Sabat z Dodą
W jedynym w Polsce teatrze rewiowym Sabat odbyła się jubileuszowa gala „ The Best Of Sabat” z okazji 15-lecia działalności tej sceny, która – chociaż niedotowana – nazywana jest „wizytówką rozrywkowej stolicy”. Tam właśnie zapraszani są goście z całego świata na show w wykonaniu pięknych tancerek i młodych utalentowanych wokalistów.
Mówiono już i pisano, że założycielka i prezes zarządu Sabatu Małgorzata Potocka ma problemy finansowe, że odeszły czołowe gwiazdy i tancerki, że teatr pewnie zakończy działalność. Tymczasem Sabat odrodził się niczym Feniks z popiołów. Ma nowy zespół artystyczny i wystawił premierę z wielkim rozmachem i bogatą oprawą, jaką prezentował w najlepszym okresie swojej świetności. Wszystko efektownie opakowane, znakomicie nagłośnione. Obowiązkowo podświetlane schody i mieniąca się srebrem kurtyna. Kostiumy wprost bajeczne, naliczyłem ich chyba ze dwieście. Strusie pióra, cekiny, kryształy... Rewia, żeby była piękna, musi być kosztowna. Przygotowanie każdej premiery zamyka się w kwocie ponad 300 tysięcy złotych. No i jeszcze wizualizacja, a w niej obrazy z przeszłości Sabatu i Małgorzaty Potockiej. Treści bardzo trafnie dostosowane do charakteru utworu, np. piętnaście plakatów z piętnastu premier. W części patriotycznej były typowo polskie krajobrazy. Teatr zaakcentował też swoją solidarność z ostatnimi wydarzeniami w Paryżu. Była francuska flaga i „Dziwny jest ten świat” Niemena, zadedykowany Francuzom. Pewną konsternację widowni wzbudził mazur ze „Strasznego dworu”. Potocka uważa go za najpiękniejszy polski taniec, a taki trzeba traktować ze szczególną atencją.
Warto zaznaczyć, że niestrudzona Potocka sama dobiera światła i pro- jektuje rewiowe kostiumy. Na gali wystąpiła w trzech kreacjach: jedwabnej szafirowej z szafirowymi piórami i kryształkami Swarovskiego, w zielonej w kolorze polskiej łąki i białej jedwabnej ze strusimi piórami i kryształkami Swarovskiego.
Doda została zaproszona tylko na jeden (premierowy) spektakl, co nadało temu artystycznemu wydarzeniu specjalną rangę i większe niż zwykle zainteresowanie. Gwiazda miała zaledwie jedną próbę w dniu spektaklu, bo wnosiła do niego wcześniej przygotowane „numery” na potrzeby swojego estradowego show. Na scenę zjechała z sufitu na ogromnej kotwicy z napisem „DODA”, wirując nad głowami zaskoczonych widzów, by efektownie wylądować na środku sceny. Po przywitaniu się z publicznością porwała ją w rockandrollowych rytmach własnych przebojów, na czele z nieśmiertelnym „Nie daj się”. Były też „Riotka” i „Dżaga” oraz cover Cher „If I Could Turn Back Time”. Nie był to jednak ulubiony repertuar premierowej publiczności, bowiem na sali przeważało pokolenie z przedziału wiekowego 50 – 70 lat i więcej. Mimo to Dorota Rabczewska potrafiła zafrapować swoją osobowością tych ludzi, bo w finale dynamicznego i energetycznego występu razem z nią głośno śpiewali. Eleganckie damy, starsi panowie i kilka dużych nazwisk show-biznesu (Magdalena Zawadzka, Halina Kunicka) skandowało z entuzjazmem „Nie daj się, niej daj się!”. Okazało się, że Doda wspaniale czuje się w rewii, świetnie wygląda (kostium idealnie komponował się do charakteru przedstawienia) i bardzo dobrze śpiewa. Gratulowałem jej wspaniałego debiutu w teatrze rewiowym, a teraz czekam na rewię z Dodą w roli głównej, co zresztą zapowiedziała już Małgorzata Potocka.
Gwiazdor rewii i jednocześnie dyrektor muzyczny Teatru Sabat Ivo Orłowski pojawił się w pięciu strojach. Wyróżniała się koralowa marynarka Versace. Ivo zaśpiewał: „Miłość na zawsze”, „Caruso”, „Zaklętą miłość”, wszystkie dedykowane narzeczonej... Małgorzacie Potockiej, czego nie powiedział ze sceny, ale zdradził mi za kulisami. Orłowski bardzo poprawił swój wokal, dzięki konsultacjom wokalnym, które pobiera w Berlinie. Wykazał się też dużym temperamentem scenicznym i energią.
Nie zabrakło jej pozostałym wokalistom, spośród których szczególnie wyróżniała się młodziutka Agnieszka Wojciechowska i najnowszy nabytek Sabatu, jedyny zaangażowany po ostatnim castingu w teatrze, 23-letni Adi Kowalski, znany do tej pory z kręgów młodzieżowej muzyki pop, tutaj odkrywający znacznie szersze możliwości śpiewania wielkich coverów wielkim głosem i wnoszący coś świeżego i młodzieżowego do nieco skostniałej w swojej klasycznej formule rewii. Aktor Teatru Polskiego w Warszawie Piotr Bajtlik zademonstrował wysokiej próby profesjonalizm i szerokie możliwości swobodnego poruszania się w takim gatunku jak rewia. Ozdobą była zjawiskowa Iwona Tober, śpiewaczka klasyczna, będąca jakże trafnym kontrapunktem do sposobu śpiewania Ivo Orłowskiego. Dawną gwiazdę Sabatu Jolantę Mrotek z powodzeniem zastąpiła Anita Klimecka. Zabawnym wodzirejem był aktor i imitator Villas (teraz Dody) Jacek Mureno.
Po premierze był bankiet, na którym królował tort bezowy. Jubileuszowe przyjęcie trwało do piątej nad ranem...