Dżihad biało-czerwony
Terroryzm odpowiada żywotnym interesom całego społeczeństwa
Politycy lubią straszyć, a naród lubi się bać – byle przed telewizorem, dlatego na fali ostatniej popularności Francji tęgie głowy medialne w Rzeczypospolitej pochyliły się nad pytaniem z rodzaju ulubionych, bo ostatecznych: czy Polsce grożą zamachy terrorystyczne?... Tajniki duszy dżihadystów roztrząsa się na portalach dla kobiet oraz uzupełnia wyznaniami w rodzaju „byłam żoną dżihadysty”.
Zero punktów
Według statystyk Departamentu Stanu w 2014 r. na świecie doszło ogółem do 13 463 tego typu ataków, zginęło 32 700 osób, a 34 700 było rannych; 9400 osób zostało porwanych. Do 78 proc. tych zdarzeń doszło w pięciu krajach: Iraku (3370), Pakistanie (1821), Afganistanie (1591), a także w Nigerii i Syrii.
Według Globalnego Indeksu Terroryzmu w 2014 r. Polska jest na 124. miejscu z wynikiem 0 punktów na 10 możliwych – ex aequo z Koreą Północ- ną, Papuą Nową Gwineą i Togo. Wyprzedzają Polskę w tym rankingu nawet takie krainy łagodności jak Szwajcaria z Islandią, mając odpowiednio: 1,34 i 0,08. Nie chodzi tu o liczbę zamachów ani ofiar, ale wypadkową liczby ataków, przez liczbę ofiar, rannych i poziomu zniszczeń dokonanych przez terrorystów w danym roku.
Lękającym się Kalifatu amerykańscy badacze przytaczają statystyki, z których wynika, że 80 proc. zamachów terrorystycznych, do których doszło w ciągu ostatnich 10 lat w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, nie miało charakteru religijnego.
W większości sprawcami byli przedstawiciele prawicowych ruchów ekstremistycznych, antyrządowi radykałowie i nacjonaliści tacy jak Breivik.
Już Piłsudski
Polacy zapisali jednak piękną kartę w dziejach terroryzmu, o której jakoś się nie wspomina, zapewne przez lokalny nadmiar skromności – a w takich kategoriach można rozważać planowane porwanie wielkiego księcia Konstantego w trakcie powstania listopadowe- go czy działalność sztyletników w czasie powstania styczniowego. Liczbę ofiar ich zamachów szacuje się na około 1000 osób, akty terroru były wymierzone zarówno przeciw carskiej administracji, jak i np. całym wsiom sprzyjającym administracji. 15 sierpnia 1906 r. w Królestwie Polskim Organizacja Bojowa PPS zorganizowała władzom tzw. krwawą środę – dokonano zamachów na 80 urzędników i oficerów rosyjskich. Przedtem zamachowcy przestrzegli administrację przed działaniami odwetowymi, bo bojówka uderza wszak tylko w tych, którzy na to zasłużyli.
Także w Królestwie Polskim w latach 1910-1914 działała Grupa Rewolucjonistów Mścicieli. Była konspiracyjna, ale była też anarchistyczna, stąd pewnie brak konsekwencji, jeśli chodzi o cele zamachów. Napadano władze carskie, ale mściciele nie gardzili też zemstą na przedstawicielach burżuazji. W wyniku ich działalności zginęło około 100 osób.
Z kolei Eligiusz Niewiadomski był samotnym wilkiem, jeszcze zanim to stało się modne i 16 grudnia 1922 r. sam, bez porozumienia, dokonał zabójstwa prezydenta RP Gabriela Narutowicza, trzykrotnie do niego strzelając z rewolweru.
Zamordowano też radzieckiego posła przy naszym rządzie.
Rok później, 13 października 1923 r., Warszawą z przyległościami wstrząsnęła eksplozja prochu do pocisków artylerii zgromadzonych w Cytadeli. 28 osób zginęło, 89 zostało rannych. Oskarżeni zostali dwaj wojskowi sympatycy komunizmu. Wobec słabych dowodów ostatecznie skazano ich na dożywocie, ale karę wymierzył im niejaki Józef Muraszko, policjant z ich eskorty, znany ze skrajnie prawicowych poglądów. Na Muraszce, który w 1939 r. poszedł za głosem serca i rozpoczął karierę w gestapo, niedługo potem wyrok wykonało podziemie.
Jak zamachów dokonywać mamy, pokazał Polakom Józef Piłsudski w 1926 r. Zginęło 379 osób, 920 zostało rannych. Nie należy brać do serca punktu widzenia historyków, którzy nigdy nie mogą się ze sobą zgodzić co do faktów, zresztą to Piłsudski został bohaterem narodowym, a nie ci, co zarzucają mu zamach stanu i dążenia antydemokratyczne.
Ludowy Front Wyzwolenia
Jeśli komuś się wydaje, że to by było tyle, jeśli chodzi o krajowych zamachowców, jest w błędzie. Wystarczy, że zajrzy do Światowej Bazy Terroryzmu prowadzonej na Uniwersytecie Maryland. Odnotowano w niej ponad 140 tys. zamachów – od roku 1970. Baza zawiera dane 58 tys. zamachów bombowych, 15 tys. zabójstw i 6 tys. porwań.
Polska, z pozoru w ogonie Globalnego Indeksu Terroryzmu, w Światowej Bazie Terroryzmu wygląda niczym Kalifat, a na pewno nie gorzej niż Szwajcaria. Pierwszym z odnotowanych w bazie zamachów bombowych w Polsce jest zamach na nie byle kogo – na Lenina. 5 osób zostało rannych, ale Leninowi nic się nie stało; może dlatego, że i tak był już martwy. Działo się to w roku 1979 w Nowej Hucie. Po zamachu obok pomnika Lenina ustawiono budkę MO. W latach 1990 – 2001 odnotowano w Polsce ok. 40 zamachów, których celem była każda grupa społeczna: od zwyczajnych obywateli, poprzez biznesmenów, po polityków. Początek lat 90. był okresem działalności Ludowego Frontu Wyzwolenia – bojownicy nadal chcieli zwalczać komunizm i nie tylko. W związku z tym działalność LFW była rozległa. Po ogłoszeniu podwyżki biletów kolejowych, jednocześnie wyrażając poparcie dla strajkujących kolejarzy, członkowie LFW użyli gazu łzawiącego w budynku Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych PKP w Gdańsku. Granatu łzawiącego użyto w filii PLL LOT w Gdańsku, a bombę podłożono w toalecie redakcji „Głosu Wybrzeża”, gdy ta nazwała bojowników chuliganami.
LFW próbował też wysadzić tory kolejowe na Litwie za tłumienie polskości na Wileńszczyźnie i skradł korespondencję między Lechem Wałęsą a Agencją Żydowską z Kanady. W budynku PKS w Grudziądzu eksplozja bomby wybiła jedną szybę. Nikt nie zginął. Brak ducha zamachowców dał się poznać w tym, że gdy aresztowano i skazano jego przywódcę, o LFW słuch zaginął.
W 1992 r. zaatakowano ponownie w Nowej Hucie – tym razem ofiarami byli niemieccy kierowcy ciężarówek, a ataku dokonali polscy nacjonaliści o sympatiach neofaszystowskich, uzbrojeni w noże. Dwóch kierowców zostało rannych, jeden zmarł. Do ataku doszło na tle haseł: „Bij szkopa!”.
Światowa Baza Terroryzmu podaje jeszcze wiele przypadków zamachów dokonanych w Polsce w różnych latach, których próżno szukać w mediach, m.in. w Luboniu, Międzyzdrojach, Zgorzelcu i w miejscowości Cielądz. Najwyraźniej Uniwersytet w Maryland wie coś, czego nie wiedzą o sobie nawet Polacy, bo przytacza zamach terrorystyczny w Warszawie z roku 1996, w którym 7 osób zostało rannych – zresztą jeśli chodzi o terrorystów, Warszawa i Kraków w tej statystyce są liderami – rzecz jasna na terytorium Rzeczypospolitej. W każdym razie byli to terroryści swoi, produkcji polskiej, dostosowani do skali krajowej.
Cudze ganicie, swego nie znacie.