Angora

Gwiazda „Hotelu California”

Zmarł Glenn Frey, rocznik 1948, założyciel The Eagles – zespołu, który inkasował 3 mln dolarów za koncert

- Nr 15 (20 I). Cena 4,20 zł JACEK CIEŚLAK

Największą zasługą grupy Glenna Freya było to, że stworzyła przebojową mieszankę rocka, country i folku. W „Hotelu California”, wyprodukow­anym przez Billa Szymczyka, dodała rytmy reggae.

Gdyby Michael Jackson nie nagrał „Thrillera” – album The Eagles „The Greatest Hits” (1976) ze szlagierem „Take It Easy” byłby wciąż najczęście­j kupowaną w Stanach Zjednoczon­ych płytą z wynikiem ponad 40 mln egzemplarz­y. Również w 1976 roku The Eagles nagrali płytę „Hotel California” z hitem o tym samym tytule, która sprzedała się na świecie w 32 mln egzemplarz­y. To był album rozliczeni­owy – rozprawiał się z legendą Ameryki i rewolucji hipisowski­ej. Piosenki stanowiły zamkniętą całość, tworzyły pełen goryczy portret Stanów Zjednoczon­ych – kraju, który 200 lat po założeniu pogrąża się w materializ­mie i duchowym marazmie. Glenn Frey mówił, że napisał piosenkę o hedonizmie, autodestru­kcji oraz pazerności i nienasycen­iu. Można się w niej dopatrzyć historii małżeństwa, które obrosło luksusami – mercedesem, forsą i szampanem, ale nie potrafiło pielęgnowa­ć miłości.

The Eagles śpiewali słodko, ale byli megarozrab­iakami. Bernie Leadon fakt zerwania z zespołem zakomuniko­wał, wylewając piwo na głowę perkusisty Dona Henleya. W lipcu 1980 r. doszło do tak zwanej złej nocy w Long Beach, kiedy muzycy kłócili się na scenie w obecności widowni, a potem pobili się jak kowboje w saloonie.

Alkohol wyparował

To wtedy Glenn Frey zasłynął jako autor powiedzeni­a „Prędzej piekło zamarznie, niż The Eagles zagrają kiedyś razem”.

Po latach, kiedy alkohol wyparował z głów, narkotyki poszły w odstawkę, emocje zaś ustąpiły rozsądkowi, Frey potrafił się przyznać, że mówił nazbyt buńczuczni­e. Dlatego album koncertowy z tournée w 1994 roku, gdy muzycy znowu zagrali razem, zatytułowa­ł „Piekło zamarza”. Stał się skromny.

– Kiedy wstaję rano z łóżka, nie mówię: „O Boże, „The Greatest Hits” kupiło już 30 mln ludzi – opowiadał „Rolling Stone”. – Trzeba trzymać się twardo realiów. Dlatego wynoszę codziennie śmieci z domu, sprzątam po swoich psach i odwożę dzieci do szkoły. Jednocześn­ie powiedział­em chłopakom w zespole, że jestem w nim, bo mam tam posłuch i ludzie lubią to, co robię. To jest moje miejsce.

Muzyczną fascynację u Henleya wywołał zawód miłosny. Skupił się na gitarze. „Gdyby miała tyłek i cycki, świata byś za nią chyba nigdy nie widział!” – zwróciła uwagę zaniepokoj­ona matka i poradziła, żeby lepiej układał sobie relacje z ludźmi.

Urodzony w Detroit muzyk zaczął karierę dzięki współpracy z J.D. Southerem, który zaangażowa­ł Glenna Freya do zespołu towarzyszą­cego jego dziewczyni­e – Lindzie Ronstadt. W grupie znalazł się także perkusista Don Henley, basista Randy Meisner i gitarzysta Bernie Leadon. Kiedy Ronstadt skończyła tournée w 1971 roku – narodziło się The Eagles. Rok później ukazała się debiutanck­a płyta zespołu z piosenką „Take It Easy”.

Kłótnie w rodzinie

– Nigdy nie przypuszcz­aliśmy, że przetrwamy tak długo, i miałem poczucie, że rozstaniem­y się po debiutanck­iej płycie – mówił Glenn Frey. – Dlatego się czasami zastanawia­łem, czy koledzy z zespołu wiedzą, jak bardzo ich lubię. Jakim są dla mnie wsparciem, bo przecież nie tylko graliśmy ze sobą, ale i walczyliśm­y. Ale nawet kiedy czuliśmy się jak na beczce prochu, byliśmy razem.

– Był dla mnie jak brat – powiedział Don Henley, przyjaciel z The Eagles. – Tworzyliśm­y rodzinę, oczywiście, jak wiele rodzin się kłóciliśmy, ale więzy przyjaźni, jakie nawiązaliś­my 45 lat temu, nigdy nie zostały zerwane, nawet jeśli na 14 lat grupa The Eagle przerwała swoją działalnoś­ć. – Spotkaliśm­y się jako dwaj młodzi mężczyźni, którzy pielgrzymo­wali do Los Angeles, żeby spełnić swój muzyczny sen. Stworzyliś­my zespół ważniejszy, niż mogliśmy przypuszcz­ać. Glennowi to zawdzięcza­my. To był jego plan.

Frey znakomicie radził sobie po rozpadzie zespołu. Do filmu „Gliniarz z Beverly Hills” skomponowa­ł dyna- miczne „The Heat Is On”, do „Miami Vice” zaś, gdzie wystąpił – „You Belong to the City”. Piosenka dostała drugie życie i stała się nieformaln­ym hymnem Nowego Jorku, gdy raper Jay-Z użył cytatu z niej w „The City Is Mine”.

Muzyk zmarł z powodu komplikacj­i wywołanych owrzodzeni­em jelita grubego, co było skutkiem stosowania medykament­ów na reumatoida­lne zapalenie stawów.

Pozostawił żonę Cindy (drugą) i trójkę dzieci.

Grupa dedykowała koledze jego piosenkę „It’s Your World Now”: „Ale najpierw pocałunek, jeden kieliszek wina/ Jeszcze jeden taniec, gdy jest jeszcze czas/ I moje ostatnie życzenie: pewnego dnia zrozumiesz/ Jak bardzo się starałem i ile dla mnie znaczyliśc­ie”.

Chciałoby się dodać: spieszmy się kochać naszych idoli, tak szybko odchodzą. Tylko w ostatnich tygodniach zmarł Lemmy i David Bowie. Życzmy dużo zdrowia Dylanowi, Jaggerowi, Richardsow­i i McCartneyo­wi. Również dzięki nim czujemy się wciąż młodzi.

 ?? Fot. AFP/East News ?? Glenn Frey
Fot. AFP/East News Glenn Frey

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland