To nie jest kraj dla starych ludzi
Rozmowa z prof. ROMUALDEM JOŃCZYM, kierownikiem Katedry Ekonomii i Badań nad Rozwojem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu
– Według prognoz w 2050 roku będzie nas przeszło 3 miliony mniej niż dziś. Jak to wpłynie na naszą jakość życia, a więc także na to, gdzie i w czym będziemy mieszkać?
– Te prognozy są oparte na danych statystycznych, głównie dotyczących zameldowań. Tymczasem faktycznie w Polsce już dziś żyje nas o ponad 2 miliony mniej, niż się przyjmuje, gdyż osoby, które czasowo przebywają za granicą, są praktycznie emigrantami definitywnymi. W systemie eWUŚ mamy zarejestrowanych nieco ponad 34 miliony Polaków.
– Nie dość, że Polacy emigrują, to nasze społeczeństwo staje się coraz starsze.
– I to jest główny problem, a nie to, że będzie nas 30 czy 25 milionów, gdyż liczba obywateli nie przekłada się na zamożność społeczeństwa. Zmienią się drastycznie relacje między tymi, którzy będą wytwarzać, płacić podatki, a tymi, którzy będą korzystać z emerytur czy świadczeń społecznych. W ostatnich latach zarysowały się dwie tendencje. Znacznie opóźnia się pora podejmowania pracy przez młodych ludzi, co wynika z faktu, że większość z nich studiuje. A jednocześnie żyjemy znacznie dłużej. ści nawet w całkiem dużych byłych miastach wojewódzkich takich jak Wałbrzych, Jelenia Góra, Kalisz, Częstochowa. Nie dość, że liczba urodzeń jest dziś niemal trzy razy mniejsza niż pod koniec lat pięćdziesiątych, to jeszcze większość młodych ludzi opuszcza swoje miejsce zamieszkania bez zamiaru powrotu.
– Tak więc czeka nas podział na Polskę A, czyli wspomniane przez pana duże aglomeracje, i Polskę B, gdzie przeważać będą renciści, emeryci i ludzie niezamożni?
– Na obszarach peryferyjnych pozostaną rodzice dzisiejszych dwudziestolatków, którzy teraz mają około pięćdziesięciu lat i są jeszcze czynni zawodowo, ale za 20 – 30 lat ich sytuacja ulegnie drastycznemu pogorszeniu. Będą musieli utrzymywać się z bardzo niskich emerytur, które niekiedy nie bę- dą pozwalały nawet na ogrzanie domu, i radzić sobie sami, gdyż ich dzieci będą mieszkały często o setki kilometrów od nich. Samorządy na tych obszarach będą dużo uboższe, gdyż podatki będzie tam płaciło coraz mniej ludzi. W takich biednych, peryferyjnych ośrodkach, zwłaszcza na wsi, będą problemy z utrzymaniem infrastruktury, odśnieżaniem, zapewnieniem bezpieczeństwa. Za to kilka wspomnianych już dużych ośrodków będzie pęczniało, przejmując niejako za darmo młodych ludzi.
– Rysuje pan niezwykle obraz.
– To nie jest czarnowidztwo – to jest realna perspektywa.
czarny
(*) Theodore Roosevelt, dwudziesty szósty prezydent USA