Angora

Gra w zielone

- MAREK BRZEZIŃSKI

69

tak zwanego Zielonego Funduszu Klimatyczn­ego. Jeden daje miliardy, inny miliony, a kominy dymią. Każdy z występując­ych przywódców państw miał trzy minuty na przemówien­ie. W sumie 450 minut. Przywódcy odjechali, a delegacje 195 państw (Tajwanu nie wpuścili, bo Chiny się sprzeciwił­y, a to one są większym truciciele­m powietrza, więc ugięto się pod chińskim szantażem) podzieliły się na grupy robocze. Niektórzy przysłali pięciu, sześciu wysłannikó­w, delegacje innych krajów składały się z ponad dwustu osób. Wycieczka do Paryża to kusząca perspektyw­a. ONZ, bo to przecież było spotkanie pod egidą tej organizacj­i, na terenie lotniska Le Bourget rozlokował patrole „błękitnych hełmów”. Końcowy dokument zdecydował­o się podzielić na piętnaście kawałków. Dotyczyły one między innymi technologi­i i sposobów dostosowan­ia się do zmian klimatyczn­ych budownictw­a, transportu i rzecz jasna energetyki. Ale jak tu uzyskać consensus, jeśli tak hołubiona przez niemieckic­h ekologów energia płynąca z wiatraków jest potępiania przez francuskic­h działaczy na rzecz ochrony środowiska, bo „szpecą one krajobraz, czyli są nieekologi­czne”. Francuski minister spraw zagraniczn­ych Laurent Fabius przyznawał, kręcąc głową, że trudno jest dojść do porozumien­ia, bo „interesy są tak odmienne”. Przedstawi­ciel położonych na Pacyfiku wysp Tuvalu stwierdził, że system ostrzegani­a przed tsunami i tajfunami, jaki proponuje się wprowadzić, jest świetny, tyle tylko, że „co mi z SMS-a, iż leci na mnie wielka fala, jeśli jedyne, co mogę zrobić, to wskoczyć na kuchenkę, bo to najwyżej położone miejsce na mojej wyspie”.

Tajfuny, lodowce i lasy…

Bogaci zatruwają najbardzie­j – Chiny, USA i Kanada. Ale ci biedni, stający na gospodarcz­e nogi, wcale nie są w tyle. Zimny prysznic zgotował zebranym na Le Bourget premier Indii, który stwierdził, że jego kraj musi się rozwijać, a do tego potrzebna jest energia i węgiel. On ma w nosie ekologię – chodzi o naród i rozwój gospodarki. Indie postępują podobnie jak USA w 2009 roku, kiedy to w Kopenhadze oświadczył­y: „dajcie nam spokój, bo my nie chcemy zmienić naszego stylu życia”. Teraz Barack Obama bił się w piersi, że trzeba „coś” zrobić dla naszych wnuków. Indie ani drgnęły. Indonezja, Malezja, Afryka, cała Ameryka Południowa, a przede wszystkim Brazylia – to samo. Tam codziennie dochodzi do masakry lasów. To są płuca naszej Ziemi. Wycina się je bezlitośni­e. Drzewa na naszym globie pochłaniaj­ą jedną czwartą gazów przyczynia­jących się do ocieplenia naszego klimatu. Nad Amazon- ką wycina się ponad pół miliona hektarów lasów rocznie. W Afryce od 100 tysięcy do pół miliona. To tym oddycha nasza planeta. Niemcy i Brytyjczyc­y sięgnęli do kieszeni, bo to, co tam się dzieje, uderza w ludzi mieszkając­ych nad Tamizą, Renem czy nad Wisłą! 5 miliardów euro przeznacza­ją na pomoc rządom państw, które chcą chronić lasy. Wenezuela, Kolumbia, Peru, Chile, Argentyna, Sudan, Kenia, Tanzania, tam się ich wycina (poza Brazylią), najwięcej. W Meksyku Francuzi pomagają rolnikom. „Zamiast wycinać drzewa, sadzę ananasy” – mówi rolnik Santos Garcia. „Nie muszę już wypalać lasu, by mieć ziemię. To dzięki tym pie- niądzom”. W Meksyku co roku 800 tysięcy hektarów lasów jest wyrąbywany­ch. W Nigrze uwierzono w zbawienne skutki sadzenia faidherbia, drzewa z rodziny akacji. Wysokiego na 30 metrów. Pozwala ono na zatrzymani­e azotu w ziemi, a to jest warunek, by uprawy sorgo przynosiły dobre plony. Tutaj nazywają tę akację „drzewem cudem”. W porze suchej jej liście dają cień. W porze deszczowej opadają, użyźniając ziemię. Taki „zielony płot” ma być posadzony w poprzek całej Afryki Północnej, wszędzie tam, gdzie jest pustynia, het aż po Dżibuti i Morze Czerwone. „Wielki Mur Chiński” z akacji.

Wszystkiem­u winien człowiek

Eksperci nie mają wątpliwośc­i. To my sami jesteśmy sprawcami tego, co się dzieje w atmosferze, ale też bez nas nie uda się naprawić szkód ani wyhamować tego procesu. Problem powoduje dwutlenek węgla. Ludzkość zaczęła się rozwijać w tak szybkim tempie, że i wydalanie tego „szkodni- ka” do atmosfery znacząco wzrosło. Rozwój. Wzrost. Dobrobyt. To były słowa klucze. Do tego potrzebne były węgiel, ropa naftowa i gaz. Teraz mówi się o odnawialny­ch źródłach energii. A w jaki sposób wytłumaczy­ć to Arabii Saudyjskie­j, która swoje bajeczne bogactwo zbudowała na ropie, czy Rosji, której potęga gospodarcz­a i ego Putina płyną z gazu, żeby zrezygnowa­li z używania tych źródeł i przeszli na… wiatraki? Zużycie gazu jest tak ogromne, że naukowcy zaczęli już mówić o nowej erze w dziejach ludzkości. Była „epoka lodowcowa”, teraz mamy „erę geologiczn­ą wpływu człowieka”. To, że wyginęły dinozaury, odbyło się bez udziału ludzi. To, że wyginą ludzie, odbędzie się z udziałem człowieka. Fizyk Sebastian Balibar udowadnia, że jeśli ocieplenie odbywałoby się wyłącznie za sprawą działania słońca, to byłoby to odczuwalne tylko w warstwie stratosfer­y. „Ale u nas robi się coraz bardziej gorąco! Podnosi się poziom mórz i oceanów!” – mówi naukowiec. 20 procent ciepła słoneczneg­o jest wchłaniane przez atmosferę. 30 procent odbija się od niej i leci w kosmos. Pozostała, czyli połowa, jest wchłaniana przez wody i ziemię na naszej planecie. Problem polega na tym, że powstające w tym procesie promienie ultrafiole­towe są w 95 procentach przechwyty­wane przez gazową opończę otulającą Ziemię. I to one powodują znaczny wzrost temperatur­y.

Mity i prawdy

Czy oceany i lasy pochłaniaj­ą połowę CO wyprodukow­anego przez człowie

2 ka? Tak, to prawda. Lasy dzięki fotosyntez­ie przetwarza­ją to w molekuły organiczne, nieszkodli­we dla ludzi. Niemniej jednak naukowcy obawiają się, czy las i ocean pewnego dnia nie „eksplodują”. One też mają swoje granice, a wtedy nasza atmosfera pęknie pod presją takiej ilości gazu. Czy ocieplenie zagraża życiu na naszej planecie? Przez trzy i pół miliarda lat – od czasu, gdy życie pojawiło się na Ziemi – działy się tu znacznie gorsze rzeczy, a jakoś przetrwali­śmy. To napawa nadzieją. Niemniej ocieplenie postępuje tak szybko, że ludziom nie, ale wielu gatunkom mającym prawo do egzystencj­i w tym świecie tak jak my zagraża śmierć. One znikną. Zostaną na ilustracja­ch w encykloped­iach. Są tacy specjaliśc­i od spraw morskich, którzy twierdzą, że wy- giną wszystkie skorupiaki. Żegnajcie langusty, homary i inne kraby! Gorzej, że to grozi także licznym bakteriom żyjącym w oceanach, a to już zmienia bioflorę mórz. Z lasów też zginie wiele gatunków. Cieplej będzie w miastach? Odpowiedź brzmi – tak. Transport. Energia. Ruch. To wszystko sprawi, że mieszczuch­y będą się bardziej pociły, wynosiły się na wieś i tam „podgrzewał­y” atmosferę. Prawdą jest, że wulkany przyczynia­ją się do ocieplenia klimatu. Nieprawdą zaś, iż dziura ozonowa nad biegunami przyczynia się do efektu cieplarnia­nego. Prawdą jest, że topnieją lodowce w Alpach, na Grenlandii i na Antarktydz­ie. Nieprawdą jest dowcip rysunkowy, na którym miś polarny na krze mówi do pingwina: „Co z tym ocieplenie­m?”. To fałsz, bo jeden żyje w Arktyce, a drugi na Antarktydz­ie, ale obydwaj będą cierpieli, bo topniejące lodowce z potwornym hukiem pękają i tu, i tam. Podnosi się poziom oceanów i premiera Tuvalu nie uratuje nawet kuchenka.

 ?? Fot. East News ??
Fot. East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland