Haratałem z Tuskiem w gałę
– Będziemy rozmawiać szczerze? – Jasne, jak zwykle. – Co się stało po pana niedawnej wizycie w Poznaniu? – Pogoda się poprawiła. – Żartuje pan. Nie żal panu dziennikarza, który po rozmowie z panem został odsunięty od pracy w Radiu Merkury?
– To, że nie chce pracować, to jego sprawa.
– A nie dzwonił pan w jego sprawie do kierownictwa rozgłośni? Nie żądał pan wyciągnięcia wobec niego konsekwencji? – Nie dzwoniłem. – To co się stało po przeprowadzeniu wywiadu z panem?
– Młody dziennikarz, atakując mnie, chce sobie wyrobić nazwisko.
– Bo stawiał niewdzięczne pytania?
– Trzymam kciuki za młodych, sam kiedyś byłem takim jak on dziennikarzem, ale wydaje mi się, że w tym zawodzie trzeba wykazać się profesjonalizmem.
– Bo pytał o pana pracę, o pana syna?
– Nie zamierzam w żaden sposób wpływać na media publiczne. Nigdy tego nie robiłem. Nie uważam, abym jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego musiał poświęcać na to czas. A mój syn, Przemysław Czarnecki, dwukrotnie był wybrany we Wrocławiu na posła RP, w tym raz z ostatniego miejsca – ma więc silny demokratyczny mandat. I dalej jest wrocławskim parlamentarzystą.
– Ale ten młody, jak pan mówi, dziennikarz, nie zadawał przecież niestosownych pytań?
– Rozmowa na ten temat to strata czasu. – A mieliśmy rozmawiać szczerze. – Wiceprzewodniczący Parlamentu nie musi zajmować się takim tematem. Powtarzam, nie wpływałem u kierownictwa rozgłośni, by karać dziennikarza.
– Tylko wygodne pytania można dzisiaj stawiać politykowi? – Można zadawać każde pytanie... – Ale... – Nie ma żadnego „ ale”. Nie będę jednak więcej mówił o tamtym wywiadzie. Nie będę na to tracił więcej czasu.
– Ma go pan mało rzeczywiście, bo niemal ciągle w podróży.
– Faktycznie. Byłem ostatnio w Kijowie, w New Delhi... – Indie to piękny kraj. – Nie byłem tam turystycznie. Spotykałem się z hinduskimi politykami, urzędnikami, dziennikarzami, a także przedstawicielami Unii Europejskiej, którzy tam pracują. Za 5 lat Indie będą najludniejszym krajem świata. To kraj, którego rola stale rośnie. Już jest mocarstwem. Ciekawostka – potencjał eksportu polskiej broni do Indii wyceniany jest na 2 do 5 mld dolarów.
– Lubi pan podróżować?
– To specyfika mojego zawodu, ale wie pan, że oprócz polityki najbardziej lubię sport.
– To podobno od razu widać po wejściu do pana gabinetu w Parlamencie Europejskim?
– Prawda, pełno tam pamiątek sportowych, głównie związanych z piłką nożną, siatkówką, ale i żużlem, piłką ręczną.
– To pewnie nie brakuje pamiątek pana ulubionego klubu Atletico Madryt?
– Jako kibic Barcelony ma pan dobre rozeznanie. Pewnie cierpi pan ostatnio. Współczuję dotkliwej porażki Barcelony z PSG w Lidze Mistrzów. Mam nie tylko szalik Atletico, ale i koszulkę tej niezwykłej drużyny z moim nazwiskiem. Kibicuję temu klubowi, byłem na kilku meczach Atletico. Nie jestem fanem Realu Madryt. Nie mam predylekcji do kibicowania najbardziej sławnym, najbogatszym drużynom. Atletico interpretacyjnie to było otwarte, bo bardzo różnie można taki film przyjąć. Nie mieliśmy tak bardzo dużo projekcji, ale mieliśmy już kilkanaście w różnych środowiskach – również narodowych – i bardzo różnie ludzie reagują, w sensie takiego elementarnego odbioru na projekcji. Na przykład byłam na projekcjach, gdzie ludzie się bardzo śmiali, i byłam na projekcjach, gdzie była grobowa cisza.
– Mimo tych fragmentów ewidentnie komediowych, które w tym filmie są?
– Dla pani są ewidentne, ale to trzeba zakomunikować, wejść w pewien rodzaj porozumienia z tym filmem, żeby móc się śmiać, prawda?
– Myśli pani, że ktoś nie przyjdzie na ten film z powodu pani poglądów?
– Może się tak zdarzyć, oczywiście. Niestety, w kraju tak podzielonym jak Polska jest to nawet wysoce prawdopodobne, że coś takiego nastąpi. Tak żeśmy zrobili, że nie oglądamy nawzajem swoich filmów (śmiech), nie czytamy nawzajem swoich artykułów, a jeżeli się spotykamy, to na stopie wojennej. Mnie bardzo zależało na tym, żeby jednak to przezwyciężyć i mam nadzieję, że przynajmniej część widzów to przezwycięży, ale jeżeli ktoś jest bardzo zapiekły, to nie pójdzie – co nie znaczy, że nie wyleje hejtu. O premierze filmu „Pokot” czytaj str. 48