Kwestia miodu i genu
List „Miód i mleko” dotyczący Argentyny jest kłamstwem (ANGORA nr 2/2017).
Jestem stałą czytelniczką ANGORY. Z listu pani Władysławy nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Co za głupoty ta pani opowiada. Jestem żoną Argentyńczyka od trzydziestu sześciu lat. Szesnaście lat mieszkaliśmy w Argentynie. Zwiedziłam ten piękny kraj od północy do południa i od wschodu po zachód. Nauczyłam się biegle języka hiszpańskiego, ale takich głupot nigdy nie słyszałam i nie widziałam. Franciszek kilkakrotnie zapraszał emigrantów, chociaż ich już mieszka w Argentynie tysiące. Ten piękny kraj jest niewiele większy od Polski i ma trzydzieści dziewięć milionów ludności. Słowa, że „w Argentynie będą mieli pracę”, to czysty idiotyczny żart. Skąd ta pani wzięła te dane? Albo to, że dochód narodowy jest większy niż w Polsce. Argentyna to nie kraj miodem i mlekiem płynący, chociaż warto go poznać. Na głupotę nie ma lekarstwa, ale najpierw potrzebne są prawdziwe wiadomości na temat danego kraju. Od tego są encyklopedie, komputery i inne. Współczuję tej pani. Proszę o sprostowanie na łamach gazety.
K.D.
*** Panie J. Wakuliński (ANGORA 5/2017 „Gen rozsądku”), odsyła pan kobietę poturbowaną przez muzułmanów do lektury Koranu? Czy po to, żeby jak muzułmanki schodziła w pokorze z drogi mężczyznom? Zapomina pan, że żyjemy w Europie i tu obowiązują nasze prawa i kultura. I chwała tej Pani, że miała odwagę bronić praw Europejki. Sądzę, że dalsze wykazywanie się „genem rozsądku” jest niewskazane, bo tylko rozzuchwali muzułmanów.
Panie J.W., niech pan nikogo nie wysyła do Korei Północnej. Niech pan jedzie na Bliski Wschód i spróbuje tam żyć, będąc „psem niewiernym”. Chyba że jest pan już wyznawcą Allaha, to życzę szczęścia z kilkoma żonami.
Sądzę, że jest pan Europejczykiem i postępuje zgodnie z europejskimi wartościami i nie dotyczy pana przysłowie: „Zły to ptak, co własne gniazdo kala”.
Z poważaniem H.C.