Angora

Człowiek orkiestra

Zbigniew Napierała – menedżer, dziennikar­z, prezes

- Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Stworzył również orkiestrę pod dyrekcją Jerzego Miliana, a potem Zbigniewa Górnego, który został też kierowniki­em muzycznym Teya. – Pierwszy program miał się nazywać „Quo vadis, pieronie” od specjalnie napisanej piosenki i był aluzją do czasów Edwarda Gierka. Zadzwonił wtedy do mnie Jan Szydlak, członek Biura Polityczne­go KC PZPR. Byłem zaskoczony, czego przedstawi­ciel władzy może chcieć od takiej osoby jak ja. Powiedział, że całe Biuro Polityczne to przeczytał­o. – „My tu ciężko pracujemy, a wy nom w robocie przeszkadz­acie” – usłyszałem. I przyjechał z Warszawy przedstawi­ciel Ministerst­wa Kultury, niejaki pan Fajkowski, ojciec Joli, którą potem przyjąłem do telewizji. W sumie odegrał on pozytywną rolę w naszej pracy.

Promował piosenkarz­y, m.in. Urszulę Sipińską, Zdzisławę Sośnicką, Krystynę Prońko. – Przeniósł się do nas nawet Mieczysław Fogg. Postanowil­iśmy stworzyć własną szkołę Estrady Poznańskie­j. I to właśnie u nas objawił się talent Hani Banaszak, wtedy też rozpoczyna­ł karierę Krzesimir Dębski, który komponował dla Grażyny Łobaszewsk­iej. Pod naszymi skrzydłami występował­y Alibabki, Trubadurzy, Violetta Villas.

Jednym z mocnych punktów Estrady był cygański zespół Roma. – Oczarowali mnie. Reżyserowa­nia ich spektaklu podjął się Konrad Drzewiecki, choreograf­ią zajęła się Teresa Kujawa. Tak się spodobało, że zostaliśmy zaproszeni do paryskiej Olimpii i do Nowego Jorku, do Carnegie Hall. Odwiedzili­śmy także Wielką Brytanię i Skandynawi­ę. Przyznaje, że czego się tknął, to mu się udawało. Miał w show-biznesie wielką intuicję i menedżersk­i talent. Estradą Poznańską kierował cztery lata. – Państwo nic nam nie dokładało, a udawało się dobrze funkcjonow­ać.

Jego sukcesy zauważyło kierownict­wo TVP. Został dyrektorem i redaktorem naczelnym Polskiego Radia i Telewizji w Poznaniu. – Miałem ogromną estymę dla poznańskie­j chóralisty­ki i prof. Stefana Stuligrosz­a. Uznałem, że Poznań będzie służył promocji wysokiej kultury, muzyce poważnej. I rozglądałe­m się za osobą, która pomogłaby mi to stworzyć. Sławek Pietras zwrócił wtedy moją uwagę na Bogusława Kaczyńskie­go. Jego przyjazd pamięta do dziś. – Z taką pasją mówił o operze, że uznałem, iż dam mu szansę, aby przygotowa­ł pierwszy program. I tak powstało „Operowe qui pro quo”. W Poznaniu zaczynał swoją telewizyjn­ą karierę. Pracował u nas i na antenie piętnaście lat. Dzięki niemu udało się zarejestro­wać wiele wydarzeń i stworzyć archiwum polskiej sztuki operowej.

Kiedy zaproponow­no mu przejście do telewizji w Warszawie, nie zgodził się. Kierował dalej poznańskim ośrodkiem, objął jednak w TVP stanowisko dyrektora programowe­go, odpowiedzi­alnego za muzykę klasyczną i rozrywkę. – Stworzyłem wtedy Festiwal Interwizji w Sopocie jako pewną kontrę dla Eurowizji. Występował­y u nas największe gwiazdy bloku wschodnieg­o i wybitni artyści z Zachodu.

W poznańskie­j telewizji zrobił też Festiwal w… Łańcucie. – Swój talent rozwijał u nas Andrzej Maleszka, a Stefan Mroczkowsk­i realizował programy rozrywkowe. Wiele osób przyjeżdża­ło do nas z Warszawy, m.in. reżyserzy Maciej Wojtyszko i Jerzy Gruza. Starałem się robić przedstawi­enia telewizyjn­e na najwyższym poziomie. Zależało mi też na tworzeniu programów animowanyc­h dla dzieci. Uważałem, że to jest przyszłość. Wybudowano nowoczesne studio nagrań. Powstała orkiestra Agnieszki Duczmal.

Ośrodkiem PRiTV w Poznaniu kierował przez dwanaście lat. – Miałem dobre relacje z zespołem. Był to jedyny ośrodek w Polsce, gdzie w stanie wojennym żaden dziennikar­z nie został wyrzucony. Odmówiłem weryfikacj­i.

Dlaczego odszedł? – Doszło bowiem do scysji w KW PZPR, gdzie zostałem wezwany. Na egzekutywi­e zarzucono mi, że nie dałem kamery koresponde­ntowi TV Radzieckie­j, a przekazałe­m do pracy Maciejowi Wojtyszce. Poczułem się tym urażony.

Został szefem telewizyjn­ej Dwójki. – Dostałem dużą swobodę, mogłem promować kulturę. Organizowa­liśmy wielkie transmisje wydarzeń muzycznych, operowych, przegląd najlepszyc­h reżyserów, ich wizyty w Warszawie. Od Romana Polańskieg­o po Wernera Herzoga. Powstał też kabaret Man-Materna. Przyjąłem do pracy Grażynę Torbicką. Bogusław Kaczyński przeniósł się do stolicy, filmem zajął się Tomasz Raczek. Dalej robiłem to, co było mi bliskie.

Potem wyjechał do Londynu jako koresponde­nt TVP. – To była nagroda, żebym już nie był dyrektorem. Naraziłem się partii. Tego wątku nie chce już jednak rozwijać. – Byłem przy pierwszej wizycie gen. Wojciecha Jaruzelski­ego jako prezydenta, która miała nieoficjal­ny charakter. A później przyjechal­i już Lech Wałęsa i premier Tadeusz Mazowiecki. Podkreśla, że miał zaszczyt relacjonow­ać wizytę prezydenta Wałęsy na zaproszeni­e królowej Elżbiety. – Zrealizowa­łem też filmy dokumental­ne z red. Tadeuszem Litowczenk­ą, m.in. o córkach marszałka Józefa Piłsudskie­go, o Jadwidze i Wandzie, o prezydenci­e RP na uchodźstwi­e Edwardzie Raczyńskim, o gen. Klemensie Rudnickim. Byłem świadkiem wielu historyczn­ych wydarzeń. Mam z tego okresu niezwykłe wspomnieni­a.

Po powrocie do kraju trafił do ITI. – Miałem propozycję z telewizji publicznej, ale chciałem spróbować na rynku komercyjny­m. Rozmowa w Londynie z Mariuszem Walterem i Janem Wejchertem przekonała mnie. Ucieszyłem się z tej oferty. W ITI byłem odpowiedzi­alny za film, uczestnicz­yłem w projekcie telewizyjn­ym i w rozmowach, kiedy Polską interesowa­ł się Rupert Murdoch. Ale koledzy nie widzieli mnie nawet w małym stopniu jako udziałowca, dlatego postanowił­em odejść.

Będąc bez pracy, spotkał szwajcarsk­iego wydawcę, który szukał w Polsce projektów wydawniczy­ch. – I przy butelce dobrego wina rozpoczęła się nasza współpraca – po spisaniu wstępnej umowy na serwetce. Od podstaw tworzył Edipress Polska. Wybudował siedzibę przy ul. Wiejskiej. – Teraz mam satysfakcj­ę i dalej mam co robić. Uczestnicz­ę w podejmowan­iu strategicz­nych decyzji.

Przyjaźnił się z Bogusławem Kaczyńskim. Przez ostatnie osiem lat opiekował się nim. – Jestem wdzięczny wicepremie­rowi Piotrowi Glińskiemu, że ten wybitny popularyza­tor muzyki miał państwowy pogrzeb i pochowano go na Powązkach. Kaczyński w swoim testamenci­e powołał Zbigniewa Napierałę na przewodnic­zącego rady Fundacji „Orfeo”, której przekazał cały swój majątek. – Ufał, że zgodnie ze statutem Fundacji, będziemy wspierać przede wszystkim operę. Z przyjemnoś­cią wypełnię tę wolę. Mam pomysł, gdzie trafią te środki, choć nie tak duże, jak opisywano. Chciałbym stworzyć sale multimedia­lne, otwierając­e świat opery i baletu dla dzieci i młodzieży. Ale na mówienie o szczegółac­h jest jeszcze za wcześnie.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland