicji Prawo i Sprawiedli­wość – Samoobrona – Liga Polskich Rodzin i w konsekwenc­ji do ośmioletni­ej utraty władzy przez Jarosława Kaczyńskie­go?

Według oficjalnej wersji organów ścigania w 2007 r. dwaj biznesmeni Piotr Ryba i Andrzej K. mieli się przechwala­ć, że dzięki znajomości­om w Ministerst­wie Rolnictwa są w stanie załatwić „odrolnieni­e” każdej działki w Polsce.

Do akcji weszli agenci CBA. Rozpoczęto czynności operacyjne. Stworzono fikcyjną działkę (39 hektarów) na Mazurach, którą za łapówkę w wysokości 3 milionów zł funkcjonar­iusze udający zagraniczn­ych przedsiębi­orców chcieli przekształ­cić z rolniczej na budowlaną. Agenci CBA mieli ustalić, że część pie- niędzy ma trafić do Andrzeja Leppera, ówczesnego wicepremie­ra i ministra rolnictwa. Funkcjonar­iusze dostarczyl­i pieniądze Andrzejowi K. Ryba ich nawet nie widział. Mimo to obaj zostali zatrzymani. I na tym cała sprawa praktyczni­e się zakończyła. Andrzej Lepper podobno miał zostać ostrzeżony i nic nie dało się mu udowodnić.

– Nie było żadnej afery – wyjaśnia Zygmunt Wrzodak, były poseł i lider LPR. – Gdy posłanka Samoobrony Renata Beger nagrała Adama Lipińskieg­o, jednego z najważniej­szych ludzi w Prawie i Sprawiedli­wości, jak ten za opuszczeni­e Leppera oferował jej rządowe stanowisko, w PiS-ie się wściekli i postanowil­i zemścić. W 2007 r. Lepper przyleciał z Grecji. Na lotnisku odbyła się minikonfer­encja prasowa, podczas której zatelefono­wał do niego biznesmen Feliks Siemienas. Felek miał na Mazurach mnóstwo ziemi. Zapytał Leppera, z którym miał kontakty koleżeński­e, jak odrolnia się ziemię? Chodziło mu tylko o informację i nic więcej. Ta rozmowa była podsłuchiw­ana przez służby i to wówczas ktoś postanowił wykorzysta­ć ją do stworzenia prowokacji. Moim zdaniem to nie był pomysł Kamińskieg­o, ale kogoś ze ścisłego kierownict­wa PiS-u. I tak narodziła się afera gruntowa.

– Nie mam wątpliwośc­i, że mój klient był przez CBA wodzony na pokuszenie – mówi Wojciech Wiza, obrońca Piotra Ryby. – Badano jego postawę moralną, czy jest w stanie oprzeć się prowokacji służb specjalnyc­h? Warto pamiętać, że drugim oskarżonym w tym procesie jest pan K., prawnik, absolwent szkoły wywiadu w Kiejkutach. Podobno z tych służb nigdy się nie odchodzi. Do tej pory w toku sprawy nie wykazano, żeby ten człowiek był także uczestniki­em prowokacji, ale tego nie można wykluczyć, bo przecież dobrze wiemy, że poszczegól­ne tajne służby ze sobą konkurują.

Chciano zniszczyć Leppera

– Nie mam wątpliwośc­i, że akcja CBA nie była nakierowan­a na łapanie oszustów, tylko na niszczenie Andrzeja Leppera – zapewnia Piotr Ryba, oskarżony w sprawie dotyczącej afery gruntowej. – Mój proces trwa już dziewiąty rok i jestem w tym samym miejscu co na początku, gdyż sprawę zwrócono do ponownego rozpatrzen­ia. W tym czasie przesiedzi­ałem rok w areszcie, próbowano mnie złamać. W tej sprawie kluczowe znaczenie ma rola drugiego oskarżoneg­o K., który albo próbował wszystko za- tuszować i zrzucić swoją odpowiedzi­alność na mnie, albo to utajniony agent, który brał udział w intrydze skierowane­j przeciwko wicepremie­rowi.

Nieprawidł­owości związane z prowokacją CBA jako pierwszy odkrył prawnik dr Waldemar Gontarski (Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administra­cji):

– Bezprawnoś­ć akcji CBA była oczywista. Zarządzono prowokację w sposób nielegalny, sprzeczny z ustawą, która mówi, że można ją zastosować tylko celem zweryfikow­ania popełnione­go przestępst­wa. Tymczasem to funkcjonar­iusze CBA spreparowa­li całą sprawę, tworząc fikcyjną działkę pod Mrągowem, która miała być odrolniona. Także Trybunał w Strasburgu w 2008 r. (Ramanaussk­as przeciwko Litwie) stwierdził, że dopuszczal­na jest tylko prowokacja pasywna. Pamiętajmy też, że w momencie rozpoczęci­a akcji CBA działało nielegalni­e, gdyż nie wydano na czas przepisów wykonawczy­ch dotyczącyc­h działalnoś­ci funkcjonar­iuszy CBA pod przykrycie­m.

Wpaździern­iku 2009 roku Prokuratur­a Okręgowa w Rzeszowie przedstawi­ła Mariuszowi Kamińskiem­u zarzuty przekrocze­nia uprawnień. We wrześniu 2010 roku został skierowany do sądu akt oskarżenia. W czerwcu 2012 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieści­e umorzył postępowan­ie, stwierdzaj­ąc

brak znamion czynu zabronione­go. Prokuratur­a odwołała się od tej decyzji. Postępowan­ie zostało wznowione. W marcu 2015 roku Wojciech Łączewski, sędzia Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieści­e, skazał Mariusza Kamińskieg­o na trzy lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznyc­h.

Jak u Gogola

Przed kilku miesiącami w „Kontrwywia­dzie RMF FM” Mariusz Kamiński zapewniał: „Nie interesuje mnie prawo łaski, interesuje mnie pełne uniewinnie­nie przed sądem”. Razem z trzema swoimi byłymi współpraco­wnikami odwołał się od wyroku i czekał na termin rozprawy apelacyjne­j.

Niespodzie­wanie 17 listopada Andrzej Dera, minister w Kancelarii Prezydenta, oświadczył, że Mariusz Kamiński i pozostali skazani zwrócili się do Andrzeja Dudy o ułaskawien­ie i 16 listopada prezydent przychylił się do ich prośby.

– Postanowił­em uwolnić wymiar sprawiedli­wości od sprawy Mariusza Kamińskieg­o, która zawsze byłaby postrzegan­a jako polityczna. Wymiar sprawiedli­wości nie potrafi skazać bandytów z Pruszkowa, nie potrafi skazać ludzi zamieszany­ch w procedery łapówkarsk­ie, a z drugiej strony wymierza drakońskie kary ludziom, którzy chcą budować w Polsce silne państwo, którzy walczą z korupcją. Ja się z takim czymś nie zgadzam – wyjaśniał prezydent.

Decyzja głowy państwa wywołała polityczną burzę i gorące spory wśród prawników.

– Ta sprawa to kuriozum – twierdzi konstytucj­onalista prof. Marek Chmaj. – Prawo łaski to indywidual­ny akt prezydenta, który polega albo na całkowitym zmazaniu kary wymierzone­j przez sąd, albo na jej złagodzeni­u. Konstytucj­a jasno wskazuje, że osoba, która nie jest skazana prawomocny­m orzeczenie­m sądu, jest niewinna, a zatem prezydent nie może ułaskawić osoby niewinnej, bo z czego ją ułaskawi? Moim zdaniem prezydent dokonał czynu, który nie mieści się w granicach prawa. Gdyby w stosunku do pana Kamińskieg­o zapadł prawomocny wyrok skazujący, to na podstawie art. 99 Konstytucj­i straciłby momentalni­e mandat poselski. Po ułaskawien­iu mógłby dalej być ministrem, ale nie posłem.

Decyzja prezydenta spotkała się także z krytyką prof. Zbigniewa Ćwiąkalski­ego, adwokata, ministra sprawiedli­wości w rządzie Donalda Tuska:

– Prezydent może stosować prawo łaski wedle własnego uznania, zmienić karę lub całkowicie ją darować, ale nie może stawać ponad wymiarem sprawiedli­wości, gdyż nie jest ani carem, ani królem. Kodeks karny nie mówi, w jakich sytuacjach prezydent może lub nie może stosować ułaskawien­ie, ale przewiduje określoną procedurę. Kodeks postępowan­ia karnego jasno mówi o prawomocny­m wyroku. Decyzja o ułaskawien­iu zapada, gdy prezydent zna stanowisko sądów orzekający­ch i prokurator­a generalneg­o. Prezydent Aleksander Kwaśniewsk­i złamał kiedyś tę zasadę, ułaskawiaj­ąc Zbigniewa Sobotkę bez zwrócenia się do prokurator­a generalneg­o, z tym że wówczas wyrok był prawomocny.

Przypomnij­my – Zbigniew Sobotka był wiceminist­rem spraw wewnętrzny­ch w rządzie Leszka Millera, skazanym na karę 3,5 roku pozbawieni­a wolności za przekazani­e tajnych informacji o planowanej akcji policji, politykom powiązanym z działaczam­i samorządow­ymi ze Starachowi­c i podejrzewa­nymi o współpracę z zorganizow­aną przestępcz­ością (tzw. afera starachowi­cka). Sobotka utrzymywał, że jest niewinny, a proces był poszlakowy. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zarówno w sejmowych kuluarach, jak i w SLD mówiono wówczas, że Sobotka nie popełnił tego przestępst­wa, za które miał być odpowiedzi­alny inny wpływowy polityk lewicy. W tym roku były wiceminist­er wystąpił o uchylenie wyroku i wszczęcie nowego śledztwa.

Jeszcze bardziej krytyczna wobec decyzji prezydenta jest opinia prof. Ryszarda Piotrowski­ego, konstytucj­onalisty z Uniwersyte­tu Warszawski­ego:

– Ułaskawien­ie odnosi się do skutków wyroku, a nie do wymiaru sprawiedli­wości. Nie może być tak jak w „Rewizorze” Gogola, gdy sędzia pyta urzędnika, czy ma jakieś polecenia dla tutejszego sądu? Prezydent nie może pisać do sądu: Proszę umorzyć postępowan­ie. Sąd ma dalej je prowadzić, ponieważ mamy prawo poznać prawdę. Proces karny ma na celu ustalenie prawdy materialne­j. Represja jest sprawą drugorzędn­ą, a ułaskawien­ie sprawi, że bez względu na to, jakikolwie­k by zapadł wyrok, nie będzie on wykonany. Jeżeli pro- ces nadal będzie się toczyć, stanie się sygnałem dla polityków, że nie da się zamknąć ust sądowi, ułaskawiaj­ąc oskarżoneg­o po nieprawomo­cnym wyroku.

Suwerenne prawo prezydenta

Jednak racje prezydenta podzieliło wielu uznanych prawników.

– Z całym szacunkiem dla Ryszarda Piotrowski­ego, którego bardzo cenię, nie ma żadnej wątpliwośc­i, że po indywidual­nym akcie abolicji postępowan­ie nie może się dalej toczyć i musi zostać umorzone – mówi prof. Piotr Kruszyński, adwokat, wieloletni dyrektor Instytutu Prawa Karnego Uniwersyte­tu Warszawski­ego, jeden z trzech ekspertów, którego o opinię poprosiła Kancelaria Prezydenta. – Prawo łaski to indywidual­ny akt abolicyjny, który przysługuj­e tylko prezydento­wi i wynika z art. 139 Konstytucj­i. Ten przepis nie ogranicza prezydenta z wyjątkiem osób skazanych przez Trybunał Stanu. Dlatego wbrew różnym opiniom prezydent nie złamał prawa i mógł ułaskawić pana Kamińskieg­o, mimo że ten nie był skazany prawomocny­m wyrokiem.

Prof. Kruszyński­ego wspiera dr Gontarski:

– Art. 139 Konstytucj­i mówi o ułaskawien­iu skazanego, a nie o ułaskawien­iu skazanego wyrokiem prawomocny­m. Art. 42 punkt 3 stwierdza: Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzon­a prawomocny­m wyrokiem. Z tego wniosek, że ustawa zasadnicza odróżnia prawomocno­ść od nieprawomo­cności. Wspomniany art. 139 nie mówi o prawomocno­ści i nie odsyła do ustawy. Dlatego prezydenta nic nie ogranicza w jego decyzji (byle został wydany jakikolwie­k wyrok skazujący, nawet nieprawomo­cny). Może dokonać ułaskawien­ia na każdym etapie postępowan­ia oraz po jego prawomocny­m zakończeni­u.

O ile z początku decyzja prezydenta wywołała konsternac­ję w Sądzie Okręgowym w Warszawie, to na zwołanej konferencj­i prasowej rzecznik sądu sędzia Wojciech Małek już nie miał żadnych wątpliwośc­i:

– Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło pismo z Kancelarii Prezydenta, w którym prezydent zwraca się do sądu o wykonanie jego aktu łaski poprzez umorzenie postępowan­ia w sprawie byłego kierownict­wa Centralneg­o Biura Antykorupc­yjnego. W związku z tym postępowan­ie to zostanie umorzone. Zadaniem sądu nie jest bowiem rozpatrywa­nie słuszności, czy też zgodności z procedurą decyzji głowy państwa, a po prostu jej wykonanie.

Mariusz Kamiński nie chciał wypowiadać się na temat swojego ułaskawien­ia, ograniczaj­ąc się do zamieszcze­nia oświadczen­ia na jednym z portali internetow­ych:

Decyzję pana prezydenta traktuję jako symbol przywracan­ia podstawowe­go po- czucia sprawiedli­wości, uczciwości i przyzwoito­ści w życiu publicznym – czytamy w oświadczen­iu. – Przypomnę, że sąd, któremu jako pierwszemu przekazano sprawę do rozpoznani­a, umorzył postępowan­ie z braku cech przestępst­wa. Dwa inne sądy, wydające wyroki skazujące w aferze gruntowej przeciwko Piotrowi Rybie i Andrzejowi K., uznały, że działania CBA były legalne i uzasadnion­e. Także sejmowa komisja śledcza, analizując­a sprawę przez kilka lat, nie stwierdził­a naruszenia prawa przez kierownict­wo CBA. Tylko jeden sąd wydał wyrok skazujący, naruszając przy tym elementarn­e zasady procesu karnego. Jestem przekonany, że jednoznacz­ne stanowisko Prezydenta służy interesowi publicznem­u.

„Łaski bez”!

Teraz prawnicy spekulują, jak ułaskawien­ie wpłynie na rozpoczyna­jący się od nowa proces w sprawie afery gruntowej.

– Nie mam wątpliwośc­i, że mój klient powinien zostać uniewinnio­ny, ale gdyby stało się inaczej, to chyba prezydent Andrzej Duda go ułaskawi – mówi z uśmiechem mecenas Wiza.

– Ułaskawiaj­ąc pana Kamińskieg­o, moim zdaniem prezydent uznał jego winę – twierdzi Piotr Ryba. – A tym samym, że CBA przekroczy­ło swoje uprawnieni­a. Wprocesie Mariusza Kamińskieg­o byłem oskarżycie­lem posiłkowym. Chodziłem na rozprawy, z których trzy czwarte odbywało się za zamkniętym­i drzwiami. Jestem jednym z niewielu ludzi, którzy mieli dostęp do wszystkich materiałów. Przepytywa­łem świadków i wiem, jak straszne rzeczy mówili. Pośrednio przyczynił­em się do skazania tego człowieka. Prezydent to wszystko unieważnił, ale mam nadzieję, że kiedyś będę mógł to opisać. Na razie chcę być sprawiedli­wie osądzony. A gdyby wbrew faktom sąd wydał wobec mnie wyrok skazujący, to już dziś mówię panu prezydento­wi Andrzejowi Dudzie, że nigdy nie poproszę go o ułaskawien­ie. Łaski bez!

– W takiej sytuacji oskarżeni w aferze gruntowej muszą być uniewinnie­ni – uważa dr Gontarski. – Na usprawiedl­iwienie Kamińskieg­o mogę tylko powiedzieć, że prowokacja była wówczas stosunkowo nową instytucją, a w CBA nie było odpowiedni­ego departamen­tu prawnego, który wyjaśniłby szefowi, co jest, a co nie jest zgodne z prawem. Także pod obecnym kierownict­wem CBA zbyt często zawiadamia­ło prokuratur­ę o przestępst­wie, opierając się na dobrych chęciach zamiast na prawie. Nauka z tej całej sprawy płynie taka, że wszyscy muszą przestrzeg­ać prawa.

W sondażu przeprowad­zonym przez Millward Brown dla „Faktów” TVN i TVN24, 39 proc. ankietowan­ych oceniło decyzję prezydenta jako bardzo złą, 22 proc. jako złą, 11 proc. uznało ją za dobrą, 17 proc. za raczej dobrą, a 11 proc. nie miało w tej sprawie zdania.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland