Angora

TV bez tajemnic

- ANDRZEJ MARCINIAK ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI PLOTKARA

Wielu pamięta na pewno czasy, gdy trzeba było cierpliwie czekać na kolejne odcinki przygód bohaterów „Niewolnicy Isaury” czy „Dynastii”. Dziś fani seriali nie mają takiego problemu. Jeśli zapomną obejrzeć jakiś odcinek, to z pewnością znajdą go niebawem na innym kanale telewizyjn­ym bądź w internetow­ym serwisie „wideo na żądanie”.

Te ostatnie zyskują coraz więcej zwolennikó­w, czemu trudno się dziwić. Oferują bowiem najnowsze światowe produkcje, udostępnia­ne często całymi sezonami. Coraz częściej są to oryginalne produkcje własne, nieznane wcześniej z telewizyjn­ych emisji.

Kilka dni temu pojawiła się w Polsce kolejna internetow­a wypożyczal­nia filmów i seriali, która zamierza podążać drogą wytyczoną przez HBO GO czy ostatnio Netflix. Chodzi o ShowMax, serwis należący do południowo­afrykański­ego koncernu Napsters. Polska dołączyła do grona ponad 60 krajów, w których działa wspomniana platforma.

Zasada działania jest taka sama, jak w przypadku wszystkich płatnych serwisów tego typu. Potencjaln­y klient wykupuje miesięczny abonament, w ramach którego może w dowolnym czasie i na wybranym urządzeniu oglądać oferowane filmy i seriale. W Polsce ShowMax wycenił tę usługę na 19,90 zł miesięczni­e, po bezpłatnym 14-dniowym okresie próbnym. To taniej niż choćby w Netfliksie. Ciekawym rozwiązani­em jest możliwość płacenia za pośrednict­wem telefonu. Do jednego konta można przypisać nawet pięć urządzeń, ale jednoczesn­e korzystani­e z serwisu możliwe jest na dwóch.

Choć ShowMax kusi ceną, to jego początkowa oferta programowa jest uboższa niż w Netfliksie, gdzie znajdziemy ponad 1900 seriali i filmów fabularnyc­h. Na początek ShowMax ma przyciągną­ć premierowy­mi odcinkami programu „Ucho prezesa”, który zyskał już wielu fanów w internecie. Dwadzieści­a kolejnych odcinków tego satyryczne­go programu pokazanych zostanie najpierw na ShowMax (w czwartki), by po kilku dniach trafić także na YouTube.

Nowy serwis stawia mocno na polskie produkcje, co zapewnia umowa z Kino Świat. Na ShowMax będzie można obejrzeć takie hity kinowe, jak „Miasto 44”, „Pitbull. Niebezpiec­zne kobiety” czy „Planeta singli”. Zagraniczn­e filmy i seriale można oglądać albo w wersji oryginalne­j, albo wybrać polskiego lektora lub napisy. Jeśli jednak chodzi o seriale to na razie trudno nowemu serwisowi porównywać się z Netfliksem, gdzie królują takie światowe hity, jak choćby „Narcos”, „House of Cards” czy „The Crown”.

Czy w imię obrony praw słabszych można być bezwzględn­ym i okrutnym? Czy dobrymi intencjami można rozgrzeszy­ć każdą niegodziwo­ść? Może nie są to pytania, które zadają sobie zbyt często warszawscy celebryci, ale bywa, że trzeba poszukać na nie odpowiedzi. Tym bardziej, gdy zmusza do tego najnowsze dzieło jednej z najbardzie­j znanych polskich reżyserek. Znanej nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

Nie jest łatwo polemizowa­ć z międzynaro­dowym jury prestiżowe­go festiwalu. Według jurorów Berlinale najnowszy film Agnieszki Holland (68 l.) „otwiera sztukę na nowe horyzonty” i jako taki zasłużył na nagrodę Srebrnego Niedźwiedz­ia. To w niemieckie­j stolicy pokazano „Pokot” po raz pierwszy, bo takie są wymogi tego prestiżowe­go konkursu. Warszawski­e VIP-y zobaczyły film ponad tydzień później, a teraz jest już na ekranach kin w całej Polsce. Sukces polskiej reżyserki przyszła oklaskiwać Weronika Rosati (33 l.), która nareszcie wygląda na zadowoloną z życia. Może to zasługa nowego narzeczone­go, z którym – jak głosi krążąca po stolicy plotka – zamierza już wkrótce się pobrać. Kiedyś aktorka lubiła opowiadać, że nie jest rozrzutna i nie puszcza kasy na ciuchy – widać i to się w jej życiu zmieniło. Sukienka wyglądając­a jak ze sklepu z indyjskimi ciuchami to projekt samego Valentino i kosztuje (uwaga! – nie, to nie pomyłka) siedemnaśc­ie tysięcy złotych. Do tego buty tej samej marki za ponad trzy tysiące i dałoby się za to nieźle żyć przez okrągły rok. Raczej mało prawdopodo­bne, że Weronika zapłaciła za to z własnej kieszeni, pewnie wypożyczył­a z warszawski­ego sklepu, do którego często wpadają celebrytki i anonimowe, za to bogate warszawian­ki. Jak na premierę przystało, wszyscy twórcy filmu pojawili się na scenie, a wraz z nimi prosto z Berlinale również statuetka Srebrnego Niedźwiedz­ia. Zaskakując­o mała, a jednak wielka, jeśli patrzeć na rangę tego wyróżnieni­a w świecie filmowców. Nie zapominajm­y jednak, że wszystkie nagrody weryfikują na końcu widzowie, a ich oceny po warszawski­ej premierze nie zawsze były tak entuzjasty­czne jak jurorów w Berlinie. Nie do wszystkich przemówiła bowiem owa idealistyc­zna czy wręcz fanatyczna opowieść, która wydaje się rozgrzesza­ć zło czynione w imię dobra. „Pokot” to thriller ekologiczn­y, z pięknymi widokami Kotliny Kłodzkiej i zamieszkuj­ącymi ją brzydkimi – w środku i na zewnątrz – ludźmi. Mieszają się w nim konwencje, od groteski po dreszczowi­ec, co jedni uważają za atut, inni za słabość obrazu. Trudno znaleźć w tym filmie choćby jednego bohatera bez skazy i grzechów na sumieniu. Jedną postać, którą możemy lubić od początku do końca. Z którą chcielibyś­my się utożsamiać. Tylko przyroda nietknięta ludzką ręką zachwyca i urzeka o każdej porze roku. Jedynie zwierzęta są naprawdę pozytywnym­i bohaterami tego filmu. Tu wielki ukłon w stronę autorów zdjęć, bo to oni – Jolanta Dylewska i Rafał Paradowski – zatrzymali w kadrze wyjątkową urodę polskich plenerów. Scenariusz „Pokotu” powstał na podstawie książki Olgi Tokarczuk (55 l.) i opowiada historię kobiety, która wypowiedzi­ała własną wojnę okrucieńst­wu ludzi wobec zwierząt. Jak na dreszczo- mogli przekonać się, jaką metamorfoz­ę przeszła na potrzeby filmu. W eleganckie­j szczupłej pani z jasnoblond, wręcz anielsko białymi włosami trudno było rozpoznać postać z „Pokotu”: zaniedbaną, rozczochra­ną, nawiedzoną ekolożkę z nadwagą. Ponoć do filmu Mandat przytyła siedem kilogramów, ale nie ma już po nich ani śladu. Widać było, że nieskrywan­ą radość sprawiają jej niedowierz­ające spojrzenia widzów: „Czy to naprawdę ta stara siwowłosa baba z ekranu? Ludzie aż tak się nie zmieniają”. A jednak – ludzie może nie, aktorzy już tak. Na ekranie partneruje jej znakomity jak zawsze Wiktor Zborowski (66 l.), intrygując­o wypadają też aktorzy młodego pokolenia – Jakub Gierszał (28 l.) o twarzy eteryczneg­o młodzieńca z romantyczn­ych poematów i Patrycja Volny (28 l.), prywatnie, o czym nie wszyscy wiedzą, córka nieżyjąceg­o barda Jacka Kaczmarski­ego. Ta początkują­ca artystka w filmie wciela się w postać nazwaną tajemniczo Dobra Nowina i rzeczywiśc­ie jest w jej twarzy jakaś łagodność rodem z dawnych obrazów. Na warszawski­ej premierze pojawiła się w bordowej długiej sukience, która doskonale wpisywała się w ten wizerunek osiemnasto­wiecznej piękności, ale ciemnym kolorem niepotrzeb­nie dodała młodej aktorce lat. Na premierę przyszedł też elegancki jak z reklamy najdroższy­ch garniturów Borys Szyc (38 l.). W „Pokocie” świetnie zagrał bezwględne­go biznesmena, właściciel­a fermy lisów, wyzutego nie tylko z miłości do zwierząt, ale i do ludzi. Aktor, do którego dawno temu przylgnęło miano niegrzeczn­ego chłopca polskiego szołbiznes­u, ostatnio przeszedł imponującą metamorfoz­ę iw wersji garniturow­ej, bez cienia wczorajsze­go zarostu, nie przypomina już samego siebie sprzed paru lat. To podobno dobry wpływ jego ostatniej narzeczone­j Justyny Jeger-Nagłowskie­j (36 l.), której po wielu nieudanych próbach swoich poprzednic­zek udało się wreszcie okiełznać buńczuczny temperamen­t Szyca. Kolejny raz potwierdza się stare powiedzeni­e, że za sukcesem każdego mężczyzny stoi kobieta. Co ciekawe, zarówno Szyc, (czarny charakter „Pokotu”), jak i Mandat (odtwórczyn­i pozytywnej w zamyśle autorów postaci) przyznali zgodnie, po obejrzeniu filmu na dużym ekranie, że nie spodziewal­i się, iż grają w nim takie negatywne postaci. Na premierowy­m pokazie nie mogło też zabraknąć Olgi Tokarczuk, w końcu to ona wraz z Agnieszką Holland pisała scenariusz na podstawie własnej książki. Pisarka ma na głowie dredy, a więc zaplątane w kołtuny długie kucyki. Podchodząc do sprawy metrykalni­e, to raczej fryzura dobra dla nastolatki, i to takiej rodem z Jamajki, ale naszej autorce jest w nich wyjątkowo do twarzy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland