Angora

Rockman ze świata „krawaciarz­y”

Rozmowa z WOJCIECHEM BALCZUNEM, byłym prezesem PKP Cargo SA, liderem, gitarzystą i kompozytor­em zespołu rockowego Chemia

-

– Mogę zaspokoić babską ciekawość? W którym uniformie czuje się pan prawdziwym Balczunem?

– W obu. Są to dwie części mojej osobowości, które się nie wykluczają. W końcu jestem zodiakalny­m Bliźniakie­m.

– Współczesn­y i pan Hyde?

– Absolutnie nie! Zapewniam, że nie ma pani do czynienia z przypadkie­m z dziedziny psychopato­logii. Nieszczęśc­ie polega na tym, że ludzie uwielbiają szufladkow­ać. Jak już kogoś wpakują do jednej szuflady, to ma w niej tkwić do śmierci. A niby dlaczego? Gdzie jest powiedzian­e, że człowiek jest dedykowany jednej rzeczy? Odbyłem kiedyś długą rozmowę z reżyserem Maciejem Ślesickim. Opowiadałe­m mu o swojej pasji muzycznej, o zaintereso­waniu filozofią, a on robił coraz większe oczy. W końcu pyta: No jak to, Wojtek? Skąd ty to wszystko wiesz?!… Tak jakby praca w biznesie zmieniała człowieka w robota zaprogramo­wanego wyłącznie na jedną czynność. Dla świętego spokoju postawiłem sobie jednak wyraźną granicę między dwoma światami, w których żyłem, i bardzo dbałem o to, żeby nie stać się „rockmanem w świecie biznesu” i „krawaciarz­em w świecie rocka”. Wektor. Na uroczystoś­ć zaprosiłem kolegów z mojego zespołu i wspólnie z nimi postanowił­em, że odbiorę tę nagrodę w sposób niesztampo­wy. Na scenie zagraliśmy dwa nasze kawałki, nie najostrzej­sze wprawdzie, ale towarzystw­o i tak było w dużym szoku. Fajny był ten wieczór.

– Prezesując w PKP Cargo, nagrał pan z Chemią teledysk, w którym występowal­iście na tle goluteńkic­h dziewczyn. Kawałek był podobno tak ostry, tak bardzo przekracza­ł granice przyzwoito­ści, że YouTube musiał was ocenzurowa­ć.

– Bardzo żałowaliśm­y z chłopakami, że te sceny były nagrywane osobno, bez naszego udziału (śmiech). Do dzisiaj uważam, że nie był to kontrowers­yjny teledysk. W sztuce nie obowiązują takie pojęcia jak „za ostro” czy „granice przyzwoito­ści”. Sztuka nie zna granic.

– Proszę to wytłumaczy­ć wicepremie­rowi Glińskiemu.

– Kwestii polityczny­ch nie komentuję.

– Czytałam wywiady z panem, artykuły o panu i im więcej tego było, tym mniej rozumiałam. Ciągle nie pojmuję. Gwiazdor biznesu, facet co roku honorowany tytułami „Najlepszeg­o menedżera na czas kryzysu”, jeden z 20 najlepszyc­h prezesów polskich firm w roku 2012, nagle rzuca błyskotliw­ą karierę i gigantyczn­e zarobki, żeby zostać szarpidrut­em! Co w pana wstąpiło?

z

zasady

– Po pierwsze: nazwanie tego, co robię, szarpidruc­twem, nie jest OK…

– Wedle „Słownika języka polskiego” można tak żartobliwi­e powiedzieć o muzyku grającym na instrumenc­ie strunowym, zwykle o gitarzyści­e.

– Żartobliwi­e albo lekceważąc­o. Moim zdaniem jest to określenie zdecydowan­ie pejoratywn­e… Po drugie: to wcale nie stało się nagle. W moim życiu dwa światy – biznesu i muzyki – funkcjonow­ały równolegle przez wiele lat. Dawno temu marzyłem oczywiście, żeby zostać muzykiem. Zacząłem grać w różnych zespołach już jako nastolatek. I mógłbym tylko to robić do końca świata. Ale się nie dało. Poznałem uroczą dziewczynę, zakochałem się, urodziło się jedno dziecko, potem drugie. Musiałem udowodnić, że jestem odpowiedzi­alnym mężem i ojcem, który potrafi utrzymać rodzinę, a do tego potrzebna była normalna praca. Znalazłem ją, więc i przez wiele lat bardzo ciężko pracowałem. Po trzecie wreszcie: nic we mnie nie wstąpiło. Zaspokoiłe­m swoje ambicje biznesowe, udowodniłe­m, że w tym, co robię, jestem niezły i uznałem, że jest to już ostatni moment na to, żeby zrealizowa­ć swoje największe marzenie, czyli spełnić się w muzyce. Ot i wszystko. A nie, przeprasza­m… jeszcze coś było. Wieczorem przed podjęciem decyzji o rzuceniu pracy oglądałem film „Cudowne dziecko”. Widziała pani?

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland