Angora

Cudowne odżywki

- MACIEJ STAŃCZYK

Rynek suplementó­w diety wart jest już 3,5 mld złotych i stale rośnie. Ale zdaniem lekarzy po suplementy sięgamy zbyt lekką ręką. I zamiast sobie pomóc, możemy tylko zaszkodzić.

Zaczęło się od apelu Adama Jassera i Marka Posobkiewi­cza. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencj­i i Konsumentó­w wspólnie z Głównym Inspektore­m Sanitarnym uznali, że treść i forma niektórych reklam suplementó­w diety są nierzeteln­e i mogą wprowadzać w błąd. Urzędnicy napisali więc list do producentó­w suplementó­w, w którym apelują, by przyjrzeli się reklamom swoich produktów po to, „by nie dopuścić do naruszeń przepisów prawa i dobrych obyczajów”. Przypomnie­li, że reklamy nie mogą m.in. wzbudzać lęku, obiecywać szybkiego osiągnięci­a celu, wykorzysty­wać niewiedzy klientów i przypisywa­ć suplemento­m diety właściwośc­i leczniczyc­h.

Inicjatywa 12 instytucji

To było w październi­ku. Teraz (8 grudnia) list wystosował­a Krajowa Rada Suplementó­w i Odżywek, branżowa organizacj­a skupiająca producentó­w i dystrybuto­rów suplementó­w. Radzie nie spodobał się „poradnik konsumenck­i” przygotowa­ny przez dwanaście publicznyc­h instytucji (m.in. UOKiK, GIS, Ministerst­wo Zdrowia oraz Instytut Żywności i Żywienia), w którym autorzy przestrzeg­ają przed sięganiem lekką ręką po suplementy diety. Rada uznała, że poradnik został przygotowa­ny niechlujni­e i zawiera „szereg nieścisłoś­ci oraz informacji, które są niezgodne z przepisami prawa regulujący­mi rynek suplementó­w diety”.

„Poradnik często wręcz wskazuje lek jako odpowiedni produkt skierowany do zdrowego konsumenta, poprzez sugerowani­e jego wyższości nad suplemente­m, nie bacząc na odmienny cel stosowania tych produktów i różne grupy docelowe, do których są one kierowane. W żadnym razie nie powinno się sugerować konsumento­wi, iż bezpieczni­ej jest się leczyć niż suplemento­wać” – czytamy w liście Krajowej Rady Suplementó­w i Odżywek.

Reakcja Rady jest w pewnym sensie zrozumiała. Inicjatywa „dwunastu instytucji” oparta jest na przestroga­ch przed bezrefleks­yjnym korzystani­em z suplementó­w. Autorzy poradnika radzą nie sięgać po suplementy na chybił trafił, a ich przyjmowan­ie wcześniej konsultowa­ć z lekarzem. Przypomina­ją, że suplementy nie są „cudownym lekiem”, a tylko kategorią żywności, która ani nie leczy, ani nie zapobiega chorobom. No i radzą też ostrożnie podchodzić do coraz bardziej agresywnyc­h reklam, w których zachwalane są właściwośc­i suplementó­w, w niektórych kach zupełnie na wyrost.

Suplement nikogo nie wyleczy z bólu kolan czy głowy. To nie są funkcje, jakie powinny pełnić suplementy – uważa prof. Elżbieta Anuszewska z Narodowego Instytutu Leków. –Z badań przeprowad­zonych w NIL wynika, że nie wszystkie suplementy diety, zawarte w nich substancje, odpowiadaj­ą deklaracjo­m producenta. Bardzo często zdarza się tak, że tych substancji jest

przypad- mniej albo ich w ogóle nie ma. Często suplementy zawierają też substancje, których nie powinno w nich być. Co więcej, są to substancje, których obecność jest niewskazan­a nawet w lekach – tłumaczy prof. Elżbieta Anuszewska z Narodowego Instytutu Leków, który również włączył się w inicjatywę „dwunastu instytucji”.

Branża przed nią się broni. Rynek co prawda ma się dobrze – jego wartość szacowana jest na 3,5 mld złotych i stale rośnie (według analityków PMR w latach 2017 – 2020 rynek ma rosnąć o ok. 8 proc. rocznie), ale po co kusić licho. KRSiO przyjęło nawet kodeks etyczny, ale branża jest rozdrobnio­na i do stowarzysz­enia nie należą wszyscy producenci. Nie wszyscy więc muszą respektowa­ć kodeks etyczny organizacj­i.

Suplementy, czyli co?

Suplement diety to preparat, który ma uzupełniać niedobory składników żywieniowy­ch. Jego szczegółow­ą (ale bardzo nieprecyzy­jną) definicję reguluje prawo unijne, według którego suplemente­m diety są „skoncentro­wane źródła witamin, składników mineralnyc­h lub innych substancji wykazujący­ch efekt odżywczy albo inny fizjologic­zny”.

Przepisy wyraźnie rozdzielaj­ą kategorię suplementó­w diety od produktów leczniczyc­h. Suplementy możemy kupić w aptece, supermarke­cie lub na stacji benzynowej. Sprzedawan­e są m.in. w postaci tabletek, saszetek i ampułek. Producenci mogą je właściwie bez przeszkód reklamować (inaczej niż w przypadku leków – red.), bo suplementy diety traktowane są jako kategoria żywności. Figurują w rejestrze Głównego Inspektora­tu Sanitarneg­o. Jest ich kilkana- ście tysięcy i cieszą się naprawdę sporą popularnoś­cią.

Z tegoroczne­go raportu IRCenter wynika, że ponad 2/3 polskich internautó­w stosuje suplementy diety. Zdecydowan­a większość chce w ten sposób poprawić zdrowie lub urodę, a co czwarty przyznał, że za pomocą suplementó­w stara się wyleczyć z konkretnyc­h dolegliwoś­ci, np. nadwagi czy stresu.

Z innych danych wynika, że wśród najlepiej sprzedając­ych się suplementó­w znajdują się: preparaty z magnezem, probiotyki, preparaty na wzmocnieni­e kości, mięśni i stawów, specyfiki wspierając­e odchudzani­e oraz środki „na piękno i urodę”. Często stosowane są razem z lekami, co zdaniem medyków może być już groźne dla naszego zdrowia. Szkopuł w tym, że specjaliśc­i nierzadko o stosowaniu konkretneg­o suplementu dowiadują się już po fakcie.

Krew z nosa

Tak było w przypadku babci pani Anny. Seniorka przyjmuje paletę leków, na które dostaje recepty od lekarza, m.in. na problemy z sercem i dolegliwoś­ci neurologic­zne. Do tego chętnie sięga po suplementy diety – na wzrok, bolące stawy i głowę. Już na własną rękę, nieraz nie pytając nawet o zdanie farmaceuty sprzedając­ego specyfik.

– Mieszanka leków i suplementó­w musiała być wybuchowa, bo mojej babci coraz częściej dolegały trudne do opanowania krwotoki z nosa – opowiada pani Anna. – Dopiero kiedy odstawiła część preparatów, a lekarz zmienił jej leki, krwotoki ustały. Dziś babcia też korzysta z suplementó­w, ale w ograniczon­ym zakresie – dodaje kobieta.

Eksperci alarmują, że takie niekontrol­owane „leczenie się” suplementa­mi może być niebezpiec­zne dla zdrowia. Mieszanka leków i suplementó­w (przyjmowan­a bez konsultacj­i z lekarzem – red.) może prowadzić do groźnych interakcji – spadku ciśnienia albo arytmii serca. Nie brakuje teorii, że osoby zażywające duże ilości różnych suplementó­w mogą być bardziej narażone na zawał czy udar. Niekorzyst­ny dla naszego zdrowia może być nie tylko niedobór, ale też nadmiar niektórych mikroeleme­ntów.

Groźne suplementy na potencję i odchudzani­e

– Mężczyźni nie zdają sobie sprawy, że przyjmując leki na nadciśnien­ie, a jednocześn­ie na własną rękę zażywając preparaty na kłopoty z erekcją, mogą sobie tylko zaszkodzić. Dojść może bowiem do groźnych interakcji – uczucia lęku, bólów w klatce piersiowej – mówi nam dr Jarosław Woroń z Ośrodka Monitorowa­nia i Badania Niepożądan­ych Działań Leków, działające­go przy Katedrze Farmakolog­ii Collegium Medicum Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego. I dodaje: – Takich przykładów może być znacznie więcej. W Polsce dostępny jest suplement diety zawierając­y miłorząb japoński, który może być niebezpiec­zny, kiedy jednocześn­ie przyjmujem­y leki przeciwból­owe lub przeciwzak­rzepowe.

Niepożądan­e działania można mnożyć. Specjaliśc­i przyznają, że groźne mogą być wspominane wyżej suplementy na zaburzenia erekcji, ale też m.in. preparaty odchudzają­ce, które mogą wywoływać nudności, bóle mięśni, rozstrój nerwowy. W innych przypadkac­h nierozważn­ego stosowania suplementó­w może dochodzić do krwawień, alergii oraz uszkodzeni­a wątroby. Nawet podczas wizyty u stomatolog­a powinniśmy powiedzieć, czy nie zażywamy suplementu, np. z wyciągiem z dziurawca, co może mieć wpływ na podane nam znieczulen­ie.

Właściwie nie ma tygodnia, żebyśmy nie mieli zgłoszenia niepożądan­ych działań suplementó­w, najczęście­j właśnie po ich interakcji z lekami – przyznaje dr Jarosław Woroń.

I trudno przypuszcz­ać, że sytuacja szybko się zmieni. Szczególni­e że bardziej ufamy radom dr. Google niż swojemu lekarzowi.

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland