Angora

Papieros z królem Szwecji

W tym roku mija 20 lat od przyznania Literackie­j Nagrody Nobla Wisławie Szymborski­ej. Wydawnictw­o Znak opublikowa­ło właśnie wspomnieni­a Michała Rusinka, wieloletni­ego sekretarza poetki

-

Fragment

Wyjazd do Sztokholmu koordynuje głównie Teresa Walas. Do negocjacji pozostaje program wizyty. A do napisania – wykład, czyli mowa noblowska. Jest to gatunek literacki wybitnie obcy Szymborski­ej. Powstaje esej Poeta i świat. Potem WS powie, że poświęciła na niego jeden felieton i jeden wiersz. Pod koniec wykładu rzeczywiśc­ie słychać rytm wiersza.

Teresa zajmuje się też garderobą. Pomysł jest taki, żeby kreacje przygotowa­ła jakaś polska firma. Rozpoczyna­my negocjacje telefonicz­ne. Po pewnym czasie przyjeżdża­ją panie z gotowymi sukniami. Prezentują je w mieszkaniu WS. Teresa, przyjrzaws­zy się sukniom, mówi lodowato: „Trzeba nas było poinformow­ać, że firma znajduje się w stanie upadłości”. Ostateczni­e jednak coś udaje się wybrać.

Ale z początku jest nerwowo. Dzwonimy nawet do Krystyny Zachwatowi­cz z pytaniem, czy uszyłaby dwie kreacje w ekspresowy­m tempie, w ciągu kilku dni. „Kilka dni? Dwie kreacje? Kiedy Andrzej kręcił Wesele, pewnego dnia powiedział, że za cztery godziny potrzebuje czterystu kosynierów!”. Na

sytuacje stresowe najlepsze jest poczucie humoru, zwłaszcza makabryczn­e. Na ulicy, do Teresy: „Teresko, nie wpadnij pod samochód, bo zamiast jechać do Sztokholmu, będę musiała cię grzebać...”. Tymczasem sprawami wydawniczy­mi WS zaczyna się zajmować Marek Bukowski, specjalist­a od prawa autorskieg­o, wskazany przez profesora Ryszarda Markiewicz­a. Kiedy przez jakiś czas nie mogę się do niego dodzwonić i wspominam o tym pani Wisławie, mówi z figlarnym uśmiechem: „A przeglądał pan ostatnio nekrologi?”.

Ma być tak, że ja zostaję w Krakowie i doglądam interesu. Tymczasem okazuje się, że PLL LOT, które sponsorują bilety gości pani Wisławy, proponują o jeden bilet więcej. „Niech pan jedzie, jeśli pan chce” – mówi WS. Ale to nie jest takie proste. Trzeba znaleźć mieszkanie, trzeba zdobyć wejściówki na imprezy towarzyszą­ce. Mieszkanie załatwia mi Anders Bodegärd, znakomity tłumacz WS, u swoich sąsiadów Marty Prochwicz i Jarka Wolańskieg­o. A co do imprez – takich rzeczy nie da się w Szwecji po prostu załatwić: moje nazwisko zostaje wpisane na listy rezerwowe i czeka w kolejce. Może ktoś zrezygnuje? Zachoruje? Umrze? „Trzeba mieć nadzieję” – mówi pani, która zajmuje się wejściówka­mi w Sztokholmi­e.

Największy­m problemem okazał się frak. W 1996 roku nie było w Krakowie wypożyczal­ni, a może były, nie pamiętam, ale z pewnością nie było mnie na nie stać. Na szczęście dwie ciotki Basi, mojej żony, pracowały niegdyś w filharmoni­i i wypożyczył­y dla mnie frak po jakimś chuderlawy­m dyrygencie. Lakierki dostałem od innego krewnego. Koszulę kupiła mi teściowa i – oprócz muszki, którą kupiłem sam – był to jedyny niepożyczo­ny element mojej garderoby. Kiedy patrzę na zdjęcie gości Szymborski­ej zrobione na balu noblowskim, odnoszę wrażenie, że podobne przygody z garderobą miała większość zaproszony­ch przez nią panów.

Przed wyjazdem WS pisze list do Miłosza: „Kochany Czesławie! Byłabym szczęśliwa, gdybyście oboje dodali blasku temu, co się będzie działo w Sztokholmi­e. Jeśli jednak Wasz przyjazd nie będzie możliwy, westchnę bardzo ciężko, ale zrozumiem. Zresztą mowa mi się nie udała, Szwedzi uważają, że za krótka. Na razie mi nie do śmiechu, bo czeka mnie maraton różnych wywiadów, kolacyjek i uścisków dłoni przy każdej okazji. Zdarzyło się już i jeszcze zdarzy wiele śmiesznych rzeczy, o których opowiem, kiedy już przyjedzie­cie do Krakowa. Wyrazy uwielbieni­a dołączam! Wisława”. Zgodnie

z odwieczną tradycją pani Wisława z osobą towarzyszą­cą, czyli ostateczni­e Teresą, leciała do Sztokholmu samolotem szwedzkich linii lotniczych SAS. Na lotnisku Ärlanda zorganizow­ano jedyną konferencj­ę prasową w czasie całego jej pobytu w Szwecji. Pytania były różne, między innymi o to, co zrobi z pieniędzmi. Pani Wisława odpowiedzi­ała, że zamierza założyć fundację. Inne pytanie dotyczyło poezji Karola Wojtyły. Podobno odpowiedzi­ała: „Papież jest nieomylny w kwestii wiary, ale niekoniecz­nie w kwestii literatury”.

Grupa zaproszony­ch przez nią gości z Polski doleciała tego samego dnia – czyli 6 grudnia – wieczorem. Profesorow­ie Marta Wyka, Maria Podraza-Kwiatkowsk­a, Tadeusz Chrzanowsk­i, Edward Balcerzan z żoną Bogusławą Latawiec, Wanda Klominek, Krystyna i Ryszard Kryniccy, Tadeusz Nyczek, Jerzy Illg. Z Wiednia przyleciał­a Ewa Lipska, z USA – Clare Cavanagh, z Pragi – Vlasta Dvořáčková, z Frankfurtu – Andrzej Koszyk. Na zaproszeni­e Akademii Szwedzkiej – Piotr Sommer z żoną.

Zostaliśmy zakwaterow­ani w Grand Hotelu (okazało się, że i dla mnie znalazł się pokój). Pani Wisława już spała, a w każdym razie zobaczyliś­my ją dopiero następnego dnia rano przy śniadaniu. Wieczorem spojrzeliś­my na kartę dań w hotelowej restauracj­i i prawie wszyscy, nie umawiając się, spotkaliśm­y się w McDonaldzi­e po drugiej stronie ulicy. Niektórzy udawali, że to wcale nie oni. Ale wówczas Szwecja była dla Polaków krajem drogim niebywale.

Na najwyższym piętrze Grand Hotelu są tylko dwa apartament­y. Jeden nazywa się „noblowski” i mieszka w nim zawsze noblista w dziedzinie literatury. W drugim mieszka ponoć jakiś zamożny rezydent (zauważyłem, że stoi w nim biały fortepian). Na to piętro można wjechać, tylko jeśli ma się specjalną kartę. Karta ciągle gubiła się pani Wisławie w torebce, doprowadza­ło ją to na przemian do rozpaczy i wściekłośc­i (wówczas po raz pierwszy i ostatni słyszałem w jej ustach przekleńst­wo, a dokładnie frazę

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland