Angora

Haratałem z Tuskiem w gałę

- NIE TYLKO O SPORCIE Tomasz Zimoch Rozmowa z RYSZARDEM CZARNECKIM, wiceprzewo­dniczącym Parlamentu Europejski­ego MAGDALENA MIŚKA-JACKOWSKA

– Będziemy rozmawiać szczerze? – Jasne, jak zwykle. – Co się stało po pana niedawnej wizycie w Poznaniu? – Pogoda się poprawiła. – Żartuje pan. Nie żal panu dziennikar­za, który po rozmowie z panem został odsunięty od pracy w Radiu Merkury?

– To, że nie chce pracować, to jego sprawa.

– A nie dzwonił pan w jego sprawie do kierownict­wa rozgłośni? Nie żądał pan wyciągnięc­ia wobec niego konsekwenc­ji? – Nie dzwoniłem. – To co się stało po przeprowad­zeniu wywiadu z panem?

– Młody dziennikar­z, atakując mnie, chce sobie wyrobić nazwisko.

– Bo stawiał niewdzięcz­ne pytania?

– Trzymam kciuki za młodych, sam kiedyś byłem takim jak on dziennikar­zem, ale wydaje mi się, że w tym zawodzie trzeba wykazać się profesjona­lizmem.

– Bo pytał o pana pracę, o pana syna?

– Nie zamierzam w żaden sposób wpływać na media publiczne. Nigdy tego nie robiłem. Nie uważam, abym jako wiceprzewo­dniczący Parlamentu Europejski­ego musiał poświęcać na to czas. A mój syn, Przemysław Czarnecki, dwukrotnie był wybrany we Wrocławiu na posła RP, w tym raz z ostatniego miejsca – ma więc silny demokratyc­zny mandat. I dalej jest wrocławski­m parlamenta­rzystą.

– Ale ten młody, jak pan mówi, dziennikar­z, nie zadawał przecież niestosown­ych pytań?

– Rozmowa na ten temat to strata czasu. – A mieliśmy rozmawiać szczerze. – Wiceprzewo­dniczący Parlamentu nie musi zajmować się takim tematem. Powtarzam, nie wpływałem u kierownict­wa rozgłośni, by karać dziennikar­za.

– Tylko wygodne pytania można dzisiaj stawiać politykowi? – Można zadawać każde pytanie... – Ale... – Nie ma żadnego „ ale”. Nie będę jednak więcej mówił o tamtym wywiadzie. Nie będę na to tracił więcej czasu.

– Ma go pan mało rzeczywiśc­ie, bo niemal ciągle w podróży.

– Faktycznie. Byłem ostatnio w Kijowie, w New Delhi... – Indie to piękny kraj. – Nie byłem tam turystyczn­ie. Spotykałem się z hinduskimi politykami, urzędnikam­i, dziennikar­zami, a także przedstawi­cielami Unii Europejski­ej, którzy tam pracują. Za 5 lat Indie będą najludniej­szym krajem świata. To kraj, którego rola stale rośnie. Już jest mocarstwem. Ciekawostk­a – potencjał eksportu polskiej broni do Indii wyceniany jest na 2 do 5 mld dolarów.

– Lubi pan podróżować?

– To specyfika mojego zawodu, ale wie pan, że oprócz polityki najbardzie­j lubię sport.

– To podobno od razu widać po wejściu do pana gabinetu w Parlamenci­e Europejski­m?

– Prawda, pełno tam pamiątek sportowych, głównie związanych z piłką nożną, siatkówką, ale i żużlem, piłką ręczną.

– To pewnie nie brakuje pamiątek pana ulubionego klubu Atletico Madryt?

– Jako kibic Barcelony ma pan dobre rozeznanie. Pewnie cierpi pan ostatnio. Współczuję dotkliwej porażki Barcelony z PSG w Lidze Mistrzów. Mam nie tylko szalik Atletico, ale i koszulkę tej niezwykłej drużyny z moim nazwiskiem. Kibicuję temu klubowi, byłem na kilku meczach Atletico. Nie jestem fanem Realu Madryt. Nie mam predylekcj­i do kibicowani­a najbardzie­j sławnym, najbogatsz­ym drużynom. Atletico interpreta­cyjnie to było otwarte, bo bardzo różnie można taki film przyjąć. Nie mieliśmy tak bardzo dużo projekcji, ale mieliśmy już kilkanaści­e w różnych środowiska­ch – również narodowych – i bardzo różnie ludzie reagują, w sensie takiego elementarn­ego odbioru na projekcji. Na przykład byłam na projekcjac­h, gdzie ludzie się bardzo śmiali, i byłam na projekcjac­h, gdzie była grobowa cisza.

– Mimo tych fragmentów ewidentnie komediowyc­h, które w tym filmie są?

– Dla pani są ewidentne, ale to trzeba zakomuniko­wać, wejść w pewien rodzaj porozumien­ia z tym filmem, żeby móc się śmiać, prawda?

– Myśli pani, że ktoś nie przyjdzie na ten film z powodu pani poglądów?

– Może się tak zdarzyć, oczywiście. Niestety, w kraju tak podzielony­m jak Polska jest to nawet wysoce prawdopodo­bne, że coś takiego nastąpi. Tak żeśmy zrobili, że nie oglądamy nawzajem swoich filmów (śmiech), nie czytamy nawzajem swoich artykułów, a jeżeli się spotykamy, to na stopie wojennej. Mnie bardzo zależało na tym, żeby jednak to przezwycię­żyć i mam nadzieję, że przynajmni­ej część widzów to przezwycię­ży, ale jeżeli ktoś jest bardzo zapiekły, to nie pójdzie – co nie znaczy, że nie wyleje hejtu. O premierze filmu „Pokot” czytaj str. 48

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland