Carter pokonał raka
Cudowny lek uratował prezydenta
Kiedy w sierpniu tego roku blisko 91-letni Jimmy Carter oświadczył, że ma raka mózgu, nikt nie mówił tego głośno, ale wielu myślało, że jego dni są policzone. A w grudniu były prezydent USA zadziwił wszystkich, informując, że po nowotworze nie ma już śladu. W terapii pomógł nowatorski lek, kilka miesięcy temu dopuszczony do użytku.
O tym, że pozostało mu kilka tygodni życia, przekonany był sam Jimmy Carter, który o swoim stanie zdrowia mówił otwarcie na transmitowanej przez wiele amerykańskich mediów na żywo konferencji prasowej w Atlancie. Powiedział wówczas, że takie właśnie były jego myśli, kiedy po raz pierwszy w maju tego roku dowiedział się od lekarzy, że zaatakowała go melanoma, jeden z najbardziej śmiertelnych nowotworów.
„Moje życie było dotąd bardzo szczęśliwe. Jestem żonaty od 69 lat, mamy ogromną rodzinę, 22 wnuków i prawnuków, byłem prezydentem Stanów Zjednoczonych, dożyłem ponad 90 lat” – wymieniał z uśmiechem Carter, informując, że z „pełnym spokojem oczekuje na to, co dalej nastąpi”.
Jak się okazało, były prezydent miał całkowitą rację, zachowując stoicki spokój, powierzając się opiece lekarzy i godząc na nowatorską terapię, którą wobec niego zastosowano.
Carter, tak jak większość chorych na raka, poddał się naświetlaniu. W jego przypadku radioterapia była wyjątkowo trudna, bo dotyczyła mózgu. Kluczowym elementem kuracji był jednak nowy lek, Pem- brolizumab, znany także jako Keytruda. To właśnie jego zastosowaniu przypisuje się cudowne ozdrowienie byłego prezydenta.
Jak zatem działa Keytruda? Tajemnica skuteczności tego leku tkwi w sposobie, w jaki wykorzystuje on naturalny układ odpornościowy człowieka, który sam potrafi zwalczać komórki rakowe. Keytruda podnosi tę umiejętność na wyższy poziom. Jak mówią obrazowo onkolodzy, jej zastosowanie sprawia, że układ immunologiczny znajduje się jakby na sterydach.
Pembrolizumab atakuje dwa geny znane jako PD-1 i PD-L, które sprawiają, że komórki nowotwo-