Ani gwiazda, ani kometa
Trzech Mędrców prowadziła koniunkcja planet!
Gwiazda Betlejemska jest jednym z najbardziej frapujących elementów opowieści o Bożym Narodzeniu. Kierowała ponoć Trzech Mędrców do Betlejem, gdzie mieli być świadkami narodzin Syna Bożego. To zagadka nawet dla naukowców latami studiujących nocne niebo – dotąd nie udało się im jednoznacznie ustalić, co trójka z Babilonu obserwowała nad swoimi głowami.
Astrofizyk z University of Notre Dame, Grant Matthews, uważa, że zdołał ją rozwikłać. Naukowiec dotąd zajmował się takimi tajemniczymi zagadnieniami, jak białe karły, natura ciemnej materii czy „kwintesencja kosmologiczna”. W swej najnowszej książce pragnie jednak wyjaśnić, czym była Gwiazda Betlejemska. Jego wnioski będą zapewne dla wielu zaskakujące.
Gwiazda najprawdopodobniej wcale gwiazdą nie była. Mogła to być niezwykle rzadka koniunkcja planet, do której dochodzi raz na wiele tysiącleci. Być może zwróciła ona uwagę magów i stała się znakiem narodzin wielkiej wagi. Zdaniem Mathewsa wszystko wydarzyło się w 6 roku p.n.e., co kazałoby nieznacznie dostosować chrześcijański kalendarz. Zjawisko to pojawiło się na niebie nie w nocy, a o świcie. – To nie mogło być nic naprawdę jaśniejące- go, spektakularnego, bo przecież kiedy pojawiła się ta trójka z zagranicy, na dworze króla Heroda nikt nie wiedział, że trwa tego rodzaju zjawisko – mówi badacz. – Raczej było to subtelne rozjaśnienie nieba, a nie jasna kometa z ogonem...
Magowie najpewniej byli zaratusztriańskimi kapłanami z Mezopotamii, którzy analizowali dane astronomiczne i przypisywali różne znaczenia temu, co obserwowali na niebie. – Gdy z rana wschodziło Słońce – moim zdaniem 17 kwietnia 6 roku p.n.e. – widzieli Saturna, Jowisza i Księżyc wschodzące tuż przed Słońcem, wszystkie ułożone w jednej linii – tłumaczy Matthews.
Dotąd naukowcy prezentowali różne teorie na ten temat. Jedna z popularniejszych – często ilustrowana na kartach świątecznych – głosi, że chodziło o kometę z długim ogonem. Z pewnością takie zjawisko zwracałoby uwagę, ale zdaniem astronomów nie byłoby niczym niespotykanym. Ponadto komety kojarzono w tych czasach z „zagładą, śmiercią, plagami i katastrofami”, jak w rozmowie z BBC mówił brytyjski astronom David Hughes. Tak więc komet należało unikać, a nie podążać ich śladem przez wiele dni. Inna hipoteza mówi, że to była supernowa, która pojawiła się nad Betlejem – są starożytne świadectwa na ten temat z 4 roku p.n.e. Nieco mniej wiarygodnie brzmi teoria greckiego astronoma George’a Banosa, który zasugerował, że Trzej Mędrcy widzieli Urana – 1800 lat przed oficjalnym odkryciem tej planety.
Dr Matthews z University of Notre Dame w Indianie analizował Biblię i chińską Jedwabną Księgę Mawangdui pochodzącą z 168 roku p.n.e., zawierającą zapisy astronomiczne. Studiował też teksty historyczne. Po zapoznaniu się z nimi zaproponował hipotezę zbliżoną do tej autorstwa Hughesa z 1979 roku. Z jego obliczeń wynika, że w 6 roku p.n.e., Słońce, Jowisz, Księżyc i Saturn znajdowały się w konstelacji Barana, gdzie wypada też równonoc wiosenna.
Dla magów koniunkcja Jowisza i Księżyca oznaczała narodziny władcy o szczególnym znaczeniu, a Saturn był symbolem życia – to samo oznaczała równonoc wiosenna w Baranie. Mathews uważa, że koniunkcja w konstelacji Barana mogła oznaczać dla nich narodziny nowego władcy Judei. W jego ocenie podobna koniunkcja planet nie zdarzy się przez kolejne 16 tys. lat. (AS)