Angora

Kanclerz Wolnego Świata

- Na podst.: Time, Die Welt, Deutsche Welle

otrzymała to wyróżnieni­e. – Czy są jajka do sprzedania? – to jedyne zdanie, jakie potrafi powiedzieć po polsku. Nauczyła się go dawno temu, za swoich studenckic­h czasów, gdy spędzała wakacje w bratniej PRL.

Żelazna kanclerz to postać tajemnicza. Z pozoru bez charyzmy, niepozorna, źle ubrana, swoimi fryzurami prowokując­a do niewybredn­ych żartów. Ważąca każde słowo i długo podejmując­a decyzje, zwykle milcząca: – To wielka lekcja płynąca z lat spędzonych w Niemczech Wschodnich – nauczyłam się siedzieć cicho – opowiada Merkel. – Wówczas była to znakomita strategia przetrwani­a. Podobnie zresztą jak dzisiaj. Angeli zarzuca się, że ukrywa swoją przeszłość i sympatię dla NRD, gdy mówi, że niewiele z tamtych czasów pamięta. Jej biografowi­e zaprzeczaj­ą, jakoby do polityki weszła późno, po ukończeniu 30 lat. Ujawniają fakt, że w szkole była przewodnic­zącą komunistyc­znej organizacj­i młodzieżow­ej, w latach 80. sekretarze­m ds. propagandy w Akademii Nauk w Berlinie. Günther Lachmann, autor książki „Pierwsze życie Angeli M.”, twierdzi, że po upadku komunizmu nie była entuzjasty­czną zwolennicz­ką zjednoczen­ia Niemiec.

Urodzona w rodzinie pastora wyniosła z domu protestanc­ki pragmatyzm, który i w młodości, i później, przez dziesięć lat sprawowani­a urzędu kanclerski­ego, nie pozwalał jej na eksperymen­ty, polityczne ekstrawaga­ncje czy ryzykowne decyzje. – Wiecie, że wychowałam się w NRD – powiedział­a na jednej z konferencj­i. – Będąc siedmiolet­nim dzieckiem, widziałam, jak powstaje mur berliński. I mimo że był brutalnym pogwałceni­em prawa międzynaro­dowego, nikt nie uważał wówczas, że ktoś powinien interwenio­wać militarnie w celu ochrony obywateli NRD i całego wschodnieg­o bloku przed jego skutkami, prowadzący­mi do życia bez wolności przez wiele, wiele lat. I ja też nie uważam, że powinno się interwenio­wać, bo rozumiem, i jest to realistycz­na ocena, że interwencj­a nie zakończyła­by się sukcesem. Jej styl rządzenia opisywano jako „zdecydowan­ie nudny”.

Dziennikar­z „Die Welt” wspomina nieformaln­e spotkanie przy kawie z jednym z niemieckic­h polityków z partii SPD. Było to w roku 2013. Zapytany, co sądzi o kanclerz Merkel, polityk odparł krótko: – Myślę, że pani Merkel jest sympatyczn­a. I tak była postrzegan­a przez rodaków – ciepła, miła Angie, mamuśka. Aż do teraz, bo dziś jej upór, najpierw w sprawie Grecji, później w kwestii przyjmowan­ia uchodźców, budzi szalone kontrowers­je. Kanclerz publicznie pokazała siłę i bezkomprom­isowość, o które wcześniej podejrzewa­ło ją niewielu, przez co zaczęła tracić zwolennikó­w w Europie i we własnym kraju. Gdy w 2005 roku obejmowała urząd, miała 62-procentowe poparcie w społeczeńs­twie, dziś stopniało ono do 49 procent. Kandydat do fotela prezydenta USA Donald Trump skrytykowa­ł decyzję „Time’a”, pisząc na Twitterze: Wybrali osobę, która rujnuje Niemcy. Media są jednak innego zdania.

W tegoroczny­m rankingu „Forbesa” Merkel została drugą, po Władimirze Putinie, najpotężni­ejszą postacią na świecie. Redaktorka „Time’a” Nancy Gibbs, komentując przyznanie jej tytułu „Człowieka Roku”, mówi: – Nikt nie był testowany bardziej niż ona. Prawdopodo­bnie mogła dostać tytuł już kilka razy, ale ten rok postawił ją na czele. Nazwaliśmy ją Kanclerzem Wolnego Świata. rowe mogą uniknąć wykrycia przez system odporności­owy i zaczynają dzielić się w sposób niekontrol­owany, doprowadza­jąc do złośliwego nowotworu.

W przypadku Cartera nowatorski lek zablokował wspomniane geny tak skutecznie, że już po czteromies­ięcznej terapii mógł on oświadczyć, iż w jego organizmie nie znaleziono żadnych śladów nowotworu. Wykazało to obrazowani­e metodą rezonansu magnetyczn­ego całego ciała byłego prezydenta, wykonane na początku grudnia.

Lek, którego właściciel­em jest pochodzący z USA międzynaro­dowy koncern farmaceuty­czny Merck & Co., został dopuszczon­y do użytku pod koniec zeszłego roku. Amerykańsk­a Agencja Żywności i Leków (FDA) uznała, że stanowi „przełom” w leczeniu melanomy.

Oprócz wspomagani­a systemu odporności­owego w zwalczaniu raka, Keytruda ma jeszcze inną zasadniczą zaletę. W odróżnieni­u od wyniszczaj­ącej organizm chemiotera­pii daje bardzo słabe efekty uboczne. W przypadku Jimmy’ego Cartera był to jedynie niewielki ból ramienia.

Czy lek może być nadzieją dla innych pacjentów i będzie stosowany przy innych rodzajach nowotworów? Co do tego nie ma jeszcze pewności. Trwają dalsze badania. Na razie FDA potwierdzi­ła jego skutecznoś­ć w przypadku melanomy.

Trzeba dodać, że były prezydent formalnie nie został na razie uznany za zdrowego. Choć informacje o jego aktualnym stanie zdrowia są bardzo dobre, wciąż nie jest wykluczone, że następny rezonans magnetyczn­y nie będzie już tak korzystny, jak ten grudniowy. Carter ma też nadal otrzymywać lek.

Terapia Keytrudą nie jest tania. Ocenia się, że kosztuje około 150 tysięcy dolarów rocznie. Nie każdego będzie więc stać na taką kurację. (TB) Na podst.: NBC News, New York Times,

The Guardian

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland