Bibimbap, bulgogi i bokkeum... oraz inni
kieś z górą dwie godziny. Soje mogą być różne – słodkie, czarne, o zapachu grzybowym, delikatne. Bierzemy tradycyjną, słoną, dosyć zawiesistą. 5 łyżek stołowych, mieszamy z łychą cukru, czosnkiem wyciśniętym czymś, co przypomina obcążki z sitkiem, oliwy sezamkowej i z dokładnie pociętą, drobniutko – ciselee – młodą cebulką. Gdy cukier się rozpuści, mamy marynatę, do której wkładamy oczyszczony z tłuszczu i żył, idealny, pocięty na cieniutkie wstążki kawałek wołowiny. Przez pół godziny całość trzymamy w lodówce. Trzykrotnie płuczemy ryż – koreański byłby ideałem. Filipińczycy mają na określenie ryżu kilkadziesiąt określeń (jak Eskimosi na śnieg.) To świadczy o azjatyckim ryżowym bogactwie – oczywiście filipińskim, a nie eskimoskim. Musi to być ryż duży, okrągły. Przez pół go- dziny pozwalamy mu odpoczywać w garnku z wodą i szczyptą soli morskiej. Później gotujemy trzy minuty na dużym ogniu. Zmniejszamy ogień i jeszcze 2 minuty. Odstawiamy na bok i przykrywamy. Niech dojrzeje. Kiełki sojowe przez 3 minuty gotujemy w bulgocącej wodzie z solą. Odcedzamy. Olej sezamowy na patelnię. Podgrzewamy, aż będzie gorący. I na to wrzucamy znów na trzy minuty kiełki. Sól – nie za dużo, bo pamiętajmy o sosie sojowym!!! I sporo pieprzu, najlepiej ostrego cayenne. Teraz szpinak. Jeśli pójdziemy na łatwiznę i kupimy mrożony, to sprawa jest prosta, jeśli użyjemy świeżegi – to czeka nas pracochłonne zadanie oddzielenia listków od łodyżek. A potem całość na patelnię z olejem sezamowym. Na ile? No rzecz jasna na trzy minuty. To samo z marchewką pociętą na wstążeczki, a potem z drobnymi kawałkami pieczarek. Do kamiennej czarki wszystkie składniki wsadzamy osobno i dopiero potem je mieszamy, bo bibimbap wymawiany jako bibimbmada oznacza „mieszanie”. Rodzajów bibimbap jest wiele, także taka ze stekiem tatarskim. Zwykle podaje się je z kimchi – kapustą chińską kiszoną w mleku z ostrą papryką i białą rzodkwią. Odmian tej kapusty jest wiele. Nie znam się specjalnie na koreańskich winach. Najbardziej znany trunek to Soju – produkowany na bazie ryżu, ziemniaków, jęczmienia i tapioki. Ale do kieliszka nalejemy chilijskie Carmenere, wyśmienity szczep, który przywędrował spod Bordeaux, lecz Francja o nim zapomniała... Ale to już jest zupełnie inna historia.