I... dla dobra ludzi
Dr Aneta Bylak przez kilka lat badała skutki obecności bobrów w bieszczadzkich potokach, m.in. w rejonie miejscowości Wołosate na niedużym potoku stanowiącym dopływ Wołosatki. Wcześniej – zanim bobry się w nim osiedliły – potok latem i jesienią wysychał całkowicie. Kiedy zamieszkała w nim jedna rodzina bobrów, na odcinku 1 km zbudowała aż 23 tamy.
– To pokazuje, że jedna rodzina bobrów może zajmować znacznie większy obszar, niżby mogło się wydawać – zauważa Aneta Bylak. – Zwierzęta te nie są związane z jednym stawem, niektóre zbiorniki użytkują intensywniej, inne tamy po jakimś czasie przestają konserwować, uszczelniać, aż w końcu porzucają je i przenoszą się do innej części potoku – zauważa pani doktor.
I dodaje, że teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego okazał się wyjątkowo wygodny i korzystny, by odbudować populację tych ssaków. Obszar ten jest bardzo słabo zaludniony, więc nie dochodziło do konfliktów z człowiekiem. To sprzyjało także prowadzeniu badań i pozwoliło dokonać oceny skutków bytowania i inżynierskiej działalności bobrów w środowisku.
Bóbr jest niezwykle pracowity. Ogromne drzewa spotykane w pobliżu potoków potrafi obalić w ciągu jednej nocy. I dokładnie wie, z której strony gryźć, aby drzewo przewróciło się w wybraną stronę.
Bóbr człowiekowi wilkiem
Do konfliktów z człowiekiem dochodzi wówczas, gdy bóbr wchodzi na obszary zamieszkane bądź intensywniej użytkowane przez człowieka. Powoduje szkody w sadach owocowych albo na plantacjach buraków. Potrafi też kopać dziury w wałach przeciwpowodziowych. Spiętrzona przez bobry woda na przydrożnych przepustach niekiedy zalewa jezdnię. Zdarza się, że przez ich działalność podtapiane są uprawy. Problemy mają rybacy, wówczas gdy bobry kopią nory w groblach stawów. Ogrodzenie sadów czy wykładanie siatek na groblach jest właściwie jedynym ratunkiem.
Ponieważ bóbr jest zwierzęciem chronionym, wyrządzone szkody pod- legają normalnej procedurze odszkodowawczej. Zajmuje się tym regionalna dyrekcja ochrony środowiska. Ona też w wyjątkowych sytuacjach wydaje specjalne zezwolenie na rozebranie niektórych tam bądź odstrzał pojedynczych osobników. Okazuje się jednak, że jest niewielu chętnych, którzy podejmują się odstrzału bobrów. Bo to zwierzaki niezwykle inteligentne i sprytne, a gdy ukryją się w wodzie, nadzwyczaj trudno je upolować.
Sztuka nie jest łatwa nawet dla wilków. Drapieżnik musi dopaść ofiarę na lądzie, wtedy bóbr porusza się wolno i nieporadnie. Wilk potrafi godzinami czekać w ukryciu, aż ofiara wyjdzie z wody. A gdy w końcu ją dopadnie, ma prawdziwą ucztę, gdyż dorodna sztuka potrafi ważyć do 30 kg.
– Mniej drastycznym rozwiązaniem niż odstrzał są różne sposoby zniechęcania bobrów do spiętrzania wody – mówi hydrobiolog. – Dostępne są specjalne opracowania-instruktaże pokazujące, jak to zrobić za pomocą prostych rozwiązań technicznych. Przykładowo, zamontowanie w tamie rury z otworami po bokach powoduje stały odpływ wody, a bobry nie są w stanie usunąć tych nieszczelności. Nie uzyskując odpowiedniej głębokości w stawie, zniechęcają się do budowy tamy w takim miejscu.
Więcej pożytku niż szkód
Ale pani hydrobiolog dodaje od razu, że oprócz szkód człowiek ma też wiele korzyści z obecności bobrów, i to one przeważają. Poprzez swoją działalność w środowisku ssaki te przyczyniają się do gromadzenia, czyli retencjonowania, ogromnej ilości wody. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, gdy na dużych obszarach kraju obniża się poziom wód gruntowych. Tymczasem stawy bobrowe, zatrzymując wodę, podnoszą poziom wód gruntowych w okolicy.
Dobrym przykładem może być wspomniany wcześniej potok w dolinie Wołosatki. Przed osiedleniem się bobrów całkowicie wysychał, a przyczynił się do tego człowiek. W latach 80. całą dolinę tego potoku zmeliorowano i przesuszono. Gdy pojawiły się bobry i zbudowały tamy, szybko poprawiły się warunki hydrologiczne, a obecnie woda w potoku płynie już przez cały rok. To pozwoliło zasiedlić go ponownie przez ryby.
– Zanim człowiek przyczynił się do prawie całkowitego wytępienia bobrów, były one jednymi z najważniejszych elementów środowiskotwórczych – podkreśla Aneta Bylak. – Przyczyniały się do utrzymywania licznych mokradeł, z których korzystają ryby, płazy, ptaki wodno-błotne, a nawet duże ssaki, np. łosie. A przecież bobry pracują za darmo. Mogą magazynować wodę bezkosztowo.