Uwielbiam eksperymentować
Rozmowa z ALEKSANDRĄ POPŁAWSKĄ, aktorką i reżyserką teatralną
„Nie rób scen”. Planujemy zrobić coś razem w teatrze, ale nie możemy zgrać terminów.
– Magdalena Popławska, w przeciwieństwie do pani, nie gra głównych ról. Czy wpływa to na wasze relacje?
– To pytanie to prowokacja? Magdalena bardzo często gra główne role. Zresztą w tym zawodzie nie liczy się ilość, tylko jakość. Czasem drugoplanowa rola jest ciekawiej skonstruowana i lepsza do zagrania niż ta główna.
– Mówi się, że u nas nie ma dobrych ról dla kobiet aktorek?
– To prawda, w teatrze jest ich zdecydowanie więcej, ale w filmie to rzadkość. Może dlatego, że filmy częściej tworzą mężczyźni, którzy chcą opowiadać o sobie. Wystarczy spojrzeć na tegoroczny Festiwal Filmowy w Gdyni. W konkursie głównym reżyserami byli sami mężczyźni.
– Jakie role ostatnio pani zagrała i czy były satysfakcjonujące?
– W filmie „Ederly” w reżyserii Piotra Dumały zagrałam dużą rolę służącej, w której kocha się główny bohater. Film właśnie zdobył nagrodę Złotego Pazura na festiwalu w Gdyni, w konkursie „Inne spojrzenie”, i niebawem będzie miał premierę w kinach. Piotr Dumała o mojej roli pisał: „Piękna, gibka, sensualna i tajemnicza jak zwierzę”. Jestem bardzo zadowolona z pracy nad tym filmem. Drugim, na który czekam, jest „Niewidzialne” w reżyserii Pawła Sali. To kameralne kino, gra tylko piątka aktorów, ja zagrałam postać Marii Miracle, która handluje szczęściem.
– Rola szefowej dużej firmy w serialu „Barwy szczęścia” dała pani sporą popularność, ale ostatnio odcinki z panią w roli głównej zeszły na dalszy plan. Szkoda...
– Mój wątek musiał zostać wyciszony ze względu na zobowiązania teatralne oraz serial „Wataha 2”, który będę kręcić przez kilka miesięcy w Bieszczadach. Ale kto wie, może Nina Elsner powróci...