Sala Kolumnowa podczas uchwalanie ustawy budżetowej i dezubekizacyjnej przez PiS
nikt się nie wstrzymał, nikt nie był przeciw, piękne głosowanie”. „Jedna posłanka, która chciała zrobić zdjęcie tego, co się dzieje, podniosła telefon do góry. Została policzona jako osoba, która głosowała za. Tylko dlatego, że podniosła aparat” – usłyszeli dziennikarze. „Ten sposób głosowania jest nieprawidłowy, a w sumie to posiedzenie, a może raczej to zgromadzenie posłów PiS, jest nielegalne, nieprawne” – dodawali posłowie opozycji. Zapewniali też, że zgłosili do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Jednak na pytanie, kto w Polsce może tym wnioskiem, a raczej tą sprawą, zająć się obiektywnie, posłowie opozycji milkli. W zasadzie zdawali sobie sprawę z tego, że w Polsce sprawa jest przesądzona. Nadzieję posłowie opozycji widzą w Unii Europejskiej. „Kasa, jedynie kasa i zamknięcie kurka z dotacjami unijnymi może coś zdziałać. Unia może uznać, że uchwalony właśnie budżet jest niekonstytucyjny i w związku z tym nie ma budżetu. A to oznacza, że Unia wprowadzi restrykcje, przestanie przysyłać kasę i już”.
Po kilku godzinach posiedzenie Sejmu w Sali Kolumnowej zakończyło się i posłowie PiS zaczęli opuszczać nową salę plenarną Sejmu. Nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, że posiedzenie Sejmu odbyło się zgodnie z prawem. Mało tego, wiedzieli, dlaczego tak się stało. „Ja, proszę państwa, nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że dzisiaj ta awantura została wywołana po to, żeby zablokować ustawę dezubekizacyjną. Broniono przywilejów byłych funkcjonariuszy SB przez cały czas pracy nad tą ustawą” – powiedział wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński. Wiceminister dodał, że gdy projekt ustawy został skierowany do prac sejmowych, to otworzyły się bramy piekieł. „I to piekło znalazło dzisiaj swoją żarty” – powiedział wiceminister Zieliński.
W tym samym czasie posłowie opozycji próbowali wejść do Sali Kolumnowej innym niż główne wejście. Pokazywali legitymacje poselskie lecz straż marszałkowska ich nie wpuszczała, bo takie miała rozkazy. „Sytuacja, w której poseł jest niedopuszczany do posiedzenia, jest moim zdaniem sytuacją łamiącą konstytucję” – powiedział poseł Michał Kamiński. Jego zdaniem mamy do czynienia z bardzo poważnym kryzysem polskiej demokracji. Na pytanie, kto może stwierdzić nieważność posiedzenia w Sali Kolumnowej, poseł odpowiedział: „Tak się zaczynają dyktatury”. wyjechać jednym z bocznych wyjazdów, ale auto zostało zablokowane, a minister, który próbował rozmawiać z protestującymi, musiał wycofać się pieszo do gmachu parlamentu. Policja zdecydowała się na udrożnienie wyjazdu, jednak trzeba podkreślić, że czyniła to w sposób bardzo spokojny. Doszło nawet do tego, że funkcjonariusze stojący w drugim szeregu odbierali pałki policyjne od tych z pierwszego szeregu, by policja nie była posądzona o nadużywanie siły. Demonstranci też nie byli agresywni wobec sił porządkowych. Gdy policjanci rozsunęli zebranych i utworzyli swego rodzaju korytarz, od razu pojawili się inni demonstranci i ponownie zablokowali parlament. Około drugiej w nocy policja poinformowała o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego.
„Posłów, senatorów oraz inne osoby posiadające immunitet wzywa się do opuszczenia miejsca zgromadzenia. Na podstawie przepisów prawa demonstrantom wydaje się polecenie o zaprzestaniu działania polegającego na używaniu drogi publicznej niezgodnie z jej przeznaczeniem. W przypadku niepodporządkowania się poleceniom wydanym przez policję, zostaną użyte przewidziane prawem środki przymusu bezpośredniego” – brzmiał komunikat policji.
Tuż przed trzecią w nocy kolumna samochodów z politykami PiS, miedzy innymi z premier Beatą Szydło oraz prezesem Jarosławem Kaczyńskim, opuściła Sejm. Manifestujący próbowali zablokować wyjazd, ale polityków ochraniał szpaler policji. Przez chwilę trwała przepychanka.
Cześć, Wojtek!
Usłyszałem nagle: „Cześć, Wojtek!”. Znajoma posłanka nie mogła opuścić Sejmu. Krótka rozmowa i na koniec mówię: „Chodź ze mną. Idziemy od strony, gdzie Ziobro uciekał”. „To mój samochód” – mówi posłanka. „Jeżeli chcesz mieć kamienie na szybie, to jedź, ja idę pieszo” – odpowiadam. „OK idę z tobą” – słyszę od posłanki. „Ale mnie rozpoznają” – dodaje. „Czekaj tu – sprawdzę teren” i zaczynam się czuć jak w Iraku 13 lat temu. Sprawdzam, chłonę informacje i już wiem. Za chwilę policja będzie udrażniała przejazd, a tuż za protestującymi jest mały przesmyk. Między budynkiem a krzakami – nikogo nie ma. Nie wierzę własnym oczom – to musi się udać. „Chodź, idziemy” – mówię do posłanki i idę pierwszy – robię zdjęcia i zasłaniam ją. Udaje się – nikt jej nie rozpoznał. Dochodzimy do jej auta, przyjmuję podziękowania i w tym momencie policja rozpoczyna czyszczenie ulicy. Ale ja i posłanka jesteśmy bezpieczni.