Ten Karski
21
Jan Karski: – Pewnego dnia wieczorem lekarz Słowikowski trzem pacjentom dał usypiające środki. Zasnęli. Szepnął tego samego dnia przed północą, kiedy poprawiał mi poduszki i mierzył temperaturę, że mniej więcej o północy otworzy drzwi i zapali papierosa. Zrzuć z siebie wszystkie szmaty i tak jak cię Pan Bóg stworzył, nago, idź na korytarz za mną. I odszedł. Rzeczywiście, koło północy drzwi się otworzyły, zapalił papierosa i odchodzi. Szpitalne szmaty zrzuciłem z siebie. Wstaję, rozglądam się ze strachu, a tu wszyscy śpią. Wychodzę na korytarz, ten strażnik cywil nie spał. Kiedy wyszedłem i doszedłem do okna, widziałem, że zaczął pić wodę, a w niej był środek nasenny. Miał zatem alibi. Okno było na pół otwarte i usłyszałem: „Skacz!”. I wyskoczyłem.
Beata Budzik: – Karski wyskoczył nago. Tutaj czekali na niego chłopcy. U ujścia Kamienicy do Dunajca czekał kajak. On był słaby dosyć i wypadł z tego kajaka. Z powrotem, mokrego, go włożyli i popłynęli do Marcinkowic. Miał szczęście.
Jednak za to zginęły 32 osoby. On nie wiedział, jaką cenę musieli zapłacić, i twierdził, że gdyby miał pojęcie, to nie wiadomo, jak by to się skończyło. Uważam jednak, że Hamann był sadystą i znalazłby inny powód, by do egzekucji doprowadzić.
Jan Karski: – Umieścili mnie na sianie w stodole w leśniczówce. Po trzech dniach znowu mnie zabierają. Wiozą do małego majątku Kąty. Właściciele Sławik. Tam była moja kwarantanna. Spędziłem tam cztery miesiące. wiejskim w ogóle, zatem tę piłkę trzymał i byle gdzie piłował. I jak jakiś chłop przychodził i na to patrzył, to mówił: „Cóż ten pon tak kalicy te dzywka?”.
Sprawa żydowska
Stanisław Maria Jankowski: – Karski nie miał interesować się sprawami żydowskimi. Nie miał takiego zlecenia. To była jego indywidualna inicjatywa.
Michał Fajbusiewicz: – Narażając życie, wszedł do getta, żeby je zobaczyć i opowiedzieć. Ponieważ Żydzi, którzy prosili go o tę misję, powiedzieli: „Jak pan nie wejdzie do getta, to pan nie uwierzy w to, co my panu mówimy, więc pan musi to zobaczyć”. Karski nie oponował. Zapuścił brodę. Ubrał jakieś łachy i był w getcie, a potem w Izbicy. W getcie przejściowym.
Jan Karski: – Była taka rampa boczna kolejowa. No i Niemcy, żandarmi, te masy Żydów – dzieci, kobiety, starcy, smród, rozpacz, krzyki – pędzili kolbami do pociągu. Nie z tego świata obraz. Ja patrzyłem na to skamieniały. Mój przewodnik zaczął krzyczeć: „Folge mir! Folge mir!”. Idź za mną. Doprowadził mnie do sklepu. Idę do tego pokoju, gdzie spałem, i zacząłem rzygać. Pamiętam, rzygam i rzygam. Potem krew leciała.
Stanisław Maria Jankowski: – Politycy brytyjscy od razu odpowiedzieli: „Wojna ma być wygrana, ale wojna z Rzeszą, a nie w interesie Żydów”. Więc Karski od razu wiedział, że taką samą odpowiedź uzyska od wojskowych czy od polityków w Stanach Zjednoczonych. Mimo że mógł o tych sprawach zapomnieć, jadąc do Stanów Zjednoczonych, jednak nie zapomniał. Od niego się oganiano jak od muchy, która przypina się i zaczyna o tych sprawach mówić. A jemu mówiono: „Dobra, dobra, ale my mamy wygrać wojnę, a pan o jakichś Żydach. Poza tym to, co pan mówi, to się po prostu nie mieści w głowie”. Sędzia Frankfurter, narodowości żydowskiej, który wysłuchał tej opowieści, wstał i powiedział, że to, co on tutaj słyszy, to jest niemożliwe. Ambasador Ciechanowski poderwał się i mówi: „Jak to! Ty obrażasz przedstawiciela polskiego rządu, mówiąc, że on mówi nieprawdę”. Frankfurter powiedział: „Nie, ja nie mówię, że on mówi nieprawdę. Ja mówię, że ja w to nie wierzę”.
Popularność Karskiego a Katyń
Maciej Wierzyński: – Kiedy się znalazł drugi raz w Stanach Zjednoczonych, to ci ludzie w Londynie zastanawiali się, co z nim zrobić. Jak go wykorzystać? Pierwszy pomysł był, żeby pojechał do Hollywood, żeby zrobić film o Polskim Państwie Podziemnym. To się nie udało, ale Karski, opowiadając mi o tym, mówił, że oni mu mówili: „Ty jesteś młody, przystojny, jedź do Hollywood i tam załatwiaj”. To się rozbiło, myślę, o pieniądze, o brak zainteresowania. W rezultacie jako taki plan „B” powstała książka „Tajne państwo”, która była wielkim sukcesem.
Stanisław Maria Jankowski: – I Karski zaczął być atrakcyjny. Czyli bez przerwy latał. Nie wysiadał niemalże z samolotu. W pewnej chwili jednak te zaproszenia się urwały. Kiedy zaczął mówić prawdę o Katyniu. „Bo otóż, panie Karski – mówił do niego chyba Charles Bohlen – pan mówi, że winni są Rosjanie”. „No tak – mówi Karski – tak mówię, bo winni są Rosjanie”. „Otóż nie Rosjanie są winni. Jest to wielka prowokacja. Pan jest naszym sojusznikiem i panu nie wolno tak mówić”. Amerykanie się odwrócili od Polaków, bo potrzebowali bardziej Stalina, żeby im pomagał w walce z Japończykami. Jeszcze wtedy nie miał Roosevelt, a potem Truman bomby atomowej. I dlatego każdy czołg sowiecki się liczył, a Stalin to umiejętnie rozgrywał i był Amerykanom potrzebny.
Eugeniusz Smolar: – Karski zamilkł po wojnie. Nie mówił na temat swoich doświadczeń, nie pisał. Zrobił doktorat na Uniwersytecie Georgetown i rozpoczął normalne życie akademickie. Nie miał rodziny, nie miał dzieci. Żona, polska Żydówka, przepełniona dramatem rodziny kilkudziesięcioosobowej, która zginęła, w końcu popełniła samobójstwo, nie wytrzymała tego wszystkiego.