Oskarżony: O: Ofiara: Sąd:
Grzegorz G. (33 l.) zabójstwo
Kamila B. (23 l.) Izabella Retyk (przewodnicząca składu orzekającego), Szczepan Stożyński, Sąd Okręgowy w Gdańsku
Oskarżenie: Agnieszka NickelRogowska, Tomasz Kaczyński, Prokuratura Rejonowa GdańskOliwa
Obrona: Kacper Najder (adwokat z urzędu) czyny w okolicach Kartuz policjanci odkryli pod starym, zbutwiałym tapczanem ślady świeżo kopanej ziemi. Odnaleziono zwłoki poszukiwanej Kamili B. Sekcja zwłok wykazała, że została pobita, a później uduszona paskiem od spodni. Biegli sprawdzili też komputer podejrzanego. Okazało się, że na kilka dni przed zaginięciem studentki przeglądał stronę internetową z artykułem dotyczącym zabójstwa i zakopania zwłok młodej kobiety.
Biologiczna chimera z podwójnym DNA
Śledczy mieli jednak poważny problem. Po badaniach genetycznych okazało się, że włos znaleziony na miejscu zbrodni miał inny kod genetyczny niż krew podejrzanego. Pojawiła się sugestia, że sprawcą zabójstwa może być ktoś inny. Rozwiązanie zagadki było szokujące: zatrzymany mężczyzna jest biologiczną chimerą – inne cechy DNA ma jego krew, a inne pozostałe tkanki ciała, na przykład cebulki włosów. Dla biegłych genetyków z gdańskiego Instytutu Medycyny Sądowej miało to wytłumaczenie: przyczyną takiej sytuacji był przeszczep szpiku kostnego, który Grzegorz G. przeszedł kilka lat temu z powodu rozpoznania u niego białaczki. Jeżeli terapia przebiega prawidłowo, zdarza się, że w krwi człowieka po transplantacji pojawiają się zarówno jego własne komórki, jak i dawcy.
W śledztwie Grzegorz G. zachowywał się raz z teatralną pokorą, innym razem był butny i agresywny. Na niektóre pytania prokuratora odpowiadał: „pomidor” albo mówił tak:
– Pokażcie mi dowody, że ja to zrobiłem, bo to śledztwo bardzo się myli…
Podczas innego przesłuchania przyznał jednak, że Kamila B. go oszukiwała.
– Ciągle powtarzała, że tylko ze mną chce żyć, a spotykała się dalej z tym Przemkiem, rzekomo swoim narzeczonym. Mówiła mi, że jest w ciąży, a wcale nie była. Spotykała się też z jakimś Łukaszem… – wyliczał.
–W końcu zacząłem traktować ten związek czysto instrumentalnie i zaspokajałem wyłącznie potrzeby seksualne. A ona była tak naprawdę nimfomanką. Wierzę jednak, że niebawem się zjawi, bo wpadła po prostu w jakieś złe towarzystwo.
Kiedy odnaleziono ciało zaginionej dziewczyny, śledczy coraz bardziej przyciskali Grzegorza G. Pytali go, na przykład, dlaczego w jego samochodzie i na jego ubraniu znaleziono ślady krwi. I na to miał gotową odpowiedź.
– Przypominam sobie, że w moim aucie zmieniała kiedyś podpaskę… A innym razem pękło mi wkłucie, które założyli mi w szpitalu.
Na kolejne pytania reagował już agresywniej. W końcu oświadczył:
– Nie mam ochoty już rozmawiać, bo robicie ze mnie debila.
Również przed sądem nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Kiedy sąd odczytywał jego wyjaśnienia ze śledztwa, za każdym razem powtarzał, że odmawia odpowiedzi na pytanie, czy podtrzymuje to, co wcześniej mówił policjantom i w prokuraturze.
– Będę wyjaśniał, jak zajdzie taka potrzeba – oświadczył krótko.
Wielokrotnie też pokrzykiwał, że „nie będzie dłużej tolerował tego cyrku”.
Zdaniem biegłego psychologa, Grzegorza G. cechuje skłonność do działań impulsywnych bez uwzględniania konsekwencji własnych zachowań. Za swoje kłopoty obwinia innych, a sam domaga się uwagi i aprobaty – ma potrzebę zwracania na siebie uwagi. Ma też tendencję do manipulowania innymi – wykorzystuje relacje z ludźmi do zaspokojenia swoich egocentrycznych potrzeb. W zachowaniu Grzegorza G. biegły psycholog dopatrzył się także cech teatralności i dramatyzowania.
On sam z kolei starał się za wszelką cenę przedłużać proces, który po trzech latach udało się jednak zakończyć.
Potrzebna izolacja
do końca życia
Mecenas Kacper Najder w mowie końcowej domagał się uniewinnienia klienta. Jego zdaniem policja i prokuratura nie przyłożyły się do tej sprawy i od początku śledztwa zmierzały jedynie do udowodnienia winy Grzegorzowi G. i szukania za wszelką cenę obciążających go dowodów. Zdaniem adwokata nikt nie brał pod uwagę, że zabójcą Kamili B. mógł być zupełnie ktoś inny.
Od samego początku wątpliwości nie miała zaś prokuratura i oskarżyciel zażądał dla oskarżonego kary dożywotniego więzienia.
W swoim ostatnim słowie Grzegorz G. powiedział:
– Jestem ofiarą oszustwa śledczych, bo dowody przeciwko mnie są szyte grubymi nićmi. Owszem, czuję się winny, że pokłóciłem się z Kamilą, uniosłem się honorem i zostawiłem ją samą w lesie. Ale zostawiłem ją tam całą i zdrową. To nie ja ją zabiłem.
Sąd nie dał jednak wiary jego zapewnieniom i skazał Grzegorza G. na dożywocie. Zdaniem sądu oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu i działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Kamili B. A motywem zbrodni była zazdrość.
– Ten człowiek powinien być izolowany od reszty społeczeństwa do końca życia, albowiem nie ma już szans na resocjalizację – uzasadniała wyrok sędzia Izabella Retyk. – Oskarżony był już w przeszłości kilkakrotnie karany za rozboje i przestępstwa przeciwko wolności. Wcześniej używał również przemocy wobec swojej żony i konkubiny. A później pozbawił życia osobę bardzo mu życzliwą i przyjazną, która opiekowała się nim podczas ciężkiej choroby. Dlatego nie można dopuścić, żeby Grzegorz G. wrócił jeszcze kiedyś do społeczeństwa.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca już zapowiedział apelację.