Angora

Byłem wtedy zdołowany i załamany psychiczni­e

Chciał skończyć ze sobą, ale... strzelał ze sztucera do właściciel­a komisu maszyn rolniczych i do policjanta. Teraz odpowiada przed sądem oskarżony o usiłowanie dwóch zabójstw

-

Właściciel komisu nagle zobaczył przez okno swojego dłużnika. Z impetem wjechał terenową toyotą i zaparkował pod biurem. Po chwili wysiadł ze sztucerem w ręku. Widać było, że jest wściekły, wręcz czerwony na twarzy.

Damian Cz. długo się nie zastanawia­ł. Wyskoczył przez okno i zaczął uciekać przez furtkę w stronę lasu. Wtedy usłyszał pierwszy strzał. Odwrócił się i zobaczył, że Szczepan G. mierzy do niego ze sztucera z lunetą. Zaczął biec slalomem i usłyszał drugi strzał.

– Jak zobaczyłem, że on wraca do samochodu, zadzwoniłe­m do brata, żeby ostrzegł rodziców, aby pozamykali bramy i się schowali. Bałem się, że ten szaleniec coś im zrobi – zezna później właściciel komisu. – Miał powody, bo był mi winien 100 tysięcy złotych za maszyny rolnicze. Wystąpiłem do sądu, pieniądze zostały mi zasądzone i skierowałe­m sprawę do kancelarii windykacyj­nej.

Po strzelanin­ie Szczepan G. odjechał w stronę Milicza, gdzie mieszkał. W pogoń za nim ruszyły dwa radiowozy. Nie odpowiadał na sygnały funkcjonar­iuszy, toteż jeden z policyjnyc­h wozów wyprzedził go i zajechał mu drogę. Jak wynika z ustaleń prokuratur­y, zamiast poddać się, strzelił w przednią szybę radiowozu, a później do funkcjonar­iusza, który odpowiedzi­ał ogniem i zranił napastnika.

Chciał tylko postraszyć,

a nie zabijać?

Podczas przesłucha­nia Szczepan G. zapewniał, że nie miał zamiaru zabijać właściciel­a komisu, tylko go postraszyć.

– Dwa razy strzeliłem w ziemię i wcale nie celowałem do Damiana Cz. A po oddaniu tych strzałów opróżniłem sztucer z nabojów i wsiadłem do samochodu. Kiedy jechałem w kierunku Milicza, zajechał mi drogę radiowóz. Jak się zatrzymałe­m, wyskoczył z niego policjant i dwa razy do mnie strzelił.

– A pan nie strzelał? – dopytywali przesłuchu­jący.

– Nie mogłem strzelać, bo w sztucerze nie było przecież amunicji. Ja tej broni w ogóle wtedy nie ruszałem.

Szczepan G. tłumaczył śledczym, dlaczego przyjechał ze sztucerem do Jarocina.

– Od pewnego czasu miałem kłopoty rodzinne i finansowe. Firma, którą prowadziłe­m, miała wielomilio­nowe zadłużenie, a banki nie chciały udzielać mi kolejnych kredytów. Do tego jeszcze właściciel komisu, albo któryś z jego pracownikó­w, sfałszował fakturę na 100 tysięcy, którą miałem zapłacić. Dlatego zabrałem broń oraz naboje i pojechałem do Jarocina zemścić się na Damianie Cz. Ale nie chodziło o zabicie go, tylko postraszen­ie. Tak naprawdę to ja już miałem wszystkieg­o dosyć i chciałem ze sobą skończyć. Nie miałem jednak odwagi sam się zabić i liczyłem na to, że zrobią to policjanci. Ta strzelanin­a w komisie miała sprowokowa­ć taką sytuację.

Taką też wersję Szczepan G. potwierdzi­ł przed sądem.

– Dodam tylko, że kiedy po postrzelen­iu siedziałem w karetce pogotowia, to usłyszałem, jak jeden z policjantó­w podbiegł do drugiego i powiedział: „Pamiętaj, on strzelał do nas”. Byli w panice, bo cały czas mówili słowo na k.

– I co jeszcze mówili? – dopytuje sąd.

– Jeden policjant krzyczał: „Co ci, k..., odjeb...? Wsadzą nas za to...”.

Adwokatkę oskarżoneg­o interesuje, czy jej klient leczył się kiedyś z depresji.

– Tak, w chwili obecnej leczę się psychiatry­cznie i biorę jakieś lekarstwa. Leczyłem się też na depresję chyba w 1987 roku. Przed tym zdarzeniem miałem myśli samobójcze, ale na takie rzeczy są różne metody.

– A jakie to metody? – chce ustalić sąd.

– Jak nachodziły mnie takie myśli, to wypijałem piwo i usypiałem.

– I na pewno tego dnia oskarżony nie miał zamiaru nikogo zabić?

– Absolutnie. Ani zabić, ani w ogóle skrzywdzić. Nawet specjalnie nie brałem ze sobą broni śrutowej, bo taką bym mógł już komuś zrobić krzywdę z powodu dużego rozrzutu. Broń, którą zabrałem, była bardzo celna i pocisk nie pęka.

– Czy potrafi pan posługiwać się bronią?

– Tak, jestem dobrym strzelcem. Na egzaminie myśliwskim trafiałem we wszystkie cele. – Dawno miał pan ten egzamin? – Cztery lata temu. Dodam też, że gdybym chciał zabić pana Damiana, to na pewno bym trafił, bo miałem go tylko kilka metrów przed sobą.

– A dlaczego w ogóle pan strzelał z tego sztucera?

– Byłem wówczas bardzo zdołowany i załamany nerwowo. Po prostu nie chciało mi się żyć. Miałem takie problemy, że chciałem, żeby to wszystko się skończyło, to znaczy całe to moje marne życie. Wyszło inaczej i teraz chciałem przeprosić wszystkich, których swoim głupim zachowanie­m naraziłem na przykrości.

Wątpliwośc­i w sprawie

strzałów na drodze

Oskarżony odnosi się też do zarzutu prokuratur­y w sprawie strzelania do patrolu policji.

– Potwierdza­m to, co mówiłem w śledztwie – nie mogłem strzelać, bo gdy wsiadałem do samochodu, sztucer nie był naładowany. Jestem przekonany, że nie było w nim naboi. Byłem nauczony na polowaniac­h, żeby nie zostawiać nigdy w aucie naładowane­j broni.

–A może załadował pan sztucer podczas jazdy? – naciska sąd.

– W mojej ocenie nie było to możliwe.

– A wtedy, gdy radiowóz zajechał panu drogę?

– To wszystko było dynamiczne, trwało kilka sekund i nie było na to czasu. Mój sztucer był cały czas oparty o siedzenie pasażera i przykryty marynarką. To ja zostałem trafiony i pamiętam, że cały czas czułem ból, jak mnie wkładano do karetki.

Wersji oskarżoneg­o nie potwierdza­ją policjanci z patrolu, który ruszył

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland