Sojusznik wyskokowy
na konferencji Krajowego Stowarzyszenia Transportu Sił Zbrojnych. Przedstawiciele dowództwa spotykali się z przedsiębiorcami zbrojeniowymi. Admirał został tam zaatakowany i powalony na ziemię. Najpierw przy obiedzie wziął na siebie serię kieliszków wina, potem do gardła skoczyły mu szybkie serie ginu i whisky. Atak trwał podczas tournée po barach. Początkowo admirał dzielnie znosił ciosy, kwitując je energicznymi odrzuceniami głowy w tył. Ale przyszedł pierwszy nokaut rejestrowany przez kamery: osunął się, barowy stołek wyrżnął go w szczękę. Potem cios w głowę wymierzony przez stół; następnie był liczony po upadku na ziemię i na kanapę. Choć ciało odmawiało utrzymywania pozycji wertykalnej, nie poddawał się, jak przystało na żołnierza; ignorował oferty pomocy w transporcie do pokoju w luksusowym Ponte Vedra Inn and Club. Odmawiał zejścia z posterunku, więc nie mógł się udać do toalety. W rezultacie na admiralskich spodniach wykwitła spora plama. O godz. 1.30 personel hotelowy zniósł go z placu boju do pokoju i złożył w łóżku.
O 5.45 admirał poderwał się i ruszył do ubikacji. Niestety, procenty kontynuowały atak: wybrał niewłaściwe drzwi. Zamiast w toalecie znalazł się na korytarzu, a drzwi zdradziecko się za nim zatrzasnęły. Wilk morski był w potrzasku; sytuacja była tym poważniejsza, że na sobie miał jedynie skórę. Przez godzinę błądził zygzakiem po korytarzach i tarasach nadmorskiego ośrodka, napataczając się na gości. Dwie panie podniosły alarm, choć był uzbrojony jedynie w osobisty pistolet, zresztą niegotów do strzału. Przypadkiem natknął się na recepcję, poprosił o osłonę; dostał ręcznik i klucz do pokoju, gdzie go doholowano. Nocne boje dobiegły końca.
Gdy adm. Baucom wrócił do bazy w Illinois i odzyskał zdolności strategiczne, położył się na oddziale odwykowym. Gdy uwolniono go od dowodzenia strategią, logistyką oraz zdolnościami bojowymi i przekazano do Pentagonu, na pierwszym posiedzeniu komisji śledczej przedstawił diagnozę czterech lekarzy: lekarstwa – to one są wszystkiemu winne. Prawda, trochę przedawkowałem, zmieszałem, sumitował się admirał stropiony, że rozpoznanie jest przyjmowane sceptycznie. Czemu nie miał na sobie piżamy? Chciałem zaoszczędzić 25 dol., nie brać do samolotu drugiej torby, padła odpowiedź pogłębiająca sceptycyzm komisji. W końcu Baucom poszedł w meakulpizm; żałował swych czynów, zapewniał o dumie i miłości do floty USA, wyrażał nadzieję, że 34-letniej kariery nie przekreśli przegrany pojedynek wyskokowy. US Navy nie zrewanżowała się miłością: „Pana akcje były efektem pijaństwa, nie zachował się pan jak oficer i dżentelmen, ośmieszył siebie i siły zbrojne USA”. Skończyło się na reprymendzie. Baucom jest piątym admirałem/generałem supermocarstwa, który w ciągu 2 lat spektakularnie przegrał z procentami.
Starcie na Florydzie miało miejsce 7 kwietnia, 20 listopada zapadł wyrok. Sprawę ujawniono dopiero 9 grudnia. Pismacy musieli coś zwąchać... „Dostałem nauczkę – oświadczył sojuszniczy dowódca. – Następnym razem spakuję piżamę”.