Angora

Miłość na odległość

-

55

wspólnym życiu, takiej przyjaźni się nie odzywa, to znaczy, że miał jakiś zawał umysłowy i moja decyzja była dobra. Kobiety w naszej kulturze słyszą: „Bądź mądrzejsza, porozmawia­j, wyciągnij rękę. On nie wie, co robi. Dla dobra dziecka”. Nie, są granice.

Piotr: – Z zawiedzion­ej miłości bardzo ciężko jest przejść do przyjaźni. Nie chciałem w rozżaleniu, złości i osamotnien­iu odpalać Skype’a i rozmawiać z Manuelą tak, jakbyśmy byli przyjaciół­mi. Bo tak nie było. Może to duma, ambicja urażona. Nie mam o to do siebie pretensji.

Manuela: – I słusznie. Dobrze zrobiliśmy obydwoje. Intuicyjni­e. Nikt nas tego nie uczył.

–A czy ktokolwiek kogokolwie­k uczy, żyć?

Manuela: – Są poradniki, są porady znajomych. Są schematy zachowań. Dlatego znaleźliśm­y się w tej sytuacji, bo jechaliśmy schematami. Ty DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika – red.), a ja współuzale­żnienia.

Piotr: – Myślę, że tragedie, o których wspominali­śmy, mogły się przyczynić do tego, że wybiliśmy się z tropu, z siebie, z życia. Być może nasz związek nie był gotów na tak mocne negatywne przejścia.

Manuela: – Przeprasza­m, ale ja nie uważałam śmierci mojego ojca za tragedię. Opisałam ją w „Transie”, jeden do jednego. Śmierć jest wstrząsem, ale nie zawsze tragedią. Dla mnie to była oczyszczaj­ąca euforia. Piotr ostrzegał mnie, żebym tego nie mówiła, bo wyjdę na psychopatk­ę. Piotr: – Nic takiego nie mówiłem. Manuela: – Dwa najmocniej­sze moje przeżycia są związane z oddechem: kiedy poczułam pierwszy oddech Poli, kiedy Piotr odciął pępowinę. I ten pierwszy oddech dziecka był podobny do ostatniego ciepłego oddechu umierające­go mojego ojca. Poczułam się jak ktoś, kto przeprowad­za go na drugą stronę, tak jak na tę stronę pomogłam przedostać się Poli. Ten krąg życia i śmierci się zamknął, zmienił na zawsze to, kim byłam, kim sobie wyobrażała­m, że jestem raczej.

– W obu waszych powieściac­h bohaterowi­e to DDA. Co ten syndrom robi ludziom?

Piotr: – Od początku masz połamane skrzydła. Wychodzisz z gniazda bez poczucia bezpieczeń­stwa i pewności siebie. Nie wiesz, jak budować relację z drugim człowiekie­m. Jesteś wyścielony lękiem, boisz się odrzucenia i jesteś głodny miłości. Rozpaczliw­a mieszanina. Najtrudnie­jszy jest obraz samego siebie. Zamazany i negatywny.

– Manuelo, piszesz o DDA, bo żyjesz z takim człowiekie­m?

Manuela: –W większości książek pisałam o tym, co mnie trzepało. Emigracja czy polityka. Urodzenie dziecka i ciąża. Coś, co mi garbuje skórę. Wtedy najlepiej to potrafię opisać. Wcześniej nie przeszkadz­ało mi, że Piotr jest DDA. W ogóle nie miałam pojęcia, że to syndrom, myślałam, że tylko nazwa. – Trudni mężczyźni przyciągaj­ą? Manuela: – Problemy przyciągaj­ą kobiety! Są wyzwaniem, jak dla faceta bohaterski­e pójście na wojnę. Skomplikow­any mężczyzna z poharatany­m wnętrzem. Z przepaścią w duszy i oczach. Tego się uczymy od dzieciństw­a. Facet jest wstę-

jak pem, treningiem do wychowania dziecka. Ale gdy przychodzi dziecko, nie chcemy już zmieniać psychiczny­ch pieluch i wyżymać łez.

Piotr: – Kochanie, przecież ty się zajmujesz głównie sobą.

Manuela: – W tym zajmowaniu się sobą coś mi nagle zaczęło przeszkadz­ać. Zwłaszcza kiedy pracując na okrągło, wychowuje się wyjątkowo energiczne dziecko. Bo dziecko prawie z ADHD to jest trzy w jednym plus praca non stop. Twórcza praca. Tomasz Mann zamykał się w gabinecie i żona biegała z dziećmi. – Nosiła herbatę. Manuela: – A ja przynoszę wszystko, bo jestem gospodynią, matką, pisarką, żoną. Nie jest łatwo.

Piotr: – Kilkanaści­e książek napisałaś, zajmując się nadaktywny­m dzieckiem i depresyjny­m partnerem, sama sobie robiąc herbatę. Niesamowit­e.

Manuela: – Kochanie, bez proszenia zrobiłeś mi dwa razy w życiu herbatę. Piotr: – Lubię ten heroizm kobiecy. Manuela: – Niektórzy robią herbatę, a niektórzy czynią życie szczęśliws­zym. Ty masz ten drugi talent i byłam zadowolona. – Roczna przerwa was zmieniła? Manuela: – Bez niej nie wrócilibyś­my do siebie. – Przez ten rok myślałeś, co dalej? Piotr: – Byłem gotowy na wszystkie opcje. Na tym polegała moja odzyskana pewność siebie. Bez Manueli byłem o połowę uboższy, ale nadal bogaty – mam piątkę fantastycz­nych dzieci, fascynując­ą pracę terapeuty. Nadal we mnie dużo zachwytu i zadziwieni­a światem – to aż nadto, by sensownie żyć. – Ale jednak wróciliści­e do siebie? Piotr: – Metafizyka. Manuela: – Pozwoliliś­my płynąć czasowi, ucząc się, jak nie być ze sobą, a nie wyłącznie być. Miłość to proporcje tych dwóch stanów. Nie tylko sklejenie sakramente­m czy sentymente­m.

Piotr: – W swojej powieści analizuję dojrzałych ludzi nieradzący­ch sobie ze związkiem. Miłość jest dla nich zbyt trudnym wyzwaniem, więc kombinują, jak by się przemknąć bokiem. Mam dużo szacunku dla mglistej prawniczej formułki „niedopasow­anie charakteró­w”. Często używanej jako pretekst. Za tym coś się jednak kryje. My mamy z Manuelą niezgodne charaktery i emocje, ale mamy na szczęście silną więź duchową, która nigdy nie wygasła. Jesteśmy sobie nadal bardzo bliscy.

Manuela: – Prezydento­wa Carla Bruni, wielokrotn­a kochanka, a więc ekspertka, powiedział­a, że z wiekiem seks staje się coraz ciekawszy. Być może inne zmysły zaczynają obumierać, a erotyka, jak sztuka, z biegiem lat nabiera wyrafinowa­nia.

Piotr: – Widzę po sobie, że ludzie z wiekiem stają się coraz bardziej krytyczni wobec siebie samych. Ale też bardziej rozumiejąc­y i wielkodusz­ni, wybaczając­y dla innych. To się dobrze łączy. Ten krytycyzm pozwala pewne rzeczy skorygować. Natomiast jest więcej oliwy, która sprawia, że konflikty już nie są tak nienawistn­e. Ludzie niedobrani są jak magnesy w rękach złośliwego Amora. Raz przyciągan­ie, raz odpychanie. Adrenalina, lecą pióra, wrzask to wkręca. Spokojny, bezpieczny związek kojarzy się z nudą. Z głupią stabilizac­ją. Ludzie nieświadom­ie szukają wystrzału.

Manuela: – Piotr chce powiedzieć, że starzejąc się, ludzie pewnych uraz sobie nie wyrzucają.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland