Minister Szyszko wziął udział w rzezi bażantów
Myśliwi z Polskiego Związku Łowieckiego – z ministrem Janem Szyszką na czele – dopuścili się 11 lutego rzezi blisko 500 bażantów. Strzelano do ptaków wypuszczanych z klatek. Polowanie było niezgodne z zasadami etyki myśliwskiej. PZŁ powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec uczestników – uważa ekspert prawa łowieckiego.
Zwierzęta pochodziły z Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie. Podczas polowania z klatek wypuszczono 500 bażantów w sześciu turach. Ptaki nigdy nie latały, więc dla większości z nich pierwszy wylot był zarazem ostatnim. Napisała o tym Wirtualna Polska. Żadnych zaprzeczeń ze strony resortu ani PZŁ nie było.
Polowanie – jeśli można je tak nazwać – miało miejsce 11 lutego tego roku. Strzelali do bażantów m.in. minister środowiska Jan Szyszko i prezes Polskiego Związku Łowieckiego Lech Bloch.
W przerwie między strzelaniami myśliwi raczyli się w lesie pieczonym dzikiem.
– To polowanie budzi kontrowersje etyczne. Wykorzystano bowiem ptaki, które wyhodowano tylko po to, by podsunąć je pod lufy myśliwym – mówi OKO.press dr Miłosz Kościelniak-Marszał, ekspert prawa łowieckiego.
Sposób przeprowadzenia tego polowania – przypominającego bardziej egzekucję – stał w sprzeczności z Kodeksem etycznym myśliwych Unii Europejskiej. Ten mówi, że należy unikać uwalniania zwierzyny bezpośrednio lub podczas polowania (art. VII, pkt 8).
– PZŁ jest członkiem Federacji Stowarzyszeń na rzecz Łowiectwa i Ochrony Przyrody państw UE, która jest autorem tego dokumentu, stąd jego zapisy obligują również polskich myśliwych – mówi dr Kościelniak-Marszał.
Polowanie z 11 lutego 2017 było również złamaniem „Zbioru zasad etyki i tradycji łowieckich”, oficjalnego dokumentu PZŁ. Punkt 4 mówi, że myśliwy jest zobowiązany do dbałości o pozytywny obraz łowiectwa, a swoim postępowaniem powinien przyczyniać się do kształtowania dobrej opinii o PZŁ i jego członkach. – To polowanie w sposób oczywisty szkodzi wizerunkowi myślistwa w Polsce i psuje opinię o polskim środowisku myśliwskim – uważa dr Kościelniak-Marszał.
Polowanie jako niezgodne z zasadami etyki myśliwskiej naruszyło zapisy Ustawy o prawie łowieckim (art. 35b ust. 1 pkt 3). – W związku z tym PZŁ powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne względem osób, które wzięły udział w tym polowaniu – mówi dr Kościelniak-Marszał. Ustawa przewiduje sankcje dyscyplinarne: kary zasadnicze i karę dodatkową (art. 35c). Karami zasadniczymi są: nagana, zawieszenie w prawach członka Polskiego Związku Łowieckiego na okres od 6 miesięcy do 3 lat, wykluczenie z Polskiego Związku Łowieckiego.
Karą dodatkową jest zakaz pełnienia funkcji w organach PZŁ i kół łowieckich przez okres do pięciu lat. – Nie jest natomiast jasne, czy są podstawy, by w tym wypadku wszcząć względem myśliwych postępowanie karne – mówi dr Kościelniak-Marszał.
To nie było pierwsze polowanie, w którym w tak nieetyczny sposób wykorzystano ptaki z Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie. Co prawda w ubiegłych latach bażanty wypuszczano wcześniej, nawet dzień przed polowaniem, i niektórym bażantem udawało się uciec przed myśliwymi.
– Myśliwi płacą, to są ich bażanty, więc nie chcą, by uciekały. Skoro płacą, to mogą wystrzelać wszystkie – powiedział Wirtualnej Polsce naganiacz, który brał udział w polowaniu 11 lutego.
Nie wiadomo, czy w poprzednich zabawach z bronią brał udział minister Szyszko, który znany jest z zamiłowania do rekreacyjnego strzelania do zwierząt. – Tradycje łowieckie mam wyssane z mlekiem matki – powiedział kilka miesięcy temu.
Liczba bażantów, które w skali roku giną w Polsce z ręki myśliwych, jest zatrważająca. Według danych GUS, w sezonie łowieckim 2014/2015 „pozyskano” – jak głosi oficjalna nomenklatura łowiecka – ok. 130 tys. bażantów. Nikt natomiast nie jest w stanie ustalić liczby ptaków, które po postrzeleniu uciekły z łowiska i nie zostały odnalezione. Część z nich zmarła w męczarniach w wyniku ran bądź osłabiona obrażeniami padła ofiarą drapieżników.