Cyrk na lodzie, czyli antyhokej Rosja
Dwadzieścia bramek strzelonych w meczu hokejowym to nie sensacja. Ale jeżeli wszystkie są bramkami samobójczymi, wtedy to już nie tylko sensacja, ale skandal.
Jego bohaterami stali się zawodnicy obydwu drużyn, które zmierzyły się w ligowym spotkaniu Wodnika Archangielsk z Bajkałem-Energią Irkuck. Mecz od początku nie był pasjonującym widowiskiem, co zgodnie potwierdzali sprawozdawcy komentujący mecz.
Internetowa transmisja online jak najbardziej to potwierdzała: hokeiści z obu drużyn leniwie przemieszczali się po lodzie, unikając jakichkolwiek gwałtowniejszych ruchów. I tak było do 68. minuty, kiedy napastnik Wodnika Oleg Piwowarow oddał pierwszy skuteczny strzał. Tyle że nie na bramkę przeciwnika, lecz na... własną.
Potem z minuty na minutę robiło się już coraz ciekawiej. Piwowarow nie zamierzał na tym poprzestać i strzelił jeszcze dwa samobóje – przy całkowitym braku sprzeciwu ze strony pozostałych zawodników swojej drużyny i kompletnej konsternacji gości. Przy stanie 0:3 najwyraźniej zaskoczony prowadzeniem w ten niezwykły sposób trener Bajkału-Energii wziął czas.
– Uwierzcie, sytuacja była szokująca i w tych warunkach podjęto pochopną decyzję, której skutki drużyna uświadomiła sobie dopiero po końcowym gwizdku – napisali potem na swojej stronie hokeiści z Irkucka. – Oczywiście nie należało wplątywać się w tę awanturę, trzeba było po prostu dokończyć ten nieszczęsny mecz.
Refleksja przyszła jednak potem, bo po powrocie zawodników na lód można było już tylko przecierać oczy ze zdumienia. Goście odpowiedzieli gospodarzom pięknym za nadobne. To znaczy zaczęli z zapałem niwelować zdobytą nie przez siebie przewagę równie celnymi strzałami do... własnej bramki.
Jednak Wodnik najwyraźniej uparł się, że nie wygra tego meczu. Rozpo- czął się samobójczy festiwal strzelecki, w którym lepsi ostatecznie okazali się gospodarze. Mecz zakończył się wynikiem 9:11, a zawodnikom BajkałuEnergii załatwił to niestrudzony Piwowarow z Wodnika, który zdobył wszystkie bramki dające zwycięstwo rywalom.
– Moim zdaniem wszyscy, którzy uczestniczyli w tym cyrku, powinni ponieść zasłużoną karę. Żeby w przyszłości coś takiego się nie powtórzyło – nie ukrywał oburzenia minister sportu Paweł Kołobkow.
Pytanie tylko, po co był ten cały cyrk? Przedstawiciele Bajkału-Energii wykręcają się odpowiedziami, że były to skutki „modelu zachowania wynikającego z aktualnej sytuacji turniejowej”. Dyrektor Wodnika dorobił do tego całą ideologię, twierdząc, że jego hokeiści zaprotestowali w tak skandaliczny sposób przeciwko działaczom, którzy tak naprawdę od początku do końca kontrolują przebieg rozgrywek.
A tabela i regulamin rozgrywek mówią swoje. Żeby natrafić w kolejnej rundzie na łatwiejszego przeciw- nika, żadna z drużyn nie powinna była wygrać. Dlatego, realizując to zadanie taktyczne, hokeiści najpierw sennie snuli się po lodzie przez większą część meczu, a potem w drużynie Wodnika postanowiono przypieczętować sukces zapewnieniem sobie porażki. Wtedy zbuntowali się zawodnicy Bajkału-Energii i skandal był już nieuchronny.
Jego skalę zmniejsza tylko fakt, że nie był to sport nr jeden w Rosji, czyli hokej na lodzie z krążkiem, a nieco mniej popularna odmiana tej dyscypliny – hokej z piłką... Nie zmienia to faktu, że rosyjski hokeista Oleg Piwowarow zyskał w tych dniach międzynarodową sławę.
Na razie jednak bohater meczu sobie nie postrzela, bo zawieszono go w rozgrywkach na pół roku. Głównych trenerów obu drużyn potraktowano znacznie surowiej, dyskwalifikując ich na dwa lata. Kluby ukarano grzywnami po 300 tysięcy rubli, a sam mecz nakazano powtórzyć.
Na neutralnym lodowisku w podmoskiewskim Obuchowie Bajkał pokonał Wodnika 4:3. Tym razem sam – bez pomocy ze strony rywali. (CEZ)