„Wspólnota Radzyńska” traci siedzibę po publikacji artykułu
Ujawnienie zeznań złożonych w sądzie nie spodobało się synowi burmistrza. W dniu publikacji przyniósł nam wypowiedzenie wynajmu lokalu.
– Nie opłaci się to wam – tak na zapowiedź zeszłotygodniowej publikacji zareagował Łukasz R., radzyński przedsiębiorca i syn burmistrza miasta. Chodziło o naszą relację z procesu dotyczącego małżeństwa oskarżonego o wyłudzenie ze SKOK Kasa Polska ponad 270 tys. zł. Mechanizm przestępstwa był możliwy dzięki temu, że Agnieszka K.-Cz. pracowała w tej instytucji i przywłaszczyła sobie pieniądze klientów. Kobieta przyznała się do tego czynu. Na ławie oskarżonych zasiadł też jej mąż. Według prokuratury Piotr Cz. część zdobytych nielegalnie przez jego żonę pieniędzy przeznaczył na kupno auta od swojego brata ciotecznego – Łukasza R.
Sprawa wyszła na jaw podczas ostatniej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Łukasz R. był świadkiem. Mediom relacjonującym proces nie wolno poda- wać nazwiska świadków, chyba że sami się na to zgodzą. Postanowiliśmy więc o taką zgodę Łukasza R. poprosić. Kiedy zadzwoniliśmy do niego w tej sprawie, oświadczył, że nie chce, byśmy pisali o tym, co zeznał w sądzie. Poinformowaliśmy go, że nie zamierzamy rezygnować z publikacji. I wtedy właśnie usłyszeliśmy, że wydrukowanie artykułu ujawniającego jego transakcję z Piotrem Cz. może się nam nie opłacić. W kolejnej rozmowie R. nie zgodził się na ujawnienie jego nazwiska.
Skąd taka reakcja przedsiębiorcy? Chodzi o siedzibę „Wspólnoty”. Lokal przy ul. Pocztowej nasza redakcja wynajmuje właśnie od firmy Łukasza R. Następnego dnia po rozprawie i naszych rozmowach z przedsiębiorcą ukazał się tekst z jego zeznaniami w tej sprawie. Tego samego dnia redakcja otrzymała wypowiedzenie umowy najmu lokalu, w którym od kilku lat przygotowujemy kolejne wydania „Wspólnoty”.
– Szanujemy decyzję firmy, ale nie mogliśmy ani zrezygnować z tej publikacji, ani pomijać jednego z ważniejszych wątków tej sprawy – komentuje Mateusz Orzechowski, właściciel Wydawnictwa Wspólnota.
– Decydując się na publikację tekstu „Syn burmistrza o oskarżonym o wyłudzenie: Ufam mu bezgranicznie”, nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że warto i trzeba zamieścić relację z procesu małżeństwa Agnieszki K.-Cz. i Piotra Cz., w którym świadkiem był radzyński przedsiębiorca Łukasz R. Jego zeznania były o tyle istotne, że rozwiewały wątpliwości i spekulacje związane z rodzinnymi związkami oskarżonych z burmistrzem Radzynia. A tych, od momentu ujawnienia oszustwa, było wiele, o czym można się przekonać, przeglądając lokalne fora internetowe. Postanowiliśmy więc przeciąć spekulacje i wyjaśnić sprawę raz na zawsze. Tym bardziej że informacje pochodziły bezpośrednio od członka rodziny burmistrza i zostały ujawnione przed obliczem sądu. Dlatego dziwię się reakcji Łukasza R., który postanowił wypowiedzieć nam wynajem lokalu, w którym mieści się nasza siedziba – mówi Tomasz Nieśpiał, redaktor naczelny „ Wspólnoty Radzyńskiej”. – Jako właściciel budynku, miał prawo podjąć taką decyzję w każdym momencie, ale okoliczności, w jakich to uczynił, sprawiły, że trudno nie odnieść wrażenia, że mieliśmy być ukarani za wydrukowanie niewygodnych dla niego zeznań. Podjęliśmy jednak decyzję. Innej – jako dziennikarze – podjąć nie mogliśmy. Zrobiliśmy to w interesie społecznym i gdyby przyszło nam to zrobić jeszcze raz, uczynilibyśmy tak samo. Ale groźba biznesmena się spełniła. W ciągu trzech miesięcy będziemy musieli znaleźć nową siedzibę. Na szczęście w Radzyniu jest jeszcze trochę lokali do wzięcia. Zmienimy miejsce pracy, ale wartości, jakie nam w niej przyświecają, pozostają niezmienne. Będziemy pisać o wszystkim, co ważne dla naszych Czytelników. Niezależnie od tego, kogo to będzie dotyczyło.
Łukasz R., przynosząc wypowiedzenie umowy najmu, nie wyjaśnił powodów tej decyzji. W dokumentach, które otrzymała redakcja, też jej nie argumentował. W lokalnych mediach, które zainteresowały się losem „Wspólnoty Radzyńskiej”, przedsiębiorca albo nie chciał komentować tej sprawy, albo ograniczał się do stwierdzenia, że „nikomu nie groził”, a cała sprawa jest „rozdmuchana”.