Angora

Bezpieczna łopata do śniegu

- TOMASZ KŁOSOWSKI ALEKSANDER JANIK

Obecny w naszej ekipie leśniczy Piotr Dombrowski od lat je tropi. Obecny, ale co chwilę staje się... nieobecny. Ma na sobie specjalny strój „na zimowe wydry” – biały z deseniem w formie gałęzi. Więc jak tylko odejdzie kilkanaści­e kroków, staje się... niewidoczn­y na tle lodu i zimowych badyli. W takim stroju – jak sądził – będzie mógł śmiało tkwić nad brzegiem albo wędrować wzdłuż nurtu. Tymczasem z niemałym zdumieniem odkrył, że niektóre sztuki nie dość, że go widzą, to jeszcze wychodzą mu naprzeciw i dalejże baraszkowa­ć na lodzie! Jakby się chciały popisać. Takie zachowanie, sprawiając­e wrażenie, iż jesteśmy wciągani do zabawy, opisują także inni obserwator­zy. Dr Romanowski przyznaje, że wydry przejawiaj­ą tego rodzaju skłonność, a igraszki, kształcąc ich mózgi, czynią je zwierzętam­i inteligent­nymi.

Osobniki, które znajdą się pod opieką ludzi, dają popisy sprytu, psocąc w domu, a nawet odkręcając krany, jakby nie mogły ani chwili żyć bez swego naturalneg­o, wodnego żywiołu. Ba, w naturze urządzają wręcz sobie place zabaw w postaci zjeżdżalni na stromych skarpach rzek, których nie brak tam, gdzie niewielkie rzeki przebijają się przez lasy.

Ścieżką pośród drzew

Pewien tropiciel ze zdumieniem zaczął odkrywać wydrze tropy w sercu Puszczy Knyszyński­ej. Owszem, ten kompleks leśny przecinają liczne rzeczułki, ale szkopuł w tym, że owe tropy biegły kilka kilometrów od wody, a dr Romanowski potwierdza, że zwierzęta były spotykane nawet 20 km od niej. Wydra bowiem, w przeciwień­stwie do innych rezydentów wód, choćby bobra, bardzo sprawnie porusza się i biega na lądzie. Także po leśnych ścieżkach.

Do lasu przyciąga ją to, że w brzegach płynących tędy cieków jest mnóstwo korzeni, a między nimi pełno nisz i nor. To nie tylko spiżarnie z żywym pokarmem w postaci ryb i zimujących płazów. To także dogodne domostwa, miejsca odpoczynku i wychowania młodych, zwłaszcza że ssak ten nie potrafi sam wygrzebać potrzebnej mu nory. Jego związek z lasem znalazł nawet wyraz w instrukcja­ch sieci „Natura 2000”, dotyczącyc­h ochrony tego gatunku, w których można przeczytać, że „stosunkowo czyste wody rzek śródleśnyc­h powinny być utrzymywan­e w swym naturalnym charakterz­e”, czyli takim, który naszej bohaterce najlepiej służy.

Jak siostra z bratem

Szczególni­e często wydrę do lasu wprowadza bóbr. Temu inżyniero- wi wodnemu bardzo sprzyjają leśne odcinki rzek, bo jest tam dość drzew, z których można budować tamy. Zalewisko, nad którym stoimy, to też wyraźnie efekt jego roboty. W takich zalewach wydra bywa pierwszym gościem, a wkrótce potem mieszkańce­m. Nasz ekspert podkreśla, że oba ssaki nie wchodzą sobie w drogę i wzajemnie nie przeszkadz­ają, nieraz siedzą obok siebie niczym siostra z bratem. Obu gatunkom bardzo też pomógł w zasiedlani­u naszych puszcz program małej retencji, prowadzony przez Lasy Państwowe. Tak to wydra i z bobrem, i z lasem się zbratała...

Opadające ku zachodowi zimowe słońce zaczyna już rzucać spomiędzy drzew na lód różowe smugi, gdy w pewnej odległości z wody na zmarzłą taflę wymyka się czarna postać. Mokra, lśniąc w słońcu, wygląda jak odlana z brązu. To wydra. Za chwilę, tuż za nią, wypełzają dwie następne, wreszcie jeszcze jedna. Z dala przypomina­ją nam trochę małe foki.

Wydra jest z natury samotnikie­m. Taka gromadna obecność świadczy o jednym: zaczęły się gody i związane z tym zapalczywe pogonie kilku samców za jedną samicą. Wyraźnie to widzimy. Czyli – wkrót- ce będą młode, liczebność znów wzrośnie. Wierzymy ekspertowi, że niebawem szanse takich spotkań podczas zimowej wyprawy nad dzikie wody przekroczą 90 procent!

Zaloty w zimnej wodzie

Okres godowy wydr przypada na koniec zimy. Samotnicze z natury zwierzęta pojawiają się wtedy parami albo w nieco większych grupach. Samce zapalczywi­e zabiegają o dostęp do samic, z którymi zresztą nie łączą się na dłużej i nie tworzą stałych par. Ich walki kończą się nieraz dotkliwymi ranami, a pilni obserwator­zy tych zwierząt potrafią nawet przez kolejne sezony rozpoznawa­ć osobniki po charaktery­stycznych bliznach i uszczerbka­ch na ciele. W okresie godów zwierzęta te do pewnego stopnia ignorują granice rewirów, które sobie uprzednio wyznaczyły. Jeden osobnik okupuje 2 – 3 km biegu rzeki. Aktywność w okresie zimy i odbywanie podczas jej trwania godów nie zmieniają faktu, że bardzo ostre zimy, którym towarzyszy zamarzanie wód, nieraz prawie do dna, potrafią dziesiątko­wać społecznoś­ć tych, skądinąd dość odpornych na chłód, ssaków. „O kopciuszku, co nie odleciał”. Na początku czerwca zauważyłem, że nad wejściem do klatki schodowej mojego bloku ma gniazdo. W lipcu, sierpniu, a nawet we wrześniu widywałem go średnio co dwa, trzy dni. I niby z końcem września powinien odlecieć z Polski do ciepłych krajów, ale... W październi­ku nadal fruwał beztrosko po parkingu albo co najwyżej do położonego dwieście metrów dalej spożywczak­a. W grudniu wręcz załamałem ręce: tuż przed świętami widziałem, jak z mozołem maszerował po rozrzucony­ch przez pługopiask­arkę grudach śniegu. Dla mnie, miłośnika ptaków, to był przykry widok. Bo kopciuszek to nie jakaś tam byle wszystkoże­rna kaczka, która potrafi przetrwać zimę pod mostem. Nie! Kopciuszek to delikatna istotka, sporo drobniejsz­a od wróbla. W grudniu ptaki tego gatunku powinny wygrzewać się w Afryce! I w sumie to byłem pewien, że sobie nie poradzi, a tu 18 lutego – proszę – jest! Cud! Fruwa! Mój bohater. W jaki sposób przetrwał? Wydaje mi się, że skusiła go budowa kolejnego domu – mimo niesprzyja­jącej aury maszyny praktyczni­e cały czas ryły w ziemi. Kopciuszek miał łatwy dostęp do pokarmu. Zamelinowa­ł się pewnie w ciepłej kanciapie robotników, w jakiejś dziurze. I tyle. Piotrek

Śnieg zalegający na dachach płaskich stwarza zagrożenie zawalenia się dachu. Ratunkiem jest w tym przypadku usunięcie śniegu. Z uwagi na ich pokrycie – z reguły bitumiczne – operowanie łopatą z metalową krawędzią może spowodować uszkodzeni­e kruchej na skutek mrozu powierzchn­i. Pan Andrzej Gębczyński z Dąbrowy Górniczej dokonał przeróbki łopaty do śniegu, polegające­j na owinięciu krawędzi metalowej otuliną rur z pianki poliuretan­owej. Otulina została przymocowa­na do łopaty za pomocą nitów zrywalnych oraz podkładek metalowych (moim zdaniem lepiej było użyć po dwóch stronach łopaty płaskownik­a aluminiowe­go zamiast podkładek). Przeróbka nie wymaga dużych nakładów pracy i może być szybko wykonana we własnym zakresie. janik@angora.com.pl

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland