Ostatni prezent dla małej córki Agnieszki
je zdobył. Mamy wielu nieletnich zawodników, w tym kilku wybitnych.
Uważny obserwator profili internetowych Kewina K. bez trudu mógł jednak zauważyć kilka filmów, które – dziwnym trafem – zniknęły z internetu niedługo po tragedii w Wierzbicy. Sportowe auto, którym ścigał się Kewin, pędzi na nich nie po wyścigowym torze, lecz po... publicznych drogach. To musi być niezły kierowca: na jednym z filmów wielokrotnie i precyzyjnie „driftuje” na rondzie. Z kół idzie dym, a kierowcy innych aut zszokowani czekają, aż piratowi znudzi się zabawa. Na kolejnym sportowe auto „driftuje” na wiejskiej drodze tuż obok domostw. Zaraz, zaraz... tak, to rodzinna wieś Kewina K., wieś R.
Życie jest jedno
Pytanie o Kewina zamyka tu ludziom usta. „Nie jestem stąd”, „Nie chcę rozmawiać”, „Nic nie wiem” – to najbardziej typowe wymówki, choć na szosie widać jeszcze charakterystyczne ślady gum trących o asfalt od brzegu do brzegu przecinającej wieś R. szosy. Tylko dwie osoby są bardziej rozmowne: – Tak, jeździł po wsi w taki sposób wiele razy. Szaleństwo! Zwracana była uwaga jego ojcu, ale to nic nie dawało. Mało tego: razem się tu ścigali!
– Dlaczego nikt tego na policję nie zgłosił? Przecież mogły zginąć wasze dzieci?!
– Każdy się bał tak oficjalnie wystąpić, to bogaci ludzie.
Sportowe auta zniknęły po tragedii z dziedzińca domu K., garaże z tyłu podwórza zamknięto na głucho. Znany w okolicy przedsiębiorca i ojciec Kewina K. podniósł w końcu słuchawkę telefonu. Czy to prawda, że ścigał się po wsi razem z Kewinem? Odpowiedź zaczyna się od długiej chwili milczenia, potem najwyraźniej zaskoczony mężczyzna ucieka od odpowiedzi na pytanie: – Jak pan chce, to mogę pana przewieźć. Ale na torze, zobaczy pan, jak umiem jeździć – ironizuje. Nie odpowiedział na żadne inne pytanie, a chwilę później odłożył słuchawkę.
Nieco bardziej rozmowny kolega z licealnej klasy Kewina przyznał, że jeszcze przed tragedią widział jego internetowe filmiki z szaleńczą jazdą. Zwrócił mu żartobliwie uwagę, że „straszny z niego wariat”. Kewin pośrednio przyznał, że siedział za kółkiem, powiedział, że „życie jest jedno, trzeba się bawić”. Mimo to szkolny kolega broni Kewina: – Jest spoko koleżką. Czasem człowieka rozpierają emocje i trudno nad nimi zapanować. A poza tym nawet kiedy prawidłowo ktoś jedzie, też może zginąć, bo wjedzie w niego ktoś inny...
Prokuratura w Radomiu postawiła Kewinowi K. zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku, ucieczki z jego miejsca i prowadzenia auta bez wymaganych uprawnień. Grozi mu 12 lat więzienia. Na razie sąd aresztował go na trzy miesiące, bo uznał, że na wolności nastolatek może utrudniać śledztwo. Biegli wciąż badają, z jaką prędkością jechał mercedes, ale emerytowany strażak i uczestnik akcji ratowniczej Ryszard Sitkowski słyszał, jak policjanci na miejscu tragedii szacowali jego prędkość na... 200 km na godzinę.
Wskazówka prędkościomierza mazdy zatrzymała się na... 40 km. Leszek pomyślał, że to nic dziwnego, Zbyszek zawsze prowadził przepisowo, a mazda jechała przez teren zabudowany. Teraz dla Leszka najważniejszy jest ocalały z wypadku Zbyszek, którego stan po przywiezieniu do szpitala bardzo się pogorszył. Usunięto mu śledzionę, a w ciągu trzech tygodni od wypadku mężczyzna stracił ponad 20 kilogramów wagi. Gdy w końcu zawieziono go do domu, usiadł – mimo że to dla niego olbrzymi wysiłek – z kubkiem kawy w ulubionym krześle, w swoim ogródku. – Ból jest ogromny, ale staram się żyć – tłumaczy. Żyć drugim życiem, które właśnie dostałem.
Leszek musiał posprzątać puste mieszkanie swojej i Zbyszka mamy. Gdy kładł do plastikowej torby rodzinne zdjęcia, najbardziej bolała go myśl, że nie zrealizuje długo przygotowywanego planu: zabrania mamy w jej dawne rodzinne strony. To miała być jedna z form częściowej spłaty długu za trud wychowania i wielką dobroć. Teraz, w czterech pustych ścianach bloku, Leszek mógł bez obaw dać upust emocjom. – Wyłem – mówi krótko.
Agnieszka, która w Wierzbicy straciła m.in. starszą siostrę, wskazuje na drugi – obok ocalałego Zbyszka – cud. Płacząc, wyciąga z szafy nowiutką dziecięcą sukienkę: z bagażnika mazdy nie pozostało nic, ale prezent wieziony przez Renatę przez pół Europy dla małej córki Agnieszki pozostał nietknięty.
Policjanci nie zdradzają szczegółów śledztwa, trudno jest więc wskazać odpowiedź na pytanie, które wielokrotnie zadawali sobie koledzy Kewina z klubu „Drift Open”: „Dlaczego tak dobry kierowca, nawet bez prawa jazdy, na prostej drodze uderzył w powoli poruszające się auto?”. Jedyną wskazówką jest ucieczka sprawcy z miejsca wypadku i dwa przedmioty znalezione kilka godzin później w ogródku Ryszarda Sitkowskiego, który idąc na pomoc ofiarom, zostawił otwartą furtkę. Policjanci znaleźli ukryte pod tują dwa przedmioty: butelkę wódki i kluczyki od mercedesa, który staranował mazdę.
Kewinowi po zatrzymaniu pobrano krew: choć po trzech dniach nie sposób stwierdzić, czy w momencie wypadku był trzeźwy, biegli zbadają, czy w próbkach są ślady narkotyków.
Autor na co dzień jest reporterem programu „Uwaga!”. Jego reportaż na ten temat ukazał się kilka dni temu na antenie telewizji TVN.