Zostań z nami, melodio
Jan Wojdak, lider zespołu Wawele: Zawsze szliśmy własną drogą
społu Skaldowie, Marek Grechuta. Wtedy życie kulturalne Krakowa skupiało się w teatrach i klubach studenckich. I zacząłem w tym życiu aktywnie uczestniczyć. Moje pierwsze próby muzyczne z Wawelami odbywały się w klubie „Grota” Wyższej Szkoły Ekonomicznej.
Zespół Wawele powstał w 1966 roku, grał w klubach studenckich. Wystąpił w kilku Przeglądach Muzycznych, zdobył kilka nagród. Grał też w sopockim Non Stopie. Z pierwszego okresu działalności zespołu nie zachowały się jednak żadne nagrania. Jan Wojdak dołączył do zespołu w 1971 roku. – Przyszedł do mnie ich menedżer, Marek Oleś, który wcześniej zajmował się grupą Dżamble. Ja już wtedy byłem po występach z kapelami Duchy, Wawelskie Smoki i Górale. Pisałem piosenki, które śpiewali m.in. Andrzej Zaucha i Toni Keczer z Czerwono-Czarnych.
Wydali drugą płytę „Daj mi dzień”. – Kolejny sukces i medialny wybuch. Wygrywaliśmy wszystko. Plebiscyt „Lata z Radiem”, „Interstudio” ośmiu europejskich stolic, zdobywaliśmy tytuły Piosenki Roku, Radiowej Piosenki Miesiąca, byliśmy laureatami Opola. I zdobyliśmy pierwszą Złotą Płytę.
Pierwszym wielkim przebojem Waweli był „Mleczarz”. – Lansowany przez radio i telewizję, był także hitem osadzonych w więzieniach. Były też inne przeboje „Biały latawiec”, „Zaczarowany fortepian”, „Nie szkoda róż” i „Zostań z nami, melodio”. Śpiewa je cała Polska, bo prawdziwy przebój to taki, który zostaje na lata. Gra się go na biesiadach, weselach, w klubach z karaoke.
Zdaniem Jacka Chruścińskiego, który do Waweli trafił w 1985, a wcześniej grał w zespołach jazzowych, złoty okres grupy trwał do końca lat 80. – Byliśmy pierwszą kapelą w Polsce, która nagrała płytę CD i o której zrealizowano dwa filmy telewizyjne, dokumentujące artystyczny dorobek. Wyreżyserował je Grzegorz Dubowski. Pierwszy, „Zostań z nami, melodio” miał premierę w 1979 r. i był realizowany w Krakowie, Koszęcinie i Tyńcu z udziałem zespołu „Śląsk”. Tańczył w nim Janusz Józefowicz. Film emitowany był w telewizjach na całym świecie. Premiera drugiego filmu, „Na strunach gitary”, zbiegła się z innym wydarzeniem muzycznym. – „Miłosny zawrót głowy” Jana Wojdaka zdobył tytuł „Teledysku roku 1987”. W filmie „Na strunach gitary” widać siedzącego na widowni (w pierwszym rzędzie) młodego, nikomu wtedy nieznanego fana zespołu Marcina Dańca.
Kiedy w Polsce w 1989 roku zachodziły przemiany, grupa była na 18-miesięcznym kontrakcie w USA. – Graliśmy w Chicago, w klubie „Cardinal”, razem z Ireną Jarocką i grupą Dwa Plus Jeden. Muzycy najmilej wspominają wyjazdy do byłego ZSRR. – Ogromne sale, stadiony, sto tysięcy ludzi na Łużnikach. Wszyscy śpiewali rosyjską wersję jednego z naszych największych przebojów „Zostań z nami, melodio”. Zespół grał też wWieliczce, w Komorze Warszawa, 130 metrów pod ziemią. Najwyżej, w Ałma Acie, na stadionie lodowym. Najdalej w Adelajdzie w Australii. – Generał Mirosław Hermaszewski słuchał „Białego latawca” w kosmosie. Występowaliśmy w „Szansie na sukces”, „Od przedszkola do Opola”, „Talent za talent”.
– My zawsze szliśmy własną drogą. Nigdy nie byliśmy zależni od układów. Dlatego muzyka, którą tworzymy, jest autentyczna i ma duszę. Ludzie chcieli i chcą nas słuchać. Nie zależało nam i nie zależy na promocji w komercyjnych stacjach. Moje dzieci i wnuki nie znają tych rozgłośni. Mamy swój styl, zwany krakowskim brzmieniem i ogromny dorobek. Za nami stoi publiczność – mówi Wojdak. – Bierzemy udział w wielu przedsięwzięciach, promujących polską muzykę. Ale na pewno nie damy się namówić do programów, gdzie gotuje się makaron, smaży kiszkę czy szyje się kiecki na miarę i sprzedaje na kilogramy.
Najnowsza płyta Waweli, „Ballady z walizki”, wydana wiosną 2011, opowiada o muzycznych podróżach zespołu po świecie. Teraz pracują nad kolejną. – Jest trochę nacisków, aby to była płyta konceptualna, jak Pink Floyd w latach 70. czy Moody Blues. I staramy się podjąć to wyzwanie.
togaw@tlen.pl