Luke Bryan
Muzyka towarzysząca wydarzeniom sportowym to nic wyjątkowego. Rozpoczyna ona co bardziej znaczące imprezy, czego najlepszym przykładem jest oprawa ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich. Nierzadko podczas meczów reprezentacji i międzynarodowych mityngów rozbrzmiewają narodowe hymny. Żadne jednak występy uświetniające imprezy sportowe nie zdobywają takiego rozgłosu i nie są równie szeroko komentowane, jak te podczas największego święta amerykańskiego sportu, czyli Super Bowl. Tak nazywa się mecz o mistrzostwo National Football League (NFL), rozgrywany corocznie w niedzielę (ostatnio 5 lutego, na stadionie NRG w Houston).
Dzień Super Bowl, z uwagi na powszechną o nim wiedzę w USA – nie tylko wśród kibiców, ale wśród niemal całej amerykańskiej społeczności – urasta do rangi narodowego święta. O popularności wydarzenia świadczy astronomiczna cena biletów, sięgająca 5 tysięcy dolarów. Ewenementem jest oglądalność telewizyjnej transmisji Super Bowl. Nie udało się w tym roku pobić rekordu (114 milionów w 2015 roku), ale 111,3 miliona telewidzów, którzy oglądali finał, to też niemało.
Znane firmy korzystają z okazji, żeby zaprezentować swoje produkty, a koszt wyemitowania jednego półminutowego spotu reklamowego wyniósł między 5 a 5,5 miliona dolarów (dane „Sports Illustrated”).
Do reklam zatrudnia się największe gwiazdy, w tym artystów estradowych. Raperka Missy Elliott promowała w tym roku hondę CR-V. Justin Bieber wystąpił w spocie T-Mobile. Powstają listy najpopularniejszych i najgorszych reklam. Nawet głośno jest o spotach, które nie zakwalifikowały się na ekran TV, a to najczęściej z powodu zbyt dosadnego nawiązania do seksu.
W filmach reklamowych gwiazdy piosenki nie zawsze są obecne. Częściej widać pierwszoplanowych aktorów. W spocie Wix.com wzięli udział Jason Statham (znany z „Transportera” i „Niezniszczalnych”) oraz hollywoodzka piękność Gal Gadot (wsławiona rolą komiksowej postaci Wonder Woman). Ale nawet jeśli w spotach piosenkarzy nie ma, to są ich przeboje. Sportowego mercedesa widzowie transmisji Super Bowl oglądali przy dźwiękach „Born To Be Wild” z repertuaru grupy Steppenwolf. Rockowy hit od pół wieku rozgrzewa melomanów, więc twórcy spotu – a są nimi słynni bracia Coen (a jakże!) – zamiast wykonawców pokazali w nim aktora Petera Fondę, ubranego w taką samą kurtkę z flagą amerykańską na plecach, jaką nosił w legendarnym obrazie „Swobodny jeździec”.
Zanim rozpocznie się piłkarski finał, następuje odśpiewanie amerykańskiego hymnu. Do tej roli też zapraszane są wyłącznie muzyczne sławy. Wśród dotychczasowych wykonawców „The Star-Spangled Banner” byli artyści reprezentujący różne style. Od country (Garth Brooks), poprzez rock (Lenny Kravitz), pop (Billy Joel), a nawet muzykę jazzową (Aretha Franklin) i klasyczną (Renée Fleming). Zdarzały się instrumentalne wersje hymnu, jak w latach 1986 i 1988 (odpowiednio trębacze Wynton Marsalis i Herb Alpert). W 1977 roku Vikki Carr zaśpiewała, zamiast hymnu, pieśń patriotyczną „America the Beautiful” („Piękna Ameryka”). Ten ostatni utwór prezentowali po niej, oprócz hymnu, także inni wykonawcy, ale mecz Super Bowl bez „Gwieździstego sztandaru” zdarzył się tylko raz.
Każdy występ jest analizowany i komentowany. Nierzadko obrywało się artystom wykonującym hymn (np. Christina Aguilera zmieniła niektóre słowa), ale bywały też interpretacje chwalone. W 1991 roku Whitney Houston zaśpiewała tak dobrze, że wydano nagranie na singlu i dotarło ono do 6. miejsca amerykańskiej listy bestsellerów.
W tym roku „The Star-Spangled Banner” wykonał piosenkarz country Luke Bryan. Po nim futbolowe drużyny ruszyły na boisko. Kiedy jednak sędzia zakończył pierwszą część meczu, na scenie pojawiła się główna gwiazda, która ukradła na paręnaście minut show dzielnym sportsmenom, walczącym o mistrzostwo USA w tym wyjątkowo kontaktowym – i przez to niebezpiecznym – sporcie.
Chociaż zawodnicy futbolu mają pod kostiumami ochraniacze (na barkach, żebrach, ramionach, łokciach i biodrach), a na głowach kaski, to o kontuzje nietrudno. Niezależnie od mogących się przytrafić złamań, zwichnięć i urazów mięśni, zawodnicy często atakują głową, co może skutkować urazami mózgu, które w skrajnych przypadkach prowadzą do depresji, a nawet powodują skłonności samobójcze. Opowiadał o tym niedawno film „Wstrząs” z Willem Smithem w roli głównej.
Ale wróćmy do muzyki, bo warto. O ile w ubiegłym roku mecz uświetniło kilku wykonawców (m.in. Beyoncé, Bruno Mars, Mark Ronson i zespół Coldplay), tym razem organizatorzy postawili na jednego. Dokładnie na jedną, bo podczas przerwy w połowie meczu estradę w Houston zagarnęła dla siebie Lady Gaga.
Zaczęła występ na dachu stadionu od utworu „God Bless America” i fragmentu „This Land Is Your Land”. Później odważnie skoczyła kilkanaście metrów głową w dół, zawierzając dwóm linom, które miały uchronić ją przed tragicznym – zapewne śmiertelnym – upadkiem. Na szczęście liny spełniły swoją rolę. Zawieszona na nich artystka „przefrunęła” nad stadionem, czarując publiczność zgrabną figurą, podkreśloną obcisłym kostiumem, który błyszczał cekinami.
Piosenkę „Poker Face” zaśpiewała, wisząc na linach nad stadionem i robiąc w powietrzu karkołomne fikołki. Takich cyrkowych sztuczek jeszcze nikt nie prezentował na Super Bowl, a zapewne i na innych koncertach mało kto na podobne się odważył. Jedynie Pink wykazała się równie cyrkową sprawnością podczas ceremonii rozdania nagród Grammy w 2014 roku.
Kiedy Lady Gaga bezpiecznie wylądowała na estradzie, zaśpiewała kolejne przeboje ze swojego repertuaru. Po balladzie „A Million Reasons” na kilkanaście sekund zniknęła ze sceny, aby powrócić przebrana w top przypominający futbolowy naramienny ochraniacz. Wówczas wykonała utwór „Bad Romance”, po którym złapała piłkę futbolową i zeskoczyła z estrady. Show krótki, ale atrakcyjny.
I jeszcze informacja dla fanów futbolu, bo jednak mowa o Super Bowl: wygrała drużyna New England Patriots.