Republika e Shqipërise Albania
ka ulokowana nad brzegiem Jeziora Ochrydzkiego zachwyca na każdym kroku. Po jej wąskich, pnących się w górę uliczkach można spacerować bez końca, upajając się ich klimatem i licznymi zabytkami. Jednak tajemnicza kraina po przeciwnej stronie jeziora wzywała. Następnego dnia wyruszyliśmy więc ku niej. Taksówką dojechaliśmy do leżącego nieopodal Saint Naum, skąd na piechotę przekroczyliśmy granicę z Republiką e Shqipërise.
Dalsza podróż była jedną wielką niewiadomą. Ponieważ ciężko było znaleźć jakieś wiarygodne informacje na temat połączeń autobusowych, postanowiliśmy iść na żywioł i zdać się na uśmiech losu. Przecież jakoś to będzie. Wiedzieliśmy, co bezapelacyjnie chcemy zobaczyć, reszta miała wyjść w praniu. Taksówką stojącą na przejściu granicznym dotarliśmy do Pogradecu. Jako że w Albanii raczej nie ma dworców autobusowych w naszym rozumieniu, kierowca zawiózł nas na miejsce, skąd odjeżdżają furgony do Tirany. Nie zdążyliśmy wymienić pieniędzy, zjeść, rozejrzeć się, a już siedzieliśmy w busie. Jak się później okazało, było to regułą w podróżowaniu po kraju. Prawie nigdy nie czekaliśmy na transport. Naganiacze zabiegali o pasażerów, jakby od tego zależało ich być albo nie być. Zapewniono nas tylko, że po drodze zatrzymamy się na obiad, a płacić możemy w euro. Upchnęli nas do samochodu, gdzie już i tak był ścisk, i z piskiem opon ruszyliśmy. Oszołomieni tempem wyda- rzeń dopiero teraz mogliśmy zebrać myśli. I tak prawie bez naszego udziału wyszło na to, że pierwszym celem będzie stolica.
Tirana, oględnie mówiąc, nie zachwyca. Ot, pokomunistyczne miasto pełne betonu, jakie jeszcze dobrze pamiętamy z dzieciństwa. W dzielnicy uniwersyteckiej, gdzie wysiedliśmy, zaskoczył nas ruch i gwar. Tłumy młodych, modnie ubranych, roześmianych ludzi na ulicach i w knajpkach. Zwykłe europejskie miasto. Jednak dalej wrażenie to się ulatnia. Mijamy słynną piramidę zaprojektowaną jako mauzoleum dla wieloletniego dyktatora Albanii Envera Hodży przez jego córkę. Odrapany, sypiący się beton, powybijane szyby, wszechobecne graffiti już z daleka straszą przechodniów. Radochę mają jedynie dzieciaki, które urządziły sobie specyficzny skatepark na ścianach budowli. Ale cóż – jaki przywódca, takie mauzoleum. Ogromy, główny plac Skanderbega z pomnikiem tegoż bohatera i widoczną zewsząd socrealistyczną mozaiką nad Narodowym Muzeum Historycznym nie zachęcają do spacerów czy chwili wytchnienia. Wzrok przyciąga tylko minaret zabytkowego meczetu Ethem Bey i widoczna za nim wieża zegarowa. Niewiele więcej do zwiedzenia oferuje Tirana. Można odwiedzić dzielnicę Bloku, dawniej przeznaczoną dla komunistycznej wierchuszki, do której wstępu nie mieli zwykli obywatele. Obecnie jest to mekka albańskich imprezowiczów. Obejrzeć panoramę miasta ze wzgórza Dajti,