Złoty rok Ronaldo
Nie było niespodzianki podczas ogłoszenia tegorocznego zdobywcy Złotej Piłki. Laureatem, po raz czwarty w karierze, został Cristiano Ronaldo. Portugalczyk ma za sobą kapitalny rok i zasłużenie zdeklasował rywali, wygrywając z olbrzymią przewagą punktową nad resztą stawki. Na zaskakująco niskim, 16. miejscu uplasował się kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski.
Złota Piłka to najbardziej prestiżowe trofeum w futbolowym świecie, wręczane najlepszemu piłkarzowi za osiągnięcia w mijającym roku. Tradycja przyznawania nagrody sięga połowy lat 50. XX wieku. W 1956 roku dziennikarze piłkarskiego magazynu „France Football” postanowili, że będą w ten sposób honorować najwybitniejszego zawodnika. Pierwszym triumfatorem był Stanley Matthews, wielokrotny reprezentant Anglii. W trakcie wieloletniej historii Złotej Piłki kilka razy zmieniano formułę i regulamin. Początkowo była to nagroda, o losach której decydowali wyłącznie dziennikarze francuskiego magazynu. Z czasem zaczęto zapraszać żurnalistów z kolejnych europejskich redakcji.
Jedna z kluczowych zmian miała miejsce w 1995 roku. Dopiero wtedy postanowiono do klasyfikacji włączyć piłkarzy spoza Europy. Dotąd był to plebiscyt obejmujący jedynie zawodników urodzonych na Starym Kontynencie. Z tego powodu po trofeum nigdy nie sięgnęli jedni z najwybitniejszych graczy w historii – Brazylijczyk Pele czy urodzony w Argentynie Diego Maradona. Gdyby nie ta innowacja, Złotej Piłki nie miałby w swoim dorobku rodak Maradony – Leo Messi. A tak gwiazdor FC Barcelona sięgnął po nią aż pięciokrotnie, co czyni go rekordzistą. Chrapkę na co najmniej zrównanie się z Argentyńczy- kiem ma Cristiano Ronaldo, tegoroczny zwycięzca: – Zrobię wszystko, co się da, żeby w przyszłym roku odebrać tę nagrodę po raz piąty! – zapowiedział słynący z wielkiej pewności siebie Portugalczyk. Messi z kolei, co również nie było zaskoczeniem, znalazł się na drugim miejscu. Fenomenem jest, że od 2008 roku ci piłkarze naprzemiennie wygrywają plebiscyt.
W tym roku nie było wielkiego wyczekiwania i dyskusji – jak chociażby w poprzednich latach – komu należy się nagroda. Faworyt był tylko jeden. Urodzony na Maderze Ronaldo zaliczył swój najlepszy rok w sporto- wej karierze. Jako kapitan poprowadził reprezentację Portugalii do mistrzostwa Europy zdobytego na francuskich boiskach. Świetnie grał także w swoim klubie. Z Realem Madryt wygrał Ligę Mistrzów, zostając niekwestionowanym bohaterem rozgrywek. Z dorobkiem 16 goli został królem strzelców Champions League, odstawiając pozostałych czołowych europejskich snajperów daleko w tyle. Dość powiedzieć, że drugim najskuteczniejszym graczem był Robert Lewandowski, który dla Bayernu Monachium zdobył aż o 7 bramek mniej.
Polak, który w ubiegłym roku zajął w prestiżowym rankingu bardzo wyso- kie czwarte miejsce, również teraz mógł spodziewać się wysokiej pozycji. Pierwsza dziesiątka wydawała się więcej niż pewna. Tak się jednak nie stało – sklasyfikowano go dopiero na szesnastym miejscu. Lewandowski ironicznie odniósł się do werdyktu dziennikarzy na Twitterze, gdzie określił plebiscyt „France Football” kabaretem. Zawodnik Bayernu Monachium ma pełne prawo być rozczarowany, bowiem 2016 rok był dla niego naprawdę świetny. Ze swoim klubem dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Wygrał także Bundesligę, zostając w niej królem strzelców z imponującym dorobkiem 30 goli. W ligowych rozgrywkach pobił też swoisty rekord, którym ekscytował się cały piłkarski świat: słynne 5 goli przeciwko Wolfsburgowi strzelone w 9 minut! Ponadto brylował także w reprezentacji Polski. Kapitan naszej drużyny przewodzi – wraz z Ronaldo – w zestawieniu najskuteczniejszych strzelców trwających eliminacji do mistrzostw świata w Rosji (z 7 golami).
Niesprawiedliwą ocenę Lewandowskiego odnotował hiszpański dziennik „Marca”. Niesmak budzi to, że przed Polakiem znaleźli się zawodnicy, których dokonania były znacznie mniejsze. Wymieniono chociażby takie nazwiska jak: Pierre-Emmerick Aubameyang z Borussii (11. miejsce), doświadczony Gianluigi Buffon z Juventusu (pozycja nr 9) czy dwójka z mistrza Anglii – Leicester City: Riyad Mahrez i Jamie Vardy (odpowiednio „siódemka” i „ósemka”). Hiszpanów oburzył też fakt, że w czołowej dwudziestce zabrakło ich rodaków, co jest zupełnie nową sytuacją. Kibice z Półwyspu Iberyjskiego zawsze mogli liczyć na co najmniej kilku swoich przedstawicieli w zestawieniu. Tym razem musieli się zadowolić wyłącznie tym, że dwa pierwsze miejsca na podium przypadły znowu największym gwiazdorom z obozów odwiecznych rywali: Realu i Barcy. Zatem jakkolwiek by patrzeć – Hiszpania nadal górą. (MW)