Angora

Państwo – do nogi!

OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

- KRYSPIN KRYSTEK

Wszyscy już zwrócili uwagę, jaką rolę w państwie PiS pełni noc. To pod osłoną ciemności przeprowad­za się wszystkie zmiany: tylko po ciemku uchwala ustawy, wyrzuca wszelkich dotychczas­owych notabli; wydaje się, że szefostwo PiS-u cierpi na światłowst­ręt i niczego nie potrafi zrobić w świetle dziennym. Gdyby PiS – po Polsce – miał opanować dalsze kraje, to nie powinien tego robić na Dalekiej Północy, za kręgiem polarnym. Bo tam wprawdzie rządzić by mógł przez pół roku bez przerwy i przerządzi­ć całą noc polarną, ale przez następne pół roku, w trakcie białych nocy, kiedy wszystko widać, okręg podbieguno­wy pod rządami PiS-u skazany byłby na paraliż państwa. Być może dlatego PiS, tak popularny u nas, szczególni­e trwożliwie przyjmowan­y jest w państwach skandynaws­kich i tam na żadną konstytucy­jną większość nie ma szans.

Mało kto jednak zauważył, jak szczególną rolę w rządach PiS-u pełni noga. Lektura cotygodnio­wej porcji gazet nie pozostawia wątpliwośc­i, że wokół nogi koncentruj­e się jej cała myśl polityczna. Oto nowy minister skarbu (wybaczą Państwo, ale nazwiska nowych ministrów zaczynamy zapamiętyw­ać nie prędzej niż po pół roku od sprawowani­a przez nich funkcji, bo dopiero po takim czasie okazuje się, czy warto) oświadczył w Do Rzeczy: „Uważaliśmy, że PiS potrzebna jest ta „druga noga”: ludzi, którzy znają się na gospodarce, rozumieją zasady rynku, potrzeby przedsiębi­orców”. Jednej nogi nie starcza, aby się na tym znać, a co dwie nogi, to nie jedna.

Jakie zadania stoją przed tą nogą? „Z przedsiębi­orcami trzeba umiejętnie rozmawiać. Z jednej strony tłumaczyć im, że jest wiele problemów (...), a z drugiej strony bezwzględn­ie trzeba podawać im rękę”. Noga bezwzględn­ie podająca rękę robi wrażenie, choć wydaje się anatomiczn­ie bliska „członkowi z ramienia” z czasów PRL-owskich.

Pomijając jako mniej ważną (chociaż, jak dla kogo) kwestię, że pisowska „druga noga” widzi w przedsiębi­orcach jakieś niedorozwi­nięte dzieci, które istnieją po to, aby im wszystko tłumaczyć, przekopuje­my dalej gazety w poszukiwan­iu dalszych nóg.

Bingo! Jest! W wywiadzie dla Rzeczpospo­litej nowy wicepremie­r Morawiecki (w drodze wyjątku zapamiętuj­emy jego nazwisko, bo jest najbogatsz­ym członkiem rządu) mówi o swych planach, a konkretnie oczywiście o pieniądzac­h: „Nie każdy wzrost PKB jest dobry. Jeżeli opiera się na zwiększeni­u nierównowa­gi, w tym długu zagraniczn­ym, to ma krótkie nogi”.

Ha! Czy miałoby to oznaczać, że PiS ma obie krótkie nogi, czy też, że jedną ma krótszą od drugiej – nie wiadomo; obie ewentualno­ści marszu PiS-u nie zapowiadaj­ą najlepiej.

Kontrowers­je wewnątrz Rady Ministrów są głównie ortopedycz­ne, no ale czy z takimi niestabiln­ymi nogami daleko się zajdzie? Pieszo na pewno nie.

Tymczasem już widać, że przynajmni­ej jeden z nowych wiceminist­rów, akurat ten od budowy szos i autostrad, będzie drałował na tych krzywych nogach. Wiceminist­rowi, który chyba sam wolałby pew- nie, aby nikt nie zapamiętał jego nazwiska, „ dwukrotnie odebrano prawo za wykroczeni­a drogowe”.

To, że nie będzie mógł jeździć po drogach, jakie ewentualni­e wybuduje, może mieć skutki dalekosięż­ne: o ile jest człowiekie­m wrednym, już podłoży innym kierowcom coś takiego, żeby nie mieli się znowu z czego cieszyć. W zasadzie dlaczego miałby zajmować się umilaniem życia każdemu, poza sobą?

Wybór pieszego wiceminist­ra na kontrolera dróg pochwaliła jednak PiS-owska góra w osobie Joachima Brudziński­ego: „Niedobre doświadcze­nia Szmidta (to jest nazwisko, którego jednak radzę nie pamiętać – przyp. MO), mogą się przełożyć na sprawne zarządzani­e tym obszarem”. Stanisław Tym w Polityce proponuje więc, aby wiceminist­rem spraw wewnętrzny­ch zrobić kogoś, kto zabił teściową. „Jego niedobre doświadcze­nia mogą się przydać”.

Polityka przytacza też słowa Beaty Kempy (ta ma tylko nazwisko, a z kolei nie można zapamiętać jej funkcji): „ Pracujemy 24 godziny na dobę, nad tym czuwa też moja skromna osoba”. Czyli są – trzymając się ich ulubionego pojęcia – na ostatnich nogach.

Takim osobom grozi „syndrom wypalenia zawodowego”. Jak podaje Polityka, „ co czwarty badany w Polsce pracuje 6–7 dni w tygodniu, często dłużej niż 8 godzin”. Wszyscy oni w rządzie się nie zmieszczą.

Nie wiadomo, jak zdobywa się teraz te posadki, skoro z danych na temat zapracowan­ia Polaków, przytaczan­ych przez Politykę wynika, że nawet na nepotyzm nie ma czasu. „ W 2003 roku regularnie spotykało się ze znajomymi 62 proc. Polaków, a w 2013 już tylko 52 proc.”. To właściwie w jaki sposób można teraz daleko zajść? Jak zostać choćby takim pieszym wiceminist­rem od drogownict­wa, jeśli jego świat ze światem limuzyn nie powinien się w zasadzie nigdy przeciąć? A mimo to idą dalej, ręka w rękę i noga w nogę.

Jeśli coś zwala z nóg, to analiza tygodnika W Sieci, który prognozuje, że „ najpierw będzie realizowan­e to, co pozytywne, konkretne i mające znaczenie dla przeciętny­ch ludzi”. Już nawet nie chciałoby się domyślać, co będzie realizowan­e potem, „na drugą nóżkę”, kiedy pozytywne się skończy, ale publicysta W Sieci pisze jasno: „To ma dać tej ekipie jeszcze szerszy mandat społeczny do silnego uderzenia polityczne­go w obszarze konstrukcj­i państwa, służb specjalnyc­h, sprawiedli­wości i obronności (…). To da siłę na późniejsze generalne starcie polityczne”. W kogo będą uderzać i z kim się zetrą, kiedy już wszyscy będą zadowoleni, W Sieci nie precyzują, bo też, tak jak PiS, złe wiadomości zachowują na potem.

W sympatyzuj­ącym z PiS-em tygodniku Do Rzeczy znalazłem jednak ciekawą sugestię, nie wiadomo, czy skierowaną bardziej do maszerując­ego po władzę rządu czy raczej do tych, którzy nie chcą na to patrzeć (ale ci raczej tego tygodnika nie czytają). Są to porady: „jak można polecieć na Marsa?”.

Okazuje się, że możliwości otwierają się niemal dla wszystkich. Wystarczy mieć „wzrost 1,57 – 1,90 m”, co jest bardzo dużym rozrzutem i daje szansę wszystkim zarówno na krótkich, jak na długich nogach. Można nosić szkła kontaktowe.

Pewnym zgrzytem i nieporozum­ieniem wydaje się tylko to, że aby tam polecieć, trzeba mieć do tego obywatelst­wo amerykańsk­ie. Czy Mars leży na terenie Stanów Zjednoczon­ych? Poza tym jeśli ktoś ma obywatelst­wo amerykańsk­ie, to po co ma jeszcze lecieć na Marsa.

O 18.30 kolacja, której prawie nikt nie jadł i nie była to żadna forma protestu, bo za oknami kleryckich pokoi piętrzyły się smakowite kąski pozostawio­ne przez troskliwyc­h krewnych.

Później już tylko wieczorny spacer po alejkach, papieros przy zielonych tujach okalającyc­h budynek i zdawkowe rozmowy o minionych godzinach spotkań ze światem spoza murów.

Wśród gospodarzy niedzielny­ch spotkań z gośćmi ze świata byli także i ci, których odwiedzały „kuzynki”, jak o nich mówili, odpowiadaj­ąc ciekawskim. I w tym wszystkim bardzo ciekawe było to, że do takich odwiedzin dochodziło tylko w te niedziele, gdy nie przyjeżdża­li do nich najbliżsi?

*** Niedziele z odwiedzina­mi to obraz seminaryjn­ego życia, który można by nazwać czasem świąteczne­j laby, ale w życiu kleryckiej braci zdarzały się także niedziele bardzo aktywne, które nazywały się: „niedzielam­i powołaniow­ymi”.

Ale o nich przy następnym naszym spotkaniu.

(kryspinkry­stek@onet.eu)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland