SALONOWE BURZE
BOHDANA GADOMSKIEGO
Jest także kompozytorką, autorką tekstów piosenek, wykonawczynią piosenki autorskiej. Śpiewu klasycznego uczyła się w greckiej Kavali. Gry na fortepianie i wokalu w szkołach muzycznych I i II stopnia w Polsce. Magister sztuki. Absolwentka PWST im. L. Solskiego w Krakowie (Wydział Aktorski, specjalizacja wokalno-estradowa). Wcześniej kształciła się w krakowskiej Szkole Aktorskiej „SPOT”. Związana z Piwnicą pod Baranami. Była dyrektorem artystycznym Radiowego Teatru Piosenki w Radiu Kraków. Laureatka prestiżowych nagród na 21. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu i pierwszej nagrody na Festiwalu Piosenki Studenckiej we Wrocławiu. Nominowana do nagrody Fryderyka za album „Cały świat płonie” i Fryderyka za płytę „Tylko dla kobiet”. Uhonorowana przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego odznaką „Zasłużona dla Kultury Polskiej”. Ma w dorobku 180 kompozycji do wierszy wybitnych współczesnych polskich poetów i osiem recitali. Najnowsza płyta „Piosenki dla mężczyzny” to 17 kompozycji, w większości napisanych do własnych tekstów. Wiele z nich wykonuje w języku angielskim, francuskim i greckim. Jest najpopularniejszą pieśniarką Krakowa; mówi się tam, że jest następczynią Ewy Demarczyk. Artystka wspiera organizacje działające na rzecz zwierząt, organizuje aukcje, bierze udział w koncertach charytatywnych i akcjach interwencyjnych. Za te działania została uhonorowana statuetką Dżoka przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
– Patrząc na panią, dostrzegam w rysach twarzy coś greckiego...
– Mój dziadek był Grekiem i nosił piękne imię Leonidas. Babcia Irena była Polką. Owocem ich miłości była moja mama Zdzisława. Mój tata Jerzy jest Polakiem. Czyli ja w jednej czwartej jestem Greczynką.
– Czy grecka kultura, szczególnie muzyka, miała wpływ na kształtowanie pani osobowości artystycznej?
– Na początku unikałam języka greckiego i greckiej muzyki. Wydawała mi się nieciekawa, banalna, wręcz prymitywna. Nie mówiłam po grecku i nie chciałam się uczyć tego języka. Po pewnym czasie jednak dojrzałam i zrozumiałam, że muzyka grecka to nie jest tylko folklor, że jest żywa, interesująca, wielobarwna, rozbudowana. I przeprosiłam się z tą muzyką. Na mojej ostatniej i przedostatniej płycie słychać, że rytmy są połamane. Pozwalam sobie na to, bo nie da się uciec od swoich korzeni.
– Zapewne dlatego w Grecji?
– Tak, uczyłam dzieci grać na fortepianie; robiły to lepiej niż po trzech latach nauki u greckich nauczycieli. Miałam wrażenie, że przepaść między mną a Grekami jest wielka. Polska to zupełnie inny świat. Nie przypuszczałam, że tam, w kolebce kultury, będę musiała długo szukać jedynego kina, w dodatku z fatalnym repertuarem. W teatrze najczęściej grane były komedie Arystofanesa, a widzowie w trakcie spektaklu otwierali coca-colę i szeleścili opakowaniami chipsów, co bardzo mnie bulwersowało, bo dla mnie teatr jest święty. – Tak było dwadzieścia lat temu. A teraz? – Zmiany są znaczące. Odwiedziłam różne teatry, byłam na kilku festiwalach i musiałam zweryfikować swój stosunek do tego, co dzieje się w greckiej kulturze. Zauważyłam, że Grecja jest inna niż wszystkie kraje basenu Morza Śródziemnego. Czuję się tam znakomicie. Nawet w biednych, malutkich wioseczkach jest pięknie.
– Wydaje mi się, że źródła energii biją jednak dla pani w Polsce?
– Zdecydowanie tak. To, co mają do zaproponowania polscy artyści, twórcy muzyki i teatru, jest naprawdę inspirujące. Nie tylko podejmowane tematy są ważne, ale i sposób, w jaki są wyrażane.
– Czy zdarza się pani kończyć recitale grecką piosenką?