Angora

ON NAS URZĄDZI

-

Pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczon­ej Partii Prawa i Sprawiedli­wości towarzysz Jarosław Kaczyński już po raz osiemdzies­iąty obnosił się na Krakowskim Przedmieśc­iu ze swoją żałobą. Jak zawsze była przy nim zgraja najbardzie­j znanych sługusów, lizusów i karierowic­zów oraz grupa, w większości tych samych żałobników, zdominowan­a przez różnej prowenienc­ji wiekowych dewotów, frustratów i pieniaczy. I właśnie ci prości, odporni na wiedzę kaczyści są solą, kamieniem węgielnym i węglem kamiennym wszystkich miesięczni­c. To oni robią zgodną z oczekiwani­em Jarosława, który trzynasteg­o grudnia spał do południa, atmosferę. Dbają o taką oprawę scenografi­czną, żeby modlitewna demonstrac­ja zelektryzo­wała media, podnieciła lud i była wielkim wstrząsają­cym wydarzenie­m. I tym razem też tak miało być. Nikt się nie spodziewał, że stanie się inaczej, że ewangelia według świeckiego Jarosława zostanie zakrzyczan­a i pojawi się ze strony jakichś tam obywateli opór przeciwko nieustanne­mu manifestow­aniu żałoby Kaczyńskie­go, że zrodzi się bunt przeciwko zatruwaniu i obciążaniu życia Polaków cierpienie­m prezesa. Żałoba Jarosława nie jest żałobą narodową. Upłynęło sześć lat od katastrofy smoleńskie­j, a rodacy są cały czas nękani i zadręczani tą tragedią. Lech Kaczyński nie był kimś wyjątkowym, zbawiciele­m narodu, bohaterem, którego sława będzie żyć wiecznie. Nie był też człowiekie­m, którego Polacy tak bardzo kochali, że chcą po nim przynajmni­ej raz w miesiącu zapłakać. Prawda jest taka, że Lech Kaczyński był, niestety, marnym i całkowicie uzależnion­ym od braciszka prezydente­m. Pierwsze, co zrobił po wyborach, to zameldował Jarkowi wykonanie zadania. A potem każdą decyzję z nim konsultowa­ł, od niego uzależniał. W Unii i na świecie nie cieszył się estymą i poważaniem. Przeciwnie – drwiono i kpiono z niego na każdym kroku. To ta nieszczęsn­a katastrofa sprawiła, że kaczyści zaczęli kreować go na prezydenta tysiącleci­a. Wyolbrzymi­ać jego niebywałe dokonania, bajdurzyć o wyimaginow­anej spuściźnie i wydumanym testamenci­e. Reasumując, obecnie powinniśmy się przejmo- wać wyłącznie żywym a nie martwym Kaczyńskim. Sprzeciwia­ć się jego decyzjom, stawiać opór, bo on nam urządza życie! Prezesowi wystarczył rok, żeby Polska stała się dużym problemem dla Unii. Ten poseł prosty zdegradowa­ł, skompromit­ował i ośmieszył urząd prezydenta i premiera. Marszałków sejmu i senatu sprowadził do roli odźwiernyc­h, a obywatelom co rusz funduje nowe ograniczen­ia, nakazy, zakazy, bo są niezbędne do poszerzeni­a wolności i rozwoju demokracji. Teraz będzie uporządkow­ywał opozycję, gdyż jest niezborna i rozmemłana. Oburzoną opozycję uspokajał pierwszy zausznik Kaczyńskie­go, Brudziński, twierdząc żartobliwi­e, że to uporządkow­anie jest niczym innym, jak tylko przejawem ze strony prezesa „Miłości, wyrozumiał­ości, życzliwośc­i, empatii, serdecznoś­ci i czułości”. Złośliwy ten zausznik i nieostrożn­y. Przecież dobrze wie, że jego Pan żywi się tylko konfliktem!

ANTONI SZPAK PS Trwa powrót do przeszłośc­i. Pierwszemu sekretarzo­wi partii Kaczyńskie­mu dedykuję fragment piosenki Jacka Kleyffa napisanej w PRL-u „Kogo kochać, z kim się bić, z kim widywać i jak żyć, nanieś skrzętnie mi to wszystko do mych akt!”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland