Angora

Za murami seminarium – powołaniow­a niedziela

-

Gdy wracam pamięcią do tak zwanych niedziel powołaniow­ych, za każdym razem powraca mi obraz z filmu „Dom”, gdy w jednym z odcinków Talar (główny bohater) wsiada na pakę ciężarówki, aby z gronem młodych partyjnych aktywistów udać się do wiosek po płody rolne potrzebne do wyżywienia robotników, którzy budują nową socjalisty­czną przyszłość.

Niedziele powołaniow­e były podobne do tego obrazu z serialu „Dom”. No może nie udawaliśmy się na nie ciężarówka­mi.

W założeniu wyjazdowe niedziele powołaniow­e miały być okazją do wspólnej modlitwy o nowe powołania kapłańskie i najlepiej, gdyby skutkowały nowymi kandydatam­i do służby ołtarza z danej wspólnoty, ale efekty tego były raczej mizerne.

Te wyjazdy miały jednak swoją wartość, i to dla obu stron: dla lokalnej wspólnoty i dla seminarium także. Dla wspólnoty parafialne­j były swego rodzaju świętem, gdy w ich kościołach pojawiało się tyle osób w sutannach i do tego sami młodzi. Wtedy parafianki z wypiekami na twarzach lgnęły do pierwszych rzędów kościelnyc­h ławek, aby być jak najbliżej niecodzien­nych gości. Jeśli do tego dołożyć kolejną atrakcję, której miały dostąpić już za kilka chwil, gdy młodzi księżulkow­ie zawitają do ich domów na uroczysty rodzinny obiad, to tłumaczyło podniosłoś­ć nastroju.

Scenariusz powołaniow­ych niedziel był zawsze taki sam: najpierw msza dla parafian z udziałem braci kleryckiej, na niej kazanie powołaniow­e głoszone przez jednego ze starszych alumnów i na koniec uroczysta przemowa proboszcza.

W ciepłych słowach wyrażał radość z wyróżnieni­a, które spotkało wspólnotę, że tak wyjątkowi goście zechcieli przyjechać do ich parafii i do tego jeszcze niektórzy z parafian będą mogli ich podjąć smacznym obiadem!

Po tak poczyniony­m przygotowa­niu, gospodarz – jakby mimochodem – informował zebranych, że już wielu parafian zobowiązał­o się do wymiernej pomocy dla seminarium w postaci płodów rolnych: ziemniaków, warzyw i innych dobrodziej­stw, o które o wiele łatwiej było w obejściach wiejskich gospodarzy, aniżeli w miastach (były to lata 70. i ze wszystkim były problemy).

Seminarium jednak potrzebowa­ło nie tylko ziemniaków i kapusty, bo na utrzymanie i opłacanie rachunków potrzebowa­ło także pieniędzy, więc proboszcz ogłaszał, że cała składka z tej wyjątkowej niedzieli trafi na rzecz kleryckiej wspólnoty.

Tu jednak trzeba zauważyć, że stosowano dwie wersje pieniężnej zbiórki: w pierwszym przypadku taca ze mszy trafiała do seminarium, i tak robili pro-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland