Najtrudniejszy pierwszy krok
– Czy taniec może nam pomóc w utrzymaniu dobrego zdrowia?
– Oczywiście, przecież to znakomita forma aktywności fizycznej. Z punktu widzenia naszego ciała, uelastycznia je, uczy prawidłowej postawy, wzmacnia mięśnie i poprawia koordynację ruchową. Znakomicie oddziałuje też na naszą psychikę, redukując stres i poprawiając nastrój. Zauważam też, że osoby przychodzące na kurs zyskują większe poczucie pewności siebie. Kobiety bardzo często odkrywają, że po pięćdziesiątce są nadal atrakcyjne. Mało tego, zaczynają postrzegać swe ciało w zupełnie inny sposób. Uczą się, że obfitość kształtów też może być korzystna. Dzięki temu poruszają się swobodniej i częściej się uśmiechają. Przestają zwracać uwagę na pewne rzeczy, które dotychczas je ograniczały. Starają się głębiej oddychać, co dotlenia organizm.
– Duże znaczenie ma chyba również samo przebywanie w grupie.
– Naturalnie, bo to buduje poczucie wspólnoty, której członkowie mają podobne problemy i mogą o nich porozmawiać. Taniec staje się tylko pretekstem do tego, by poznać nowych ludzi i spotykać się z nimi także w innych miejscach. Ostatnio kobiety, które uczę, powiedziały mi, że im są starsze, tym są sprawniejsze. Brzmi to jak radosne, energetyczne motto życiowe. Dotychczasowe ograniczenia nauczyły się traktować nie jako problem, ale jako określoną cechę, która nie jest ani dobra, ani zła. Po prostu akceptują siebie takimi, jakimi są.
– Mówi pani ciągle o kobietach, jakby taniec nie był dla mężczyzn.
– Mężczyźni preferują raczej tańce w parach i rzadziej wybierają zajęcia taneczne typu solo. Przychodzą m.in. po to, by się rozruszać i pobawić, a może poznać partnerkę. Odpowiadają im takie techniki taneczne jak salsa czy tango, gdzie mężczyzna prowadzi i dyktuje wa- runki oraz rytm. To wzmacnia ich poczucie męskości.
– Od czego powinno się zacząć naukę tańca?
– Najtrudniejszy jest pierwszy krok, którym jest znalezienie szkoły tańca i podjęcie decyzji o rozpoczęciu kursu. Niektóre tańce przeznaczone są głównie dla osób dorosłych. Dobrym przykładem jest tango – kwintesencja tańca dla ludzi, którzy dużo już przeżyli, są świadomi swoich emocji i mogą je w ten sposób uzewnętrznić. Wśród moich kursantów jest siedemdziesięciolatka, która przygotowuje się do występu w teatrze w parze z trzydziestolatkiem. Warto dodać, że taniec stosowany jest często jako świetna forma terapii w wielu chorobach.
– Czy łatwo jest przekonać osoby 50+ do zajęć tanecznych?
– Wiele osób z góry zakłada, że są za starzy bądź za grubi, co ich od razu ogranicza. Tymczasem nigdy nie jest za późno na to, by zacząć tańczyć. To przecież naturalna czynność człowieka. Warto się do tego przekonać, a jeżeli sami nie dajemy rady, to wspomóc nas mogą w tym najbliżsi. Pamiętajmy też, że dobry trener potrafi zapewnić nam poczucie bezpieczeństwa i akceptacji.
Choć w czasie studiów trenował biegi średnie, to musiało upłynąć prawie pół wieku, by wrócił do tamtej pasji. – Po wypadku samochodowym w 1999 r. bardzo długo dochodziłem do dawnej sprawności, a przypadek sprawił, że ponownie zacząłem biegać – wspomina pan Ryszard. – I wcale mnie nie przerażało, że skończyłem 70 lat.
W 2011 roku, za namową żony, po raz pierwszy wystartował w 5-kilometrowym parkrunie w Gdyni. Okupił to na mecie sporym bólem nóg, co wcale go nie zraziło. Przez minione cztery lata zaliczył 102 parkruny w różnych miastach Polski, pokonując łącznie ponad 500 km. Bieganie stało się dla niego ważną cząstką życia. – Dobrze czuję się na takich imprezach, gdzie wszyscy wspierają się nawzajem, niezależnie od wieku i umiejętności – zapewnia pan Ryszard.
Trenuje dwa razy w tygodniu i na efekty nie musiał długo czekać – ciśnienie uregulowało się samoistnie i mógł odstawić leki; mniej choruje i bez odchudzających diet stracił ponad 10 kg. Próbuje swych sił także na dystansie 10 km, choć woli jednak o połowę krótsze parkruny, w których najczęściej wygrywa w swej kategorii wiekowej. Ciągle poprawia swe wyniki, ale jak zapewnia, biega dla przyjemności, zdrowia i relaksu. – Cały czas kontroluję poziom wysiłku i nigdy nie szarżuję – dodaje. – Po każdym biegu rozpiera mnie nieprawdopodobna energia. To najlepszy dla mnie przepis na zdrowie i dobre samopoczucie.
Od 50 lat pan Ryszard jest też członkiem PTTK i ciągle uwielbia turystyczne wyprawy, które dla młodszych i starszych turystów sam organizuje. Jeździ też na nartach, pływa i prawie nie rozstaje się z rowerem. Nie przestaje również kierować się zasadą, że „w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Sam tego jest najlepszym przykładem.