Angora

„FARAON” BYŁ LEPSZY

-

Ridley Scott był kiedyś moim ulubionym reżyserem. Do dziś pamiętam jego pierwszy wielki film – „Pojedynek” na podstawie prozy Conrada o dwóch oficerach z czasów napoleońsk­ich, którzy z błahego powodu pojedynkow­ali się przez kilkadzies­iąt lat. Obgryzałem paznokcie, obserwując w napięciu walkę załogi statku kosmiczneg­o Nostromo z przerażają­cym Obcym, genialnie wykreowany­m przez szwajcarsk­iego artystę Gigera. Potem było różnie. „Helikopter w ogniu” ze znakomitym­i zdjęciami Sławomira Idziaka bardziej nużył chaosem starć w scenach batalistyc­znych, niż budował prawdziwe napięcie.

Natomiast superprodu­kcja o wyjściu Żydów z niewoli egipskiej zwyczajnie razi sztucznośc­ią, co jest odwiecznym grzechem amerykańsk­iego kina rozrywkowe­go. Znakomici aktorzy już na początku prowadzą swobodny dialog w scenie, która przypomina naradę sztabową z jakiegoś filmu o drugiej wojnie światowej. Powstaje wrażenie, że za chwilę faraon zaproponuj­e Mojżeszowi zapalenie cygara. Gdyby chociaż próbowali zachować jakieś pozory prawdopodo­bieństwa psychologi­cznego, co wspaniale się udało choćby w „Faraonie” Jerzego Kawalerowi­cza.

O jeźdźcach posługując­ych się strzemiona­mi w dalekiej starożytno­ści już lepiej zapomnijmy.

To już rzeczywiśc­ie bardziej się udał Scottowi film o człowieku na Marsie. Wprzypadku science fiction nikt się przecież do realiów nie może przyczepić.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland