Dostali 371 tys. zł, wydali na pensje 258 tys. zł
Okazuje się, że agitowanie za tym, by sześciolatki nie uczyły się w szkołach, jest opłacalnym zajęciem. Zdecydowana większość pieniędzy, które otrzymała Fundacja Rzecznik Praw Rodziców państwa Elbanowskich, została przeznaczona na... wypłatę wynagrodzeń jej pracowników.
Fundację prowadzą Karolina i Tomasz Elbanowscy. Ze sprawozdań finansowych, do których dotarł „Super Express”, wynika, że w 2014 r. najwyższe miesięczne wynagrodzenie członka zarządu Fundacji wynosiło 7706 zł. W odpowiedzi Elbanowscy napisali oświadczenie. „Zarobki w Fundacji Rzecznik Praw Rodziców nie są wysokie w relacji do przeciętnych wynagrodzeń w organizacjach pozarządowych” – czytamy w nim.
Przyjrzeliśmy się więc dokładniej temu sprawozdaniu. Wynika z niego m.in., że w minionym roku fundacja zebrała 371 tys. zł. A na wynagrodzenia przeznaczono aż 258 tys. zł. Pensje pochło- nęły więc prawie 70 proc. przychodów. W poprzednich latach było podobnie. Na wynagrodzenia poszło 50 proc. dochodów (2013 r.), 87 proc. (2012 r.), 84 proc. (2011 r.). – Czyli protesty są bardzo dobrym powodem, żeby dalej działać i zarabiać – komentuje dla nas była minister edukacji Katarzyna Hall (58 l.).
Janina Ochojska (60 l.) tłumaczy, że nie ma przepisów regulujących, ile fundacja może wydać na administrację. – Organizacje ponoszą koszty funkcjonowania. To naprawdę kosztuje. W każdym jednak przypadku trzeba pamiętać o przyzwoitości. Wynagradzanie to kwestia etyki i wyczucia – mówi Ochojska.
Zdaniem Piotra Szumlewicza (39 l.), działacza lewicowego i doradcy organizacji pozarządowych, fundacja Elbanowskich wydaje za dużo na wynagrodzenia. – Nazwali swoją akcję „Ratuj maluchy”, ale oni ratują siebie – mówi Szumlewicz. – Są sprawnymi lobbystami, którzy uważają się za rzeczników rodziców i to jest ich sposób na zarabianie. Jest o nich głośno, więc bardzo łatwo im zarabiać na darowiznach – kwituje Szumlewicz.