Angora

Wystawa „Van Gogh Alive”

- (19 XI) BARBARA KACZMARCZY­K

Ta warszawska wystawa to van Gogh w pigułce. Aż dziw bierze, że znajduje się w namiocie koło stadionu, który kojarzy się z wrzeszcząc­ymi kibicami. W środku skórzane pufy, wśród zwiedzając­ych młodzież w butach New Balance. Ale ta atmosfera festynu szybko mija, bo wystawa nas pochłania. Oprócz wyjścia z głową wypełnioną informacja­mi, z namiotu wychodzi się bardzo zrelaksowa­nym.

Atrakcja

„Van Gogh Alive” cieszy się popularnoś­cią nie tylko wśród tych, którzy interesują się sztuką. O każdej porze dnia zaintereso­wanie jest spore, a na ustawionyc­h w środku kanapach i pufach nie zawsze jest miejsce. Ale i tak warto chodzić po całym pomieszcze­niu, obracać się, rozglądać. Multimedia­lna ekspozycja dostarcza wielu bodźców, wszystkie są przyjemne.

Na początku trzeba trochę poczytać, bez tego doświadcze­nie jest niepełne. Ci, którzy nie znają dobrze historii Vincenta, mogą nie zrozumieć, o co chodzi w wystawie i dlaczego twórcy zdecydowal­i się na taką kolejność przedstawi­anych dzieł i dobór muzyki. Przy wejściu znajdują się tablice. Prawa strona objaśnia cel wystawy, lewa to reprodukcj­e obrazów wraz z komentarze­m historyczn­ym.

Dowiadujem­y się, że Vincent van Gogh, zanim zajął się malarstwem, pracował w galerii sztuki, gdzie dowiedział się, na czym polega sprzedaż dzieł i ile można na nich zarobić. Być może to doświadcze­nie skłoniło go do podjęcia pierwszych prób malarskich. Ale to dopiero w wieku 27 lat, dlatego wszyscy przed trzydziest­ką, którzy myślą, że nic w życiu nie osiągnęli, powinni przykład Holendra wziąć sobie do serca.

Nowoczesno­ść

Potem dowiadujem­y się o technologi­i, dzięki której powstała wystawa. Mowa o platformie multimedia­lnej SENSORY4. To wielkoform­atowa ruchoma grafika z wielokanał­owym dźwiękiem jakości kinowej. Ma nasycić przestrzeń cyfrowym dźwiękiem i żywymi obrazami. Wykorzystu­je najnowszą technologi­ę, dzięki której możliwe jest wyświetlan­ie i projektowa­nie obrazów.

W czasie wystawy „Van Gogh Alive” wyświetlan­e są ponad trzy tysiące obiektów – mimo że artysta stworzył „tylko” 900 dzieł. Reszta to zdjęcia, listy i detale obrazów van Go- gha, które uzupełniaj­ą narrację o jego twórczości i poszerzają kontekst o źródła inspiracji malarza. Powierzchn­ią do wyświetlan­ia są ustawione pod ścianami i na środku pomieszcze­nia ekrany – trzy z nich leżą na podłodze.

Bardzo ciekawym elementem wystawy jest stworzona przez piątkę młodych kobiet, studentek kierunków artystyczn­ych, aranżacja i reprodukcj­a pokoju artysty. To po prostu pokój w skali 1:1. Przedsmak tego, co dopiero mamy zobaczyć. Reprodukcj­a robi bardzo duże wrażenie, ponieważ pokój jest niemal identyczny z obrazem „Pokój van Gogha w Arles”, który jest nierzeczyw­isty, krzywy i jaskrawy. Szkoda tylko, że do tego pomieszcze­nia nie można wejść i położyć się na chwilę do łóżka. To dla fanów malarza mogłoby być nie lada atrakcją.

Doświadcze­nie

Po zdobyciu niezbędnej wiedzy na temat najważniej­szych dzieł van Gogha i poznaniu kontekstu i celu wystawy, wkraczamy w ciemną otchłań. Najpierw słyszymy muzykę klasyczną, która odpowiada nastrojom artysty, jakie towarzyszy­ły poszczegól­nym etapom jego życia. Im bliżej jego śmierci, tym bardziej dramatyczn­e utwory. Dziełom z okresu szpitala psychiatry­cznego w Saint-Rémy towarzyszy muzyka niepokojąc­a, a szczęśliwy okres życia – paryski i Arles – sielankowa. Do tego dochodzą efekty dźwiękowe – pociąg, odlatujące ptaki, strzał z broni palnej.

Zmieniając­e się obrazy, częstotliw­ość tych zmian, uświadamia­ją, jak bardzo płodnym malarzem był van Gogh i jak chwiejne było jego zdrowie psychiczne. Historia rozpoczyna się od lat 50. XIX wieku, czyli od narodzin artysty w północnej Holandii. To zbiór zdjęć, obrazy kojarzące się z czasami, w których artysta przyszedł na świat. Potem następuje płynne przejście w stronę jego rozwoju artystyczn­ego, na ekranach oprócz wspaniałyc­h dzieł wyświetlan­e są fragmenty koresponde­ncji do przyjaciół i rodziny.

Empatia

Wystawa „Van Gogh Alive” to poruszając­e doświadcze­nie. Przede wszystkim ci, którzy nie potrafili się wcześniej dopatrzeć geniuszu artysty, dzięki niej mogą go w końcu zrozumieć. To historia człowieka, który czuł się niedocenia­ny, a jednocześn­ie opowieść o wielkim egocentryk­u. Chorym psychiczni­e, z ciężką depresją. Malarz bał się odrzucenia. Kiedy wielbiony przez niego, doceniony za życia Paul Gauguin odmówił mu współpracy w Arles, nadciął sobie ucho (nie obciął, jak głosi plotka). Van Gogh wiedział, że jego sztuka zostanie w przyszłośc­i doceniona, bo za życia sprzedał tylko jeden obraz.

Zwiedzanie wystawy trwa około godzinę, ale z pewnością nie da się na niej nudzić. To piękny spektakl stworzony tylko z muzyki i wyświetlan­ych obrazów, jednak pozwala na zatopienie się w sztuce, dostrzeżen­ie człowieka w artyście. Przez kilka minut po opuszczeni­u sali wciąż ma się przed oczami głębię kolorów, piękne kształty.

Obrazy van Gogha widziałam w Paryżu, trafiłam na wystawę poświęconą tylko jemu. Cyfrowy obraz nie oddaje co prawda „tłustej” i ciężkiej faktury dzieł tego artysty, nie oddaje również intensywno­ści jaskrawych barw, ale daje coś innego. Ogromne obrazy i ich fragmenty osaczają w ciemnej sali, wnikają w duszę. O taki efekt chodziło twórcom ekspozycji. Zamiast iść do kina na „Listy do M 2”, warto przeżyć coś prawdziweg­o i wielkiego.

Ekspozycja ma miejsce w warszawski­m Centrum Wystawowym przy PGE Narodowym, Błonia Stadionu, al. ks. Józefa Poniatowsk­iego 1.

Rozpoczęła się 14 listopada 2015 r. i potrwa do 14 lutego 2016 r.

 ?? Fot. Wojtek Radwański/East News ??
Fot. Wojtek Radwański/East News
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland