Wyjść ze strefy ciszy
Pod koniec lutego świętowano Międzynarodowy Dzień Implantu Ślimakowego – urządzenia, które tysiącom ludzi zmieniło życie na lepsze i pozwoliło wyjść ze strefy ciszy. W Polsce dotyczy to już ponad 7 tysięcy pacjentów.
Początki nie były łatwe. Kiedy w 1957 roku przeprowadzono we Francji pierwszą na świecie operację wszczepienia implantu ślimakowego, pacjent mógł jedynie mieć poczucie dźwięków otoczenia, ale nie był w stanie zrozumieć mowy. Jednak dopiero na początku lat 70. ubiegłego wieku zajęto się problemem leczenia głuchoty w sposób systemowy, co oznaczało uruchomienie seryjnej produkcji implantów i wzrost liczby przeprowadzanych operacji.
Polska dołączyła do grona państw leczących głuchotę w 1992 roku, kiedy prof. Henryk Skarżyński wszczepił pierwsze implanty ślimakowe. Dziś kierowane przez niego Światowe Centrum Słuchu w Kajetanach pod Warszawą jest światowym liderem pod względem liczby wykonanych zabiegów.
Współczesne implanty ślimakowe składają się z części zewnętrznej, gdzie sygnały akustyczne przetwarzane są na elektryczne, i wewnętrznej, którą stanowi umieszczana pod skórą elektroda, bezpośrednio pobudzająca nerw słuchowy, co wywołuje wrażenia słuchowe. Ich zakładanie u osób z częściową głuchotą zainicjował prof. Skarżyński w 2002 roku. Od tamtej pory w Kajetanach implanty wszczepiono blisko 2 tys. pacjentów. Wśród nich są także dzieci.
Nowe generacje aparatów pozwoliły rozszerzyć grupę pacjentów o tych, którzy dotychczas nie kwalifikowali się do zabiegu. Dotyczy to m.in. osób, którym aparaty słuchowe nie dają już wystarczającej korzyści. Nowoczesne implanty słuchowe przywracają zarówno zdolność słyszenia i mówienia, jak i odbioru muzyki, a nawet rozwijania talentów muzycznych. I to nawet u ludzi z całkowitą utratą słuchu. Rozwój technologii sprawia, że dźwięki są znacznie lepiej przetwarzane na impulsy nerwowe, a stosowane metody wszczepiania wykorzystują również mechanizmy tzw. plastyczności mózgu.