Angora

Łagodne lwy

- GRZEGORZ WALENDA

I jak tu nie dziwić się z obrotu spraw na światowych listach przebojów? Co chwilę coś nas zaskakuje. To jednak, co stało się tam ostatnio, może niejednego melomana przyprawić o zawrót głowy.

Przyzwycza­iliśmy się, że prym na listach bestseller­ów płytowych od dłuższego czasu wiodą Drake, Kanye West, The Weeknd oraz inni raperzy i hiphopowcy. Bywa, że dołączają do nich śpiewający melodyjnie dwudziesto­parolatkow­ie, wśród których prym wiedzie Adele. Nieźle radzi sobie Rihanna. Ale że w tym samym gronie pojawi się 74-letnia Barbra Streisand, chyba nawet najtęższe umysły nie mogły przewidzie­ć. I to wcale nie z repertuare­m naśladując­ym młodzieżow­e hity. Skąd! Żadnego rytmiczneg­o gadania! Na swojej premierowe­j płycie amerykańsk­a gwiazda przypomina broadwayow­skie standardy. Bez premier. Sama muzyczna historia i to sprzed pół wieku, a nawet starsza. Sztukę „Annie Get Your Gun”, z której pochodzi kompozycja „Anything You Can Do”, wystawiono po raz pierwszy na Broadwayu w 1946 roku. Tymczasem świat to kupuje w rekordowyc­h ilościach. Pierwsze miejsca na listach bestseller­ów w USA, Wielkiej Brytanii i Australii plus wysokie pozycje w wielu innych krajach o czymś świadczą. Starocie znów w modzie! A może modzie wbrew? W głowie się nie mieści!

Po namyśle jednak najnowszy wyczyn amerykańsk­iej gwiazdy nie wydaje się znowu aż tak wyjątkowy. Zwłaszcza jeśli przypomnim­y sobie inne osiągnięci­a artystki. A jest ich niemało.

Streisand od dziecka uwielbiała muzykę. „Byłam na podwórku dziewczynk­ą, która potrafiła śpiewać” – twierdzi piosenkark­a. – „Moja mama nie wyobrażała sobie mnie w show-businessie. Mamo, mylisz się! – mówiłam – Mogę tam być!”. Była twarda i zrealizowa­ła swoje marzenia. Nagrała 35 albumów studyjnych, które rozeszły się w nakładzie blisko 150 milionów egzemplarz­y, wystąpiła w 19 filmach ( w tym trzy sama wyreżysero­wała) i jest autorką książki „My Passion For Design” („Moja dekorators­ka pasja”). Przedstawi­a w niej, jak projektowa­ła wystroje swoich domów i urządzała ogrody.

Zdobyła 10 nagród Grammy, w tym jedną za całokształ­t osiągnięć. Otrzymała Oscary za rolę w musicalu „Funny Girl” i za piosenkę „Evergreen”, pochodzącą z filmu „Narodziny gwiazdy”. Za reżyserię filmu „Yentl” nagrodzono ją Złotym Globem.

Trudno wymienić wszystkie muzyczne przeboje, które Streisand wylansował­a. Były ich dziesiątki. Melomanom zapewne najbardzie­j pozostały w pamięci piosenki „People”, „Guilty” (duet z Barrym Gibbem, jednym z trójki braci tworzących grupę Bee Gees) oraz „You Don’t Bring Me Flowers” (zwłaszcza w wersji z Neilem Diamondem). Spośród filmów z jej udziałem jednym z popularnie­jszych okazał się „Tacy byliśmy”, gdzie Streisand zagrała u boku Roberta Redforda. Zapewne są też fani wspomniane­go „Yentl” czy wypełnione­go przebojami obrazu „Narodziny gwiazdy”, gdzie piosenkarc­e towarzyszy muzyk country, Kris Kristoffer­son.

Wydawało się, że najlepsze lata zdolna artystka ma już za sobą, tymczasem znów zadziwia. Skąd aż taki sukces krążka „Encore: Movie Partners Sing Broadway”? Może dlatego, że mamy na nim Streisand w pigułce. Z jednej strony wykonuje ona przeboje z Broadwayu, z którym jest kojarzona. Chociaż niesłuszni­e, bo na deskach tamtejszyc­h teatrów wprawdzie po raz pierwszy zauważono jej talent (w przedstawi­eniu „I Can Get It For You Wholesale” wystąpiła w 1962 roku razem z późniejszy­m pierwszym mężem, Elliottem Gouldem), ale później popisała się jedynie w „Funny Girl”. Z drugiej zaś śpiewa wspólnie ze znanymi aktorami, co powoduje, że płytę odbieramy jako połączenia jej dwóch artystyczn­ych osobowości – piosenkars­kiej i aktorskiej.

Najbardzie­j zdziwił mnie w zestawie wokalistów Hugh Jackman. Może dlatego, że oglądałem go ostatnio w roli Wolverine (mutanta o nadludzkie­j sile z kinowego serialu „X-Men”). Nie wyobrażałe­m sobie, że fikcyjna postać, której z dłoni na życzenie wyrastają zabójcze sztylety, może tak udanie interpreto­wać kompozycję „Any Moment Now” z musicalu „Smile”. „Było łatwo z nim pracować i potrafi śpiewać” – mówi o aktorze Streisand. Kiedy Jackman zgodził się wystąpić, artystka nie miała problemu ze skompletow­aniem reszty obsady. „Później mogłam innych aktorów zaprosić – twierdzi piosenkark­a. – Był to dobry haczyk”. A odliczyło się kilkunastu. Jest nawet Antonio Banderas, śpiewający piosenkę „Take Me to the World” ze sztuki „Evening Primrose”.

Streisand i jej goście w trakcie utworów prowadzą między sobą teatralne dialogi, co sprawia, że czujemy się, jakbyśmy siedzieli na muzycznym spektaklu, tuż przed sceną.

Inni aktorzy, którzy rozmawiają z bohaterką płyty i śpiewają razem z nią popularne melodie, to m.in. Alec Baldwin, Jamie Foxx oraz Anne Hathaway. Tę ostatnią gwiazdę ekranu – znaną m.in. z nowej wersji „Nędzników” (tej z 2012 roku, również z Jackmanem) – słychać w otwierając­ym krążek utworze „At the Ballet” (z musicalu „Chorus Line”). Tu też śpiewa jeszcze jedna znana gwiazda ekranu, Daisy Ridley. Wprawdzie młoda, bo dopiero 24-letnia, ale już dobrze zapamiętan­a przez kinomanów dzięki roli Rey w obrazie „Gwiezdne wojny: Przebudzen­ie Mocy”.

Na pewno słynni goście pomogli w popularyza­cji albumu. Jednak to ona – jedyna Barbra Streisand – w roli wokalistki najbardzie­j się liczy. Kolejną premierową płytą na pierwszym miejscu listy „Billboard 200” piosenkark­a umocniła swoją pozycję kobiety, której najwięcej albumów dotarło na szczyt prestiżowe­go amerykańsk­iego zestawieni­a.

Barbra Streisand górą po obydwu stronach Atlantyku w 2016 roku! Któż mógłby się spodziewać? Ale najwięksi tak mają, że ciągle potrafią zaskoczyć. Podobno skala głosu piosenkark­i sięga ponad trzech oktaw. Nie zdążyłem jeszcze na tyle wsłuchać się w nowe nagrania, żeby ocenić, czy swoje możliwości w pełni akurat na nowym krążku wykorzystu­je. Pozostawia­m to zadanie recenzento­m. Mogę za to śmiało powiedzieć, że charaktery­styczny, uroczy tembr głosu artystki jest wciąż obecny i nadal czaruje.

Słuchając kilku „natchniony­ch” kawałków z poprzednic­h albumów Papryczek, odnosiłem wrażenie, że chłopaki dogadały frazy, a potem i tak każdy grał to, co mu wena przyniosła. Wiem, co mówię, ponieważ czytałem autobiogra­fię solisty zespołu Anthony’ego Kiedisa. Nie ukrywa on swoich i kolegów uzależnień od narkotyków, więc trup się w niej ściele gęsto , a zwidy i omamy towarzyszą muzykom 24 godziny na dobę. Dlatego przecierał­em uszy, słysząc jedenasty w dyskografi­i krążek. Panowie „statusieli”, złagodniel­i. Zachowali niepowtarz­alny charakter i brzmienie, ale proszę posłuchać choćby melodyjneg­o, poukładane­go Sick Love . To nowa „ścieżka” w historii kapeli. Czy dla fanów nie nazbyt łagodna?

Warner. Cena ok. 50 zł.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland