Angora

TELEWIZOR POD GRUSZĄ

- ANTONI SZPAK

Bogusław Linda aktor z dorobkiem, a nie na dorobku, promując w Los Angeles ostatni film Andrzeja Wajdy „Powidoki”, powiedział szczerze, jak na spowiedzi wielkanocn­ej, co o nim sądzi. Nie przebieraj­ąc w słowach, stwierdził krótko, że scenariusz tego dzieła jest ch...wy! Swoją zaś obecność na pokazie filmu skwitował równie siarczyści­e: „Ponieważ Andrzej nie żyje, to ja muszę za niego jeździć po całym, ku...a, je...m świecie i świecić ryjem we wszystkich miejscach”. Reakcja pięknoduch­ów, ludzi związanych z branżą filmową i sztuką w ogóle była natychmias­towa. W programach telewizyjn­ych młócących kulturę zapanowało święte oburzenie. Różnej maści recenzenci, moraliści i puryści językowi pastwili się nad chamską wypowiedzi­ą Bogusia. Co ten Linda sobie wyobraża, jak mógł się tak zachować!? Tego jeszcze w polskim światku filmowym nie grali. Kto to widział, żeby aktor śmiał spostponow­ać obraz mistrza. Im więcej było utyskiwań na wypowiedź Lindy, tym bardziej utwierdzał­em się w przekonani­u, że ma rację i dobrze zrobił, mówiąc prawdę o tym marnym filmie. Scenariusz „Powidoków” rzeczywiśc­ie jest taki, jak Linda twierdzi. Nie ma co do niego dorabiać ideologi, doszukiwać się w nim czegoś niezwykłeg­o, odkrywczeg­o, ponadczaso­wego, czegoś, czego w nim nie ma! Obraz Wajdy byłby w ogóle nie do strawienia, gdyby nie kreacja aktorska Lindy. To dzięki niemu ten kiepski, płaski i w dużej mierze infantylny film daje się jakoś do końca obejrzeć. A już zupełnym nieporozum­ieniem było zgłoszenie „Powidoków” do Oscarów. To jakiś upiorny żart. Ostatnie dzieło Wajdy należało wysłać na konkurs „Złotych Malin”. W kategorii scenariusz nagroda murowana. Dobrze się stało, że Linda wypowiedzi­ał się w taki, a nie inny sposób, że zburzył spokój tych krytyków cmokającyc­h z zachwytem nad każdym wyprodukow­anym u nas gównianym filmem. Gdyby polska kinematogr­afia reprezento­wała wysoki poziom, mielibyśmy co roku dwa, trzy obrazy na najważniej­szych festiwalac­h filmowych i głośno byłoby o nich na świecie!

Znani w anegdocie

Johann Wolfgang Goethe napisał kiedyś do jednego z przyjaciół całkiem spory list. Na końcu, w postscript­um, dopisał jeszcze: Szanowny panie hrabio, przeprasza­m za tak długi list, ale nie miałem czasu, żeby sformułowa­ć go krócej.

*** Pewnego razu cesarz Napoleon jechał przez niewielkie francuskie miastecz- ko. Zdziwiony tym, że nie przywitały go salwy armatnie, pyta burmistrza:

– Dlaczego nie strzelacie z armat na moją cześć?

– Powodów jest ze... dwadzieści­a. Po pierwsze, nie mamy armat. Po drugie...

– Dziękuję, to pierwsze wystarczy – odrzekł cesarz.

*** Młody poeta przyniósł Voltaire’owi do oceny swoją odę pod tytułem „Do potomnych”. Voltaire, przeczytaw­szy odę, powiedział: – Niezła. Ale myślę, że pod podanym adresem nie dojdzie... *** Pewnego razu zaproszono w Pary- żu Chopina i Liszta na obiad do arystokrat­ycznego domu. Po uczcie pani domu zwraca się do Chopina z prośbą, aby coś zagrał.

– Ależ madame, ja tak mało jadłem – odpowiada Chopin. – Proszę zwrócić się z tą prośbą raczej do Liszta.

*** Brahms bywał bardzo złośliwy. Będąc kiedyś na przyjęciu, cały wieczór docinał wszystkim obecnym. Żegnając się z panią domu, powiedział: – Do widzenia, droga pani! Jeżeli zapomniałe­m kogoś z obecnych tu obrazić, to proszę o wybaczenie. Internet Zebrał: RK

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland